Chcemy, by nasz Gracjan znów mógł mieszkać z nami

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Pan Tomasz, pani Elwira i syn Nataniel. Jego starszy brat Gracjan przebywa w pieczy zastępczej. - Bardzo nam go brakuje - mówią rodzice.
Pan Tomasz, pani Elwira i syn Nataniel. Jego starszy brat Gracjan przebywa w pieczy zastępczej. - Bardzo nam go brakuje - mówią rodzice. fot. Tomasz Gola
Elwira i Tomasz z Kędzierzyna-Koźla od trzech lat walczą o odzyskanie syna, który pozostaje w pieczy zastępczej. Przyznają się do błędów, starają się, radzą sobie z drugim dzieckiem. Ale w Polsce to nie jest takie proste.

Roczek Gracjana był bardzo radosnym dniem. Na uroczystość do mieszkania Tomasza i Elwiry przyszła rodzina i znajomi. Były prezenty, życzenia.

- Takie żywe to dziecko, wszędzie go pełno. Będziecie mieli z niego dużo radości - uśmiechali się goście. W pewnym momencie Gracjan upadł, uderzając główką o podłogę. Prawdopodobnie wspinał się na jakieś krzesło. A przynajmniej tak twierdzą jego rodzice. Wieczorem dziecko wymiotowało. Mama przestraszyła się, że mogło dojść do jakiegoś poważniejszego urazu. Zabrała małego do szpitala, który znajduje się niedaleko kozielskiej Wyspy, gdzie mieszkają. Tam lekarze uznali jednak, że dziecko powinno zostać zbadane przez specjalistów z oddziału chirurgii dziecięcej Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu.

Zawieziono ich karetką. Z karty informacyjnej leczenia szpitalnego wynika, że nic poważnego dziecku się jednak nie stało. Jego stan ogólny określono jako dobry, podczas badań neurologicznych nie stwierdzono tzw. objawów ubytkowych. Po standardowych w takich przypadkach trzech dniach obserwacji maluch został wypisany.

- Przeżyłam szok, gdy dowiedziałam się, że Gracjan nie może jednak wrócić ze mną - opowiada pani Elwira. - Odebrano mi dziecko, informując, że tak będzie dla niego lepiej. Z płaczem wróciłam do domu.

Pokój chłopaków, a w nim piętrowe łóżko. Nataniel (na zdjęciu) śpi na dole, na górze jest miejsca dla Gracjana.
Pokój chłopaków, a w nim piętrowe łóżko. Nataniel (na zdjęciu) śpi na dole, na górze jest miejsca dla Gracjana. Fot. Tomasz Kapica

Rodzina już wcześniej była na cenzurowanym, bo rodzice mieli mieć problemy z wychowywaniem dzieci. Zdaniem kuratora, który sprawował nad nią nadzór, nie można było wykluczyć, że Gracjan uderzył się w wyniku rażącego niedbalstwa opiekunów albo nawet został uderzony przez jedno z nich. Od tego czasu rodzice walczą o jego odzyskanie.

- Urzędnicy nie chcą się dać przekonać. Najpierw mówili nam, że mamy złe warunki warunki mieszkaniowe. Jak wyremontowaliśmy mieszkanie, to powiedzieli, że dostaniemy dziecko, jak zrobimy centralne ogrzewanie. Centralne zrobiłem, ale dziecka wciąż nie chcą nam oddać - skarży się pa Tomasz.

Z opinii wydanej przez Rodzinny Ośrodek Dydaktyczno-Opiekuńczy w Opolu wynika, że predyspozycje opiekuńczo-wychowawcze rodziców są ograniczone, co wynika z „uwarunkowań ich funkcjonowania poznawczego i osobowościowego”. A także z powodu problemów zdrowotnych ojca. Jednocześnie RODK nie widzi problemów w tym, by rodzice zajmowali się swoim drugim synem - trzyletnim Natanielem. Na razie dostają tylko instrukcje, że mają się bardziej starać...

Pan Tomasz, lat 33, przy pierwszym kontakcie sprawia wrażenie, jakby był pod wpływem alkoholu. Niewyraźnie mówi, porusza się w sposób trochę nieskoordynowany. To efekt tragicznego wypadku samochodowego, który wydarzył się 15 lat temu w Poborszowie (gmina Reńska Wieś). Wracał z kolegą z dyskoteki samochodem Fiat Cinquecento. W pewnym momencie na ich pas zjechała ciężarówka ze Słowacji.
- Kolega zginął na miejscu. Mnie, potwornie zmasakrowanego, podobno też już chciano od razu wsadzać do worka. Ale poruszyłem się - opowiada mężczyzna.

Przez wypadek nie mogę być ojcem

Nieprzytomny trafił na OIOM. Przeszedł trepanację czaszki, leżał w śpiączce. Lekarze nie dawali mu większych szans. Ale po trzech miesiącach pan Tomasz wybudził się. Przez lata rehabilitacji próbował dojść do jakiej takiej sprawności. Mimo to do dzisiaj ma problemy z pamięcią i niedowład lewej części ciała. Fachowo nazywa się to psychoorganiczny zespół pourazowy. Przez niego - zdaniem specjalistów - nie jest teraz w stanie pełnić w sposób należyty opieki rodzicielskiej.

Pani Elwira, lat 30, po rozwodzie. Z poprzednim mężem ma 11-letniego syna, który pozostaje pod jego opieką. Życie też jej nie rozpieszczało. Jest po tracheotomii, leczyła się neurologicznie. Dwa lata temu przed sądem toczyło się postępowanie karne o rzekome pobicie przez nią najstarszego syna z poprzedniego związku. Została uniewinniona, ale cała ta sprawa również odbiła się mocno na jej psychice.

- Popełnialiśmy błędy, jak każdy, ale staramy się jak możemy. Nie rozumiemy, dlaczego nie chcą nam oddać naszego dziecka - opowiadają rodzice. - Skoro uważają, że jesteśmy niewydolni, to dlaczego tylko wobec jednego chłopaka, a drugiego, czyli Nataniela, już nie? Dlaczego w ogóle w tym kraju tak łatwo można komuś odebrać dziecko?

Kurator zainteresował się panią Elwirą jeszcze w czasie jej związku z byłym mężem. Z Tomaszem związali się w 2010 roku. Gracjan przyszedł na świat 17 stycznia 2012 roku. Od początku mieszkali w 70-metrowym mieszkaniu na kozielskiej Wyspie, wraz z matką pana Tomasza. Mieszkanie, choć duże, było zaniedbane, na co uwagę zwracał kurator.
Ktoś z rodziny powiedział

- Początkowo nie było pieniędzy na remont, dlatego mieszkanie zostało trochę zapuszczone - tłumaczą rodzice. Tak zwany asystent rodziny miał także uwagi do sposobu wychowania dziecka. Zanotował, że pan Tomasz i pani Elwira często się kłócą, a mężczyzna lubi sobie wypić. Zalegali też z czynszem za mieszkanie na rzecz wspólnoty mieszkaniowej. We wrześniu 2012 sąd ograniczył im prawa rodzicielskie nad Gracjanem. Formalnie wiązało się to z nałożeniem nadzoru kuratora sądowego, ale bez konieczności odbierania dziecka rodzicom. Takie pogrożenie palcem.

Muszą nam wystarczyć skromne widzenia z synem i jego zdjęcia - mówi pan Tomasz, ojciec Gracjana.
Muszą nam wystarczyć skromne widzenia z synem i jego zdjęcia - mówi pan Tomasz, ojciec Gracjana. Fot. Tomasz Kapica

Przełom nastąpił w styczniu 2013 roku po wspomnianym roczku. Wtedy po wizycie w szpitalu chłopczyk został niespodziewanie odebrany rodzicom i umieszczony w rodzinie zastępczej. Jeden z obecnych gości powiadomił opiekę społeczną, że sprawcą urazu głowy Gracjana był jego ojciec, który miał nim rzekomo rzucić o ziemię. Pan Tomasz przyznaje, że jest skłócony z niektórymi członkami rodziny i że ktoś mógł chcieć mu zaszkodzić. Ale mniejsza o intencje i szczegóły. Sprawa o naruszenie nietykalności cielesnej dziecka toczyła się przed Sądem Rejonowym w Kędzierzynie-Koźlu. Pan Tomasz został uznany za winnego, przy czym sąd stwierdził jednak, że dopuścił się on tego czynu, mając w znacznym stopniu ograniczoną zdolność rozpoznawania jego znaczenia oraz kierowania własnym postępowaniem. Sąd uzasadnił to właśnie przebytym wcześniej wypadkiem. Ojciec został skazany na 2 miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu. Nakazano mu się także powstrzymać od picia alkoholu, chociaż pan Tomasz zapewnia, że go nie nadużywał.

Bracia tęsknią za sobą

W 2013 roku na świat przyszedł Nataniel, młodszy brat Gracjana. Rodzice złożyli wniosek o przywrócenie im władzy rodzicielskiej nad starszym synem. Uzasadnili go między innymi silnym związkiem emocjonalnym pomiędzy rodzeństwem.

- W soboty Gracjan do nas przyjeżdża, wtedy chłopcy bardzo fajnie się ze sobą bawią - tłumaczy pani Elwira. Rodzice często zabierają także Gracjana do McDonalda i „Bajkolandii”, czyli sali zabaw dla dzieci. Jednym słowem - starają się.

Aby odzyskać dziecko, musieli jednak otrzymać pozytywną opinię Opiniodawczego Zespołu Sądowych Specjalistów, który powstał niedawno w wyniku przekształcenia wspomnianego wcześniej Regionalnego Ośrodka Dydaktyczno-Konsultacyjnego. Pan Tomasz i pani Elwira stawili się tam w zeszłym roku. Przeszli przewidziane procedurami badania. Specjaliści uznali jednak, że rodzice mają „niski wgląd w potrzeby dzieci oraz dysponują ograniczonymi umiejętnościami ich zaspakajania”. W opinii podkreślono także, że pomiędzy ojcem i matką wciąż niekiedy dochodzi do kłótni, a także że nie potrafią się porozumieć ze swoimi sąsiadami.
W domu jest dużo lepiej

Specjaliści sądowi badający wniosek rodziców o przywrócenie im władzy rodzicielskiej znaleźli także dobre strony. Stwierdzili, że od czasu odebrania dziecka w domu poprawiły się warunki mieszkaniowe.

- Jeżeli wcześniej w domu czegoś brakowało, to tylko dlatego, że mieliśmy mało pieniędzy - tłumaczy pan Tomasz. - Po wielu latach udało mi się jednak zdobyć odszkodowanie za ten pamiętny wypadek. Za pieniądze spłaciłem długi i wyremontowałem mieszkanie. Mamy już centralne ogrzewanie, pokój dziecięcy. Ja pracuję jako ochroniarz, mam też rentę. Nasze łączne dochody to prawie trzy tysiące złotych. Czy my naprawdę nie możemy sami wychowywać naszego dziecka?

Zdaniem sądowych specjalistów rodzice dobrze wywiązują się z obowiązków opiekuńczych wobec Nataniela oraz Gracjana, gdy ten przebywa u nich. Potwierdzili, że wzięli udział w zajęciach „Szkoły dla rodziców” oraz „warsztatach kompetencji i umiejętności społecznych”. To dodatkowy plus.

Mimo to opinia zespołu sądowych specjalistów była negatywna dla Tomasza i Elwiry. „Mimo podejmowanych wysiłków w kierunku poprawy warunków mieszkaniowych i kompetencji rodzicielskich oraz dostatecznego teoretycznego rozpoznania w potrzebach dziecka, sposób funkcjonowania życiowego, w tym rodzicielskiego, nadal budzi zastrzeżenia” - napisano w opinii. Ponadto zwrócono uwagę na stan zdrowia ojca. W końcowych wnioskach podkreślono, że „powierzenie im wykonywania władzy rodzicielskiej nad synem Gracjanem nie będzie zgodne z dobrem dziecka”.

Na podstawie tej opinii sąd wydał postanowienie o oddaleniu wniosku o przywrócenie władzy rodzicielskiej.

Sami zainteresowani nie potrafią tego zrozumieć. Skoro bowiem z powodu niewydolności rodziców jedno dziecko musi przebywać w pieczy zastępczej, to dlaczego jego młodszy brat już nie?

- Takie sytuacje się zdarzają, chociaż trzeba przyznać, że bardzo rzadko - tłumaczy Ewa Bajger, kierownik Opiniodawczego Zespołu Sądowych Specjalistów przy Sądzie Okręgowym w Opolu. - Opinie w takich sprawach wydawane są po bardzo wnikliwej analizie.
Zbyt łatwo odbierają dzieci

Inaczej uważa Marek Szambelan z fundacji Razem Lepiej.

- Niestety, w Polsce zbyt łatwo odbiera się dzieci rodzicom z różnych powodów i przekazuje do rodzin zastępczych - przekonuje. - Problemem jest zwłaszcza ich odzyskanie. Nawet wtedy, gdy rodzice poprawią warunki życia dziecka bądź staną się bardziej zaradni, odwrócić poprzednią decyzję o odebraniu dzieci jest bardzo trudno.

I podaje jeden z przykładów, z jakimi zetknęła się jego fundacja: młoda kobieta, wychowanka domu dziecka, urodziła syna. Zostało ono przekazane do rodziny zastępczej. Kobieta dość szybko się jednak usamodzielniła, wyszła za mąż za ojca dziecka. Wystąpiła więc o przywrócenie władzy rodzicielskiej.

- Niestety, od 7 lat nie potrafi odzyskać syna, mimo że obecnie nie ma żadnych powodów do tego, by jej prawa wciąż były ograniczane - tłumaczy Marek Szambelan. - W innej ze spraw kobiecie zabrano dwójkę dzieci tylko dlatego, że ma za mały metraż mieszkania. To skandal po prostu!

Szef fundacji tłumaczy, że urzędnicy wydający opinie na temat warunków życia w rodzinach mają zdecydowanie za duże uprawnienia.

- Nierzadko znają się oni z potencjalnymi rodzinami zastępczymi. I działają tak, aby dziecko zostało odebrane. Niestety, ale tak się dzieje - uważa Szambelan.

Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że w pieczy zastępczej obecnie przebywa 80 tys. dzieci. Najczęstszym powodem umieszczania ich tam są uzależnienia rodziców - to blisko 40 proc. przypadków. Na drugim miejscu jest bezradność w sprawach opiekuńczo-wychowawczych: 25,1 proc. Oficjalnie z powodu ubóstwa do pieczy zastępczej trafiło 1 proc. dzieci; 0,9 proc. z powodu nieodpowiednich warunków mieszkaniowych, zaś 0,5 procent - z powodu bezrobocia rodziców.
Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki złożył niedawno projekt nowelizacji kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Chodzi o wprowadzenie zapisów blokujących możliwość odbierania rodzicom dzieci z powodu biedy. Ministerstwo Sprawiedliwości przeprowadziło analizę spraw z I poł. 2015 r. Okazało się, że w kraju było 61 przypadków odebrania dziecka, w których bieda była tego jedynym powodem. Z analiz Instytutu Badania Wymiaru Sprawiedliwości - wynika, że w ponad 60 proc. przypadków, kiedy dzieci były odbierane z rodzin, nie było w nich przemocy w tradycyjnym rozumieniu tego słowa.

- Zrobiliśmy bardzo dużo w ostatnim czasie, aby poprawić warunki życia i nasze zachowanie. Mamy nadzieję, że odpowiednie instytucje wreszcie to docenią, że kochamy naszego syna Gracjana i chcemy, aby mieszkał z nami. On także bardzo by chciał - mówią rodzice chłopaka.

Sejm pracuje nad nowelizacją kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Chodzi o wprowadzenie zapisów blokujących możliwość odbierania rodzicom dzieci z powodu biedy. Ministerstwo Sprawiedliwości przeprowadziło analizę spraw z I poł. 2015 r. Okazało się, że w kraju było aż 61 przypadków odebrania dziecka, w których bieda była tego jedynym powodem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska