Rodzina 85-letniego mieszkańca Włodzienina pod Głubczycami, który w ubiegłym tygodniu postrzelił się z pistoletu maszynowego twierdzi, że przyczyną jego desperackiego kroku było to, że dzień wcześniej nie został przyjęty do szpitala.
- Jest schorowany, myślał, że dostanie tam łóżko, ale tak się nie stało, był załamany - tłumaczy syn 85-latka.
Pogotowie do staruszka zostało wezwane w ubiegłą środę. Mężczyzna trafił na izbę przyjęć głubczyckiego szpitala, gdzie dostał kroplówkę, a po 3,5 godziny odesłano go do domu. Kiedy wrócił, wyciągnął pepeszę, czyli rosyjski pistolet maszynowy z czasów II wojny światowej i strzelił sobie w pierś.
Staruszek przeżył serię z pepeszy, został przewieziony do głubczyckiego szpitala, gdzie przeszedł operację. Jego życie nie jest zagrożone.
Dyrekcja lecznicy odrzuca oskarżenia rodziny 85-latka.
- Lekarz dyżurny zbadał pacjenta i podjął decyzję o podaniu mu kroplówki - mówi Adam Jakubowski, dyrektor szpitala w Głubczycach. - Jego zdaniem nie było konieczne przyjmować pacjenta na oddział.
Rodzina 85-latka nie wyklucza, że wystąpi na drogę sądową przeciwko głubczyckiemu szpitalowi.
- Nie mamy sobie nic do zarzucenia - podkreśla dyrektor Jakubowski.
Głubczyccy kryminalni i tamtejsza prokuratura próbują ustalić, skąd 85-latek miał w domu broń i czy po wojnie była używana. - Dla dobra prowadzonego śledztwa na razie nie mogę nic więcej powiedzieć - ucina Artur Piela, zastępca prokuratora rejonowego w Głubczycach.
Piela nie chce też powiedzieć, czy prokuratura będzie wyjaśniać, dlaczego 85-latek nie został przyjęty do szpitala.
Natomiast kiedy stan zdrowia mężczyzny się poprawi (cały czas przebywa w szpitalu), musi się on liczyć z zarzutem nielegalnego posiadania broni. Grozi za to od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.