Che Guevara i Adolf Hitler

Zbigniew Górniak

Kilka dni temu w gazecie centralnej przeczytałem o tym, że pewien młodzieżowy działacz szantażował swego partyjnego kolegę groźbą publicznego ujawnienia zdjęć, na których onże unosi rękę w geście hitlerowskiego pozdrowienia. Okupem za milczenie miało być 10 tysięcy złotych, które nie wiem, czy zostały wypłacone, bo nie doczytałem artykułu do końca. A nie doczytałem, gdyż myśl mą zmąciło wspomnienie koszulki, w jakiej pokazał się wielomilionowej publiczności "Big Brothera" farbowany na blond zapowiadacz muzyki w radiu RMF FM (anonsowany nie wiedzieć czemu jako dziennikarz).
Koszulkę tę ozdabiał wizerunek Che Guevary, latynoskiego komunisty, partyzanta, wiernego towarzysza Fiedela Castro, z którym do spółki i pod dyktando Sowietów zmajstrował na Kubie rewolucję, w efekcie czego miliony ludzi popadło w nędzę, głód, niewolę, poniżenie i prostytucję. Czy komuś z oglądających tamten program przyszłoby do głowy szantażowanie farbowanego blondasia jego wyrażoną tekstylnie sympatią do Che? Czy obnoszenie na piersi twarzy bojownika o idee, których owocem były łagry, totalne kłamstwo, półwieczne zniewolenie wielu narodów świata, eksterminacje, ruina ekonomiczna i kulturowa połowy Europy, kilka lokalnych wojen w Afryce i Azji, no więc, czy to obnoszenie mogłoby w ogóle ściągnąć na blondasia czyjkolwiek gniew? Ależ skąd???!!!
Przypuszczalnie większość oglądających go wówczas w tiwi-pudle, potraktowała umieszczony na koszulce łeb kubańskiego bandyty jako zwyczajny odzieżowy gadżet. Równie dobrze mógł widnieć na koszulce Kaczor Donald, Axel Rose z Gunsów, a myślę, że bez większych oporów przeszliby też Marks, Engels, Lenin i Stalin. Domniemywam także, że i sam blondi nie za bardzo przejmuje się zbrodniczą ideologią, za którą walczył ten, którego blondi nosi teraz przy sutku; może mu się po prostu ten pan z koszulki bardzo, bardzo, bardzo spodobał?
Proszę mnie, broń Boże, źle nie zrozumieć! Ja tu nie zamierzam zakazywać różnym blondaskom noszenia koszulek z podobiznami komunistycznych świętych, bynajmniej! Ja się tylko publicznie pytam. Jak to jest, że fakt ujawnienia sympatii (choćby i bardzo powierzchownej, ograniczającej się tylko do gestów) do jednego zbrodniczego systemu może komuś złamać karierę i gotów on jest płacić za przemilczanie owego faktu słonym haraczem? Zaś sympatia do innego totalitaryzmu (też w końcu bardzo powierzchowna, bo sprowadzona do odzieżowego gadżetu) uchodzi niezauważona?
Tydzień temu wspólnie z red. Olszewskim podarowaliśmy Czytelnikom na stronie "Ostatniej" Marksowski "Kapitał" - ową Księgę Nieszczęść współczesnego świata, opatrując dar frywolnym i dowcipnym komentarzem (kto nie czytał, ten trąba). Nikogo to nie oburzyło. A już słyszę ten publiczny jazgot, gdybyśmy tak za tworzywo naszych dowcipasków wzięli sobie na tapetę na przykład "Mein Kampf" Hitlera, już widzę. Przysporzylibyśmy zapewne redakcji więcej kłopotów, niż wtedy, kiedyśmy wspólnie pewnej upalnej nocy 1994 roku, no... mniejsza o szczegóły...
Skąd w opinii publicznej to rozstrzelenie ocen jeśli chodzi o totalitaryzmy? Skąd wyczulenie tylko na jeden, jedyny faszyzm? Dlaczego na przykład oburza naszych światłych intelektualistów sukces wyborczy we Francji rzekomego faszysty Le Pena, lecz zupełnie już nie przeraża ich fakt, że wcale nie rzekomy, ale jawny trockista i maoista Jospin uzyskał prawie tak samo dużo głosów? Trockista, maoista - tak to przecież niewinnie brzmi, prawie jak buddysta lub taoista. A to nie kto inny, lecz Trocki właśnie podsunął był Leninowi ideę zamykania masowo swych poddanych w lagrach. O tym zaś, co się działo w Chinach pod rządami Mao Tsetunga, lepiej nie pisać, bo by trzeba ten felieton czytać nad wanną - tak by ociekał krwią.
Wybitni historycy, tacy jak Polak Andrzej Paczkowski czy Rosjanin Władimir Bukowski odpowiedź na powyższe pytania wytrzepaliby z rękawa, bo sformułowali ją już dawno, dawno temu. Sprowadza się ona do dwóch głównych twierdzeń. Po pierwsze: nadal nie oceniono i nie osądzono komunizmu z całą surowością, na jaką zasługiwał. Po drugie, co warunkuje się z pierwszym: lwia część elit europejskich nadal ulega ideowym truciznom równości społecznej, gospodarki planowej i całej tej utopijnej nadbudowy, jaką stworzył komunizm. A przy elitach bujają się blondaski z podobiznami Che na piersiach.
No ale ani Paczkowski, Bukowski nie odpowiedzą, bo nie czytują "Nowej Trybuny Opolskiej"... A szkoda, bo warto!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska