Chirurg ze Strzelec Opolskich uwolnił gangstera

kolaż: Tomek
kolaż: Tomek
49-letni Krystian F., ps. "Król Rokitnicy" przez siedem lat terroryzował mieszkańców Śląska, choć powinien w tym czasie siedzieć. Ale wyszedł na wolność - dzięki zaświadczeniu, które wystawił Maciej S., chirurg ze strzeleckiego szpitala.

Dzisiaj lekarz mówi, że jest niewinny i że próbuje się z niego zrobić kozła ofiarnego. Żeby ukryć błędy, niekompetencję i być może korupcję organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości w sprawie "Króla Rokitnicy".

Gdyby Krystian F. chciał starać się o pracę, w rubryce "wyuczony zawód" ze spokojem mógłby wpisać "gangster". Praktycznie nigdy nie prowadził normalnego, uczciwego życia. Włamania, kradzieże, rozboje - tak wyglądała jego przeszłość od najmłodszych lat. Aż w końcu powinęła mu się noga, dostał wyrok i pod koniec lat 90. trafił do Zakładu Karnego nr 2 w Strzelcach Opolskich. Ale "Król Rokitnicy" dobrze wiedział, co zrobić, żeby nie siedzieć za kratami.

W ciągu zaledwie dwóch lat od 1998 do 1999 r. gangster był na przepustkach aż pięć razy. Powodem miała być ciężka choroba, która pustoszyła jego organizm. Zgodę na wyjście wydał Krystianowi F. Sąd Okręgowy w Opolu na podstawie komisji lekarskiej działającej przy opolskim areszcie. Komisja stwierdziła, że gangster musi koniecznie wyjść na wolność, bo jego dalsze przebywanie w zakładzie karnym zagraża jego zdrowiu. Problem w tym, że F. nie pozwolił, by komisja więzienna przebadała go pod kątem nowotworu. Pokazał tylko zaświadczenie lekarskie, że ma zaawansowanego raka jelita grubego.

Droga do wolności

Choroba Krystiana F. miała się "rozwinąć" w jego organizmie pod koniec lat 90. Pierwsze zaświadczenie lekarskie o tym pojawiło się w sądowych aktach w kwietniu 1997 roku. Gangster, będąc na przepustce z więzienia, zgłosił się wtedy w Siemianowicach Śląskich do Macieja S., chirurga pracującego dziś w szpitalu w Strzelcach Opolskich. Lekarz dokładnie zbadał F. i zauważył u niego pierwsze zmiany chorobowe. Przeprowadził rektoskopię, a w dokumentacji medycznej napisał o krwawieniu z odbytu.

W maju 1997 roku Krystian F. miał się zgłosić do szpitalnej poradni na pobranie wycinka jelita grubego. Nie wiadomo jednak, kto dokładnie pobrał od niego tkankę. Pod skierowaniem zamiast lekarza podpisał się... student, który odbywał w tym czasie staż. Dziś wszystko wskazuje na to, że Krystian F. nie był w tym dniu w ogóle w poradni, a tkanka najprawdopodobniej należała do kogoś innego, bo w rejestrze pacjentów poradni nie ma nazwiska gangstera.

Wiadomo za to, że tkanka oznaczona numerem 12169 trafiła do zbadania do Macieja S. Doktor zobaczył ją pod mikroskopem i postawił diagnozę - nowotwór złośliwy trzeciego stopnia: "(...) w badaniu histopatologicznym stwierdzono komórki rakowe. Pacjent pomimo pouczenia nie wyraża zgody na proponowane leczenie operacyjne".

Oznaczało to, że bez operacyjnego leczenia i chemioterapii gangsterowi pozostał co najwyżej rok życia. Krystian F. dostał wtedy od Macieja S. zaświadczenie o ciężkiej chorobie. Dokumentację medyczną dołączył do wniosku o ułaskawienie. Dalej wszystko poszło już gładko.

We wniosku o ułaskawienie adwokat przedstawił Krystiana F. jako ubogiego człowieka, który nie poddaje się złemu losowi. Przekonywał, że trzymanie go za kratkami byłoby niehumanitarne. Biegły sądowy na podstawie dokumentacji medycznej stwierdził ponadto, że Krystian F. nie powinien dłużej przebywać w więzieniu. Stwierdził naocznie u pacjenta "chód powolny, ruchy powolne, bladość powłok ciała, duszność wysiłkową, nadmierną potliwość". uznał, że "aktualny stan zdrowia skazanego nie pozwala na odbywanie przez niego kary pozbawienia wolności". Dodał, że Krystian F. powinien się jak najszybciej poddać leczeniu na wolności.

Wniosek o ułaskawienie rozpatrzył Sąd Rejonowy w Bytomiu. Ten sam, który wcześniej skazał F. na więzienie. Sędzia, która prowadziła rozprawę, powołała się na opinię biegłego oraz wywiad środowiskowy przeprowadzony przez zabrzańską kurator. Krystianowi F. wstrzymano wykonanie kary do czasu, aż zakończy się postępowanie ułaskawiające.

Dalej wniosek o ułaskawienie przez prokuratora generalnego, którym był wtedy obecny prezydent Lech Kaczyński, trafił do prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Na "górze" nikt już nie weryfikował choroby Krystiana F. Prezydent podpisał akt łaski 10 września 2000 roku.

Prawdziwe oblicze Krystiana F.

"Schorowany" gangster po powrocie na wolność, zamiast udać się na leczenie, zaczął organizować swoją przestępczą grupę. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, Krystian F. nigdy nie leczył się w żadnej klinice onkologicznej.
- Był bezwzględny i brutalny - mówiły o nim ofiary, które zeznawały później w prokuraturze.

Ale przez blisko 7 lat o Krystianie F. nikt nie chciał pisnąć nawet słowa. Zastraszeni mieszkańcy Zabrza, którzy mieli z nim kontakt, często woleli obciążyć zeznaniami samych siebie, niż choćby wspomnieć o przestępcy.

Krystian F. bogacił się na ofiarach, wykorzystując ich słabe punkty. Zadłużonym oferował pożyczki, innych zmuszał do dokonywania fikcyjnych stłuczek i zgłaszania nieprawdziwych kradzieży. Adam P., który pożyczył od niego 10 tys. złotych, oddał mu aż 130 tys. złotych. W jego przypadku dług rósł w takim tempie, że nie sposób było go spłacić.

Tych, którzy próbowali mu się przeciwstawić, potrafił przywiązać linką samochodową do auta i ciągnąć po lesie. Innym wchodził do domu i zabierał wszystko z mieszkania. Domowników bił i poniżał.

- Jedną z ofiar siłą zaciągnął do samochodu i kazał jej jechać aż na Białoruś - mówi dziennikarz "Głosu Zabrza", który wspólnie z "Rzeczpospolitą" opisywał działalność Krystiana F. Nie chce ujawniać nazwiska. Mówi, że Krystian F., mimo że dziś siedzi w areszcie, wciąż ma długie ręce. - Gdy byli już za granicą, gangster wyrzucił go z samochodu. Wcześniej powiedział mu, że ma jak najprędzej wracać do domu i zgłosić na policji kradzież. Pieniądze z odszkodowania oczywiście powędrowały później do Krystiana F.

Znane są też przypadki osób, którym gangster kazał iść do banków, żeby wyłudzały pożyczki i kredyty. Sam był wtedy czysty.
Ofiary bały się mu przeciwstawić, bo Krystian F. przez lata budował wokół siebie otoczkę osoby nietykalnej. Miał wtyki w policji. Pracował dla niego skorumpowany policjant sekcji kryminalnej zabrzańskiej komendy. Dzięki temu gangster doskonale wiedział, kiedy mundurowi szykowali jakąś akcję. Znał także doskonale nazwiska osób, które próbowały szukać pomocy zgłaszając przestępstwa na komendę.

Krystian F. odwiedzał wtedy niepokornych, a ci szybko odwoływali swoje zeznania.
- Jego ofiary myślały wręcz, że ten człowiek ma znajomości u samego prezydenta
- dodaje dziennikarz. - Potrafił tak wszystkich ustawić, że załatwił sobie ułaskawienie. Stwarzał też wrażenie osoby wszechmocnej i wszechwiedzącej.

Gangster do paki, medyk w kajdanach

Wszystko pękło w 2007 roku. Najpierw antyterroryści zatrzymali skorumpowanego policjanta. Całe Zabrze huczało wtedy, że dzieje się coś dużego. Ale nikt z policji o niczym nie chciał mówić. Niedługo po tym wpadł sam Krystian F.

Dopiero wtedy prokuratura zauważyła, że coś w tym wszystkim nie gra. Śledczy zaczęli grzebać w papierach sprzed ponad 10 lat.
- Gdyby Krystian F. nie wrócił do świata przestępczego, najprawdopodobniej do dziś przebywałby na wolności - dodaje prokurator Wiesław Maryja z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. - Jednak gdy ponownie został zatrzymany za rozboje i wymuszenia, postanowiliśmy zbadać, jak to się stało, że z ciężko chorego pacjenta nagle cudownie wyzdrowiał.

W minionym tygodniu do szpitala w Strzelcach Opolskich podjechała czarna limuzyna. Ubrani po cywilnemu policjanci weszli do gabinetu Macieja S. Lekarz został zatrzymany na wniosek prokuratury. Zdaniem śledczych wystawił Krystianowi F. zaświadczenie w zamian za łapówkę. Policjanci wyprowadzili medyka w kajdanach i zawieźli do prokuratury. Po przesłuchaniu został zwolniony do domu, ale musiał wpłacić 10 tys. zł kaucji.

Lekarz: jestem kozłem ofiarnym

Maciej S. twierdzi, że w całej sprawie jest niewinny, a organy ścigania, które wcześniej skompromitowały się w tej sprawie, szukają dziś kozła ofiarnego.
- Krystian F. został do mnie skierowany z innego szpitala - mówi Maciej S. - Diagnozując u niego chorobę, nie wiedziałem, że jest gangsterem. Chciałem mu pomóc tak jak każdemu innemu pacjentowi, których nigdy nie pytam, czy mają problemy z prawem. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Po przeprowadzeniu badań byłem przekonany, że ten człowiek powinien być operowany.

Maciej S. przekonuje, że nigdy nie wziął od Krystiana F. żadnej łapówki. Uważa, że winę za to, że gangster wyszedł na wolność, ponosi szereg instytucji z sądem w Bytomiu na czele. Nikt bowiem nie sprawdził, czy przestępca rozpoczął leczenie po wyjściu na wolność.

- W dokumentacji medycznej wyraźnie zapisałem, że nikt nie powinien wypuszczać tego człowieka na wolność do czasu aż nie zgodzi się na operację - mówi Maciej S. - Stwierdziłem u niego objawy m.in. na podstawie wycinka.

Pracującego w strzeleckim szpitalu lekarza bronią jego koledzy.
- Maciej S. to bardzo dobry specjalista - mówi jeden z lekarzy. - Nie wierzę w to, że mógłby przyjąć od kogoś jakieś pieniądze. Prokuratura urządziła pokazówkę, żeby odwrócić uwagę opinii publicznej od tego, że ktoś, wypuszczając gangstera z więzienia, nie dopełnił obowiązków.

Rzecz w tym, iż na wiarygodności Macieja S. kładą się cieniem jego wcześniejsze problemy z prawem. Przed Sądem Rejonowym w Strzelcach Opolskich odpowiadał za wystawienie 48 recept na leki psychotropowe w zamian za łapówki. Medyk, wypisując je, miał się posługiwać prawdziwymi nazwiskami pacjentów, którzy nigdy tych lekarstw nie brali.

Przed Sądem Rejonowym w Głubczycach stanął natomiast za jazdę po pijanemu i próbę przekupstwa policjantki. Maciej S. został złapany za kierownicą, mając 1,7 promila alkoholu. Po wykonanych badaniach chciał podmienić próbki krwi.
- Za oba czyny został skazany nieprawomocnymi wyrokami - mówi Ewa Kosowska-Korniak, rzecznik Sądu Okręgowego. - Maciej S. dostał kolejno karę 6 i 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu. Jednak od sądowych wyroków się odwołał.
Teraz za poświadczenie nieprawdy w dokumentacji medycznej grozi mu ponadto do 10 lat więzienia.

Oskarżonych może być więcej

Krystian F. obecnie przebywa w areszcie. Ma na swoim koncie 33 zarzuty. Grozi mu do 12 lat więzienia. Akt oskarżenia przeciwko niemu liczy ponad 50 stron.
Prokuratura sprawdza obecnie, do kogo należał badany przez lekarza wycinek. Niewykluczone, że w tej sprawie przeprowadzone będą testy DNA, dzięki którym uda się stwierdzić, czy rzeczywiście nie należy on do Krystiana F. Śledczy próbują także dotrzeć do osoby, która mogła ten wycinek pobrać. Jeżeli uda im ustalić w tej sprawie więcej faktów, niewykluczone, że zarzuty usłyszą także inne osoby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska