ChKS Łódź - ASPR Zawadzkie 33-37

fot. Sławomir Jakubowski
Paweł Swat zdobył 11 bramek, w tym decydujące o wygranej.
Paweł Swat zdobył 11 bramek, w tym decydujące o wygranej. fot. Sławomir Jakubowski
Kluczem do wygranej okazała się zmiana taktyki. ASPR przegrywała do przerwy, ale potem świetnie kontrowała.

Protokół

Protokół

ChKS Łódź - ASPR Zawadzkie 33-37 (18-17)
ChKS: K. Łuczyński, Wnuk - Fałdrowicz 4, Ł. Łuczński, Mi. Kulisz 4, Witczak 6, Urbański 3, Walczak 2, Matusiak 1, Kuśmierczyk 3, Gajewski 7, Ma. Kulisz 2, Pieczyński 1, Kucharski. Trener Tomasz Walicki.
ASPR: Romantowski, Wasilewicz - Sadowski, Pietrucha 4, Krygowski 3, Kryński 3, Skowroński 6, Giebel 2, Galus 5, Swat 11, K. Dudkiewicz 3, Kubillas. Trener Giennadij Kamelin.

Sędziowali Robert Leszczyński i Marek Strzelczyk (Gdańsk). Kary: ChKS - 4 min; ASPR - 24 min. Widzów 200.

Osiągnięcie zespołu z Zawadzkiego w Łodzi jest tym większe, że niemal przez pół meczu grał w osłabieniu, a trzykrotnie w czterech przeciwko sześciu rywalom w polu.

Właśnie w okresie liczebnej przewagi łodzianie odskakiwali i w pierwszej połowie toczyła się zacięta walka. ASPR po dobrych rzutach Daniela Skowrońskiego i dynamicznych wejściach Artura Pietruchy zniwelowała dwie bramki straty, ale w 23. min przegrywała już 9-12, a następnie 11-14.

W ostatniej minucie pierwszej połowy po dwóch szybkich kontrach goście doprowadzili do remisu, jednak ostatni rzut gospodarzy dał im bramkową przewagę.

- W przerwie zdecydowaliśmy się na zmianę taktyki w obronie i ataku - relacjonuje trener Giennadij Kamelin. - Rywal zaskoczył nas bowiem agresywnością i wysokim ustawieniem defensywy, z czym nie najlepiej sobie radziliśmy.

Poza tym nasza gra nie była uporządkowana i sporo było przypadku. Drugie pół godziny rozpoczęło się od dwóch trafień miejscowych, którzy w 44. min wygrywali 26-23. Od tego momentu goście wzmocnili defensywę i skutecznie kontrowali.

To właśnie ten element okazał się kluczowy. Najpierw w 50. min ASPR doprowadziła do remisu, ale wówczas o dziwo trener Kamelin poprosił o czas.

- Ponieważ co chwila któryś z naszych zawodników lądował na ławce poprosiłem ich, aby po nieudanej grze w defensywie odpuszczali i głupio się nie ratowali, choćby ciągnięciem za koszulkę - zdradza Kamelin.

- Przy wyrównanych siłach mieliśmy bowiem szanse odpowiedzieć skutecznie w ataku. Do tego w ostatnich 10 min trzy znakomite interwencje zanotował bramkarz Łukasz Romatowski, który błyskawicznie "uruchamiał" Pawła Swata, a ten zdobył trzy bramki z rzędu i na minutę przed końcową syrena nasz zespół prowadził 36-32.

- Nasza gra nie była jeszcze taka jak ma być, ale cieszymy się z wygranej - dodał Kamelin. - Każdy chciał czasem za bardzo i stąd wkradały się błędy. Jednak ambitnie powalczyliśmy do końca i zostaliśmy nagrodzeni wygraną.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska