Chory w szpitalu nie ma już nazwiska

Redakcja
- Taka opaska to niezły pomysł, bo przecież nie każdy chce, żeby ktoś czytał na karcie, jak się nazywa i co mu jest - mówi Irena Gargała z Łosiowa, która leży na kardiochirurgii WCM.
- Taka opaska to niezły pomysł, bo przecież nie każdy chce, żeby ktoś czytał na karcie, jak się nazywa i co mu jest - mówi Irena Gargała z Łosiowa, która leży na kardiochirurgii WCM. Paweł Stauffer
Ze szpitalnych łóżek muszą zniknąć tzw. karty gorączkowe, a w przychodniach nie można pacjentów wywoływać po nazwisku. Tego wymagają unijne przepisy o ochronie danych osobowych.

Informacje o stanie zdrowia pacjenta to dane wrażliwe, intymne, dlatego należy to uszanować - przyznaje dr Marek Piskozub, dyrektor WCM w Opolu. - My już od pewnego czasu nie wieszamy w przyszpitalnych przychodniach list z nazwiskami pacjentów, nie wyczytujemy ich przez mikrofon. Na oddziałach szpitalnych nie umieszczamy też przy łóżkach kart chorych.

Dyrektor WCM uważa jednak, że żaden przepis nie może przesłonić zdrowego rozsądku.
- Nie posunęliśmy się aż do takiego absurdu, żeby lekarz, podchodząc do łóżka pacjenta, nie zapytał go dla pewności o imię i nazwisko - mówi dyrektor. - Chodzi o to, by nie doszło do pomyłki. Wśród chorych, jak i lekarzy na dyżurach jest rotacja, przecież nikt nie ma w głowie komputera. Zdarza się, że pacjent usiądzie na łóżku sąsiada. Bywa różnie...

Teraz hospitalizowany pacjent WCM dostaje opaskę na rękę, na zewnętrznej stronie jest jego kod, na wewnętrznej imię i nazwisko. To konieczne, bo personel nie może zeskanować danych pacjenta w każdym miejscu szpitala. Czytniki stacjonarne są na razie na bloku operacyjnym, w laboratorium i we wszystkich rejestracjach.

- Ale już pod koniec tego roku to się zmieni - mówi Marek Piskozub. - Lekarze dyżurni i pielęgniarki dostaną tablety, które pozwolą na odczytanie informacji przy łóżku pacjenta, odnotowanie podanego leku. Na modernizację systemu informatycznego dostaliśmy około 1,5 mln zł.

W przychodni "B-Med." w Kędzierzynie-Koźlu, w której przyjmują lekarze pierwszego kontaktu i specjaliści, wcześniej w poradniach wisiały listy pacjentów. Teraz dostają oni do rąk numerki.

- I bardzo to sobie chwalą - twierdzi dr Bożena Wąsiak, kierownik placówki. - Szkoda tylko, że niektórzy zapominają je potem oddać. Na respektowanie danych osobowych uczuliła nas dyrekcja ZOZ już w styczniu tego roku.

Pacjenci oddziału zakaźnego Szpitala Wojewódzkiego w Opolu są szczególnie wyczuleni na zachowanie tajemnicy. Choroby zakaźne to temat tabu. Wśród nich są też osoby z wirusem HIV.

- Na oddziale kart nie wieszamy, wywiad lekarski prowadzimy na osobności, a w przychodni przyszpitalnej wywołujemy pacjentów tylko po imieniu - mówi dr Wiesława Błudzin, ordynator oddziału. - Kartoteki z historiami chorób kładziemy na biurku odwrotną stroną. Jeśli wymieniamy uwagi między sobą o pacjentach, to robimy to w umówiony sposób, bez wymieniania nazwisk lub piszemy to na kartce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska