Chuligani biją w miejskich autobusach

Daniel Polak
W ciągu dnia jest w miarę bezpiecznie, ale wieczorem strach wsiadać.
W ciągu dnia jest w miarę bezpiecznie, ale wieczorem strach wsiadać. Daniel Polak
Mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla chcą, by MZK wynajęło firmę ochroniarską do pilnowania porządku na trasach.

Józef Balcer z Rady Osiedla Śródmieście codziennie dojeżdża do pracy z Kędzierzyna do Koźla. - Do autobusów aż strach wsiadać - przyznaje. - Wielokrotnie byłem świadkiem rozrób z udziałem chuliganów. Ich agresja skupia się nie tylko na pasażerach, ale także na kontrolerach biletów. Na trasach jest naprawdę niebezpiecznie.

Pan Balcer opowiedział nam zdarzenie, jakie miało miejsce kilka dni temu na trasie do Koźla. - Rewizorzy podeszli do grupki osób, w której byli m.in. Romowie, i zażądali biletów. Ci ostatni nie mieli ochoty okazać przejazdówek, tylko rzucili się na "kanarów". Jeden z nich ledwo uniknął ciosu "z główki". Rewizorzy wystraszyli się i uciekli - opowiada pasażer.

W aktach kędzierzyńskiej policji pełno jest takich spraw. Niestety, sprawców rzadko udaje się złapać, uciekają, zanim na miejsce przyjedzie policja.

- Moja firma sprawdza bilety w wielu miastach w Polsce, ale wszędzie jest spokój. Kędzierzyn-Koźle to wyjątek, tu jest bardzo niebezpiecznie - przyznaje Mirosław Baran, szef firmy Mir-Mar z Zawiercia, która od ponad 3 miesięcy sprawdza bilety w Kędzierzynie-Koźlu. On sam, sprawdzając bilety na jednej z tras, stracił przedni ząb.

- A mój kolega - porządne okulary. Baliśmy się, że nas skatują tak, że nie wyjdziemy z tego żywi - mówi szef Mir-Maru.

Było tak: Panowie weszli do autobusu, wyjęli legitymacje służbowe i poprosili o bilety. Wśród pasażerów znalazła się grupka młodych ludzi, którzy zamiast okazać przejazdówki, rzucili do rewizorów słowa "spier...". Kiedy kontrolerzy upomnieli się o dokumenty, by spisać gapowiczów, zostali brutalnie zaatakowani.

- Zachowywali się jak zwierzęta, bili na oślep. Nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkałem - mówi Mirosław Baran.

Podobne brutalne ataki powtarzały się wielokrotnie. Doszło do tego, że pracownicy Mir-Maru nie chcieli przychodzić na swoje dyżury. - Najgorzej jest w okolicach osiedla Port. Tam mieszka wyjątkowo dużo chuliganów. Gdy autobus przejeżdża przez to miejsce, czujemy się, jakbyśmy jechali na wojnę - opowiada szef Mir-Maru.

Kolejna podobna historia: pasażerowie straszyli jednego z kontrolerów, że będą go ścigali po pracy tak długo, aż - tu cytat - "nie powyrywają mu nóg z d...".
- Przyzwyczailiśmy się do tego, że nie jesteśmy lubiani. Ale żeby tak nas atakować? - opowiada jeden z rewizorów.

Kontrolerzy poprosili wreszcie o pomoc policję. Funkcjonariusze zapewniają, że od czasu do czasu pojawiają się w autobusach, także po cywilnemu. Przyznają jednak, że nie mają tylu ludzi, by robić to często.

Mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla zaproponowali, żeby MZK wynajęło prywatną firmę ochroniarską.
- Skoro nie da się w inny sposób zapewnić tam porządku, to jest jest to jedyne wyjście - uważa Józef Balcer z Rady Osiedla Śródmieście. - Poza tym tu nie chodzi tylko o bezpieczeństwo rewizorów, ale także samych pasażerów. Zwykli ludzie też boją się jeździć.

Prezes Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego Joanna Koziarska przyznaje, że pomysł mieszkańców jest ciekawy. - To prawda, że w autobusach nie jest bezpiecznie. Wiemy to nie tylko od pasażerów, ale i kierowców. Zastanowimy się nad tym, jak to zmienić, i sprawdzimy możliwość skorzystania z usług firmy ochroniarskiej. Trzeba byłoby się przede wszystkim dowiedzieć, ile to kosztuje - zaznacza prezes Koziarska.

Dodaje jednak, że najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby to nie przewoźnik sfinansował pracę ochroniarzy, ale gmina, która jest właścicielem MZK. W kozielskim magistracie też pytaliśmy o możliwość wynajęcia firmy ochroniarskiej do pilnowania porządku w autobusach. - Jak tylko prezydent wróci z Warszawy, to zajmie się tą sprawą - usłyszeliśmy od Małgorzaty Jasiulek, asystentki Tomasza Wantuły.

Przez pewien czas z rewizorami na trasy wyjeżdżali także strażnicy miejscy. Ale i oni odmówili pomocy na dłuższą metę, tłumacząc, że mają mnóstwo innych pilnych spraw. W efekcie kontrolerzy przestali w ogóle jeździć wieczorami, kiedy było najbardziej niebezpiecznie, a pojawiają się na trasach jedynie za dnia.

- Rozumiem ich obawy, ale to było niezgodne z zapisami umowy. Dlatego uzgodniliśmy jednak, żeby pracownicy tej firmy będą jeździli także wieczorami oraz w weekendy - zaznacza prezes MZK Joanna Koziarska.

Kierowcy miejskiego przewoźnika mówią, że ta sytuacja trwa już od kilku lat. Raz sami zagrozili nawet, że nie będą jeździli do Koźla-Portu, gdzie było najwięcej chuligańskich wybryków. Jedną z zabaw mieszkającej tam młodzieży było rzucanie w autobusy betonowymi elementami z mostu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska