Chuligani grozili ratownikom. Policja: Nic się nie stało

Redakcja
- Nie wiem, co policjantki zapisały w dokumentach, ale interwencja wyglądała żenująco - kwituje Grzegorz Nosal, ratownik WOPR.
- Nie wiem, co policjantki zapisały w dokumentach, ale interwencja wyglądała żenująco - kwituje Grzegorz Nosal, ratownik WOPR. Sławomir Mielnik
Funkcjonariuszki wezwane na interwencję kazały pokrzywdzonym przyprowadzić sprawców. Policja od sierpnia wyjaśniała sprawę, by w końcu stwierdzić, że kobiety... postąpiły jak należało.

Policjanci z zespołu kontrolnego KMP przyjrzeli się sprawie incydentu na kąpielisku po tekście w nto.
- Nie potwierdzono jednak zarzutów podnoszonych pod adresem interweniujących funkcjonariuszy - mówi Jarosław Dryszcz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.

Zapytaliśmy, na jakiej podstawie kontrolerzy wyciągnęli wnioski, że interwencja przebiegała jak należy.
- Przede wszystkim przebadano dokumentację, sprawdzono, jakie czynności zostały wykonane, rozmawiano z ludźmi - wylicza Jarosław Dryszcz.

Takim rozwojem sprawy zaskoczeni są ratownicy, którzy wzywali na pomoc policję.

- Po publikacji tego artykułu dostałem telefon z komendy i opisałem jak przebiegała ta interwencja - potwierdza Grzegorz Nosal, jeden z WOPR-owców. - Potwierdziłem wszystko to, co powiedziałem dziennikarce, dlatego jestem zaskoczony, że teraz policja się wypiera, iż taki incydent miał miejsce. Nie wiem, co policjantki zapisały w dokumentach, ale interwencja wyglądała żenująco - kwituje.

Do incydentu doszło w sierpniu na kąpielisku Bolko w Opolu. Pilnujący bezpieczeństwa ratownicy zwrócili uwagę chłopcu, który skakał do wody na główkę. Wtedy podszedł do nich rosły mężczyzna, nie związany z chłopcem, i zaczął rzucać pod ich adresem obelgami. Po chwili dołączył do niego kolega i zagrozili ratownikom, że po pracy się z nimi rozliczą. Agresywni plażowicze nie odpuszczali, dlatego ratownicy, w obawie, że zrealizują swoje groźby, wezwali policję.

- Przyjechały dwie młode funkcjonariuszki i powiedziały koledze ratownikowi, żeby przyprowadził im tych mężczyzn, którzy nam grozili - relacjonował wówczas Grzegorz Nosal. - Zaskoczyło nas to, ale kolega poszedł. Oczywiście nic nie wskórał, bo tamci mężczyźni odpyskowali mu tylko, że oni nigdzie nie zamierzają się ruszać, bo mają wakacje. Policjantki mówiły, że nie ma sensu, żeby one po nich szły, bo zanim dotrą na miejsce, mężczyźni zdążą wskoczyć do wody i odpłynąć

Z relacji ratowników wynikało, że ostatecznie funkcjonariuszki pofatygowały się do agresywnych plażowiczów, pouczyły ich, ale uznały, że tego, co usłyszeli od nich ratownicy, nie można uznać za groźby karalne.

- Ręce nam opadły, kiedy policjantki skwitowały, że może ci mężczyźni wcale nam nie grozili, tylko mówili po prostu, że się z nami rozliczą pieniężnie - wspomina Grzegorz Nosal.

Incydent rozegrał się na oczach plażowiczów. Efekt był taki, że WOPR-owcy do końca dnia mieli problem, aby zapanować nad kąpiącymi się ludźmi. - Kiedy zwróciliśmy uwagę mężczyźnie, który skakał na główkę, to wyśmiał nas, pytając, czy znowu wezwiemy policję - mówi rozżalony ratownik.

Świadkiem incydentu był m.in. opolski lekarz, który po publikacji zadzwonił do nas, aby potwierdzić, że w słowach ratownika nie ma ani odrobiny przesady. - Wyglądało to tak, jakby panie policjantki bały się, że wchodząc na plażę, pobrudzą sobie lakierki. Do dziś mam niesmak, kiedy o tym myślę, bo przecież następnym razem to ja mogę potrzebować pomocy - mówi i dodaje, że wynikami kontroli jest zaskoczony. - Widziało to mnóstwo osób, więc trudno przekonywać, że wszystkim się wydawało. Policja powinna przeprosić i wyciągnąć wnioski a nie iść w zaparte - kwituje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska