Cięcia kontrolowane

Drat
Jeżeli zlikwidowaliby nam oddział dziecięcy, to gdzie miałyby się leczyć nasze dzieci? - pyta Marta Mazur, pacjentka namysłowskiego oddziału położniczego. Na zdjęciu z nowo narodzonym synem.
Jeżeli zlikwidowaliby nam oddział dziecięcy, to gdzie miałyby się leczyć nasze dzieci? - pyta Marta Mazur, pacjentka namysłowskiego oddziału położniczego. Na zdjęciu z nowo narodzonym synem.
Zwiększenie liczby łóżek w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym oraz prywatyzacja kuchni i pralni - to tylko część pomysłów na poprawienie kondycji szpitala.

Placówka jest obecnie zadłużona na ponad 2 milionz złotych. Z każdym miesiącem jej zobowiązania powiększają się o kolejne 200 tysięcy złotych. Jednak jak zapewnia starosta namysłowski Andrzej Spór, mimo trudnej sytuacji finansowej żaden z działających w lecznicy oddziałów nie zostanie z tego powodu zlikwidowany.
- Chciałbym zdementować plotki o ewentualnym zamknięciu naszego szpitala, bo i takie pojawiają się wśród mieszkańców - wyjaśnia starosta. - Trzeba sobie powiedzieć, że sytuacja finansowa placówki nie jest dobra, a na więcej pieniędzy z Narodowego Funduszu Zdrowia nie mamy po prostu co liczyć. Pamiętamy, że urzędnicy funduszu proponowali nam zamknięcie oddziału dziecięcego. My natomiast wciąż szukamy w tej sprawie jakiegoś rozwiązania. Zaproponujemy, żeby został on przeniesiony w miejsce, gdzie obecnie działa już oddział noworodkowy, jako placówka podległa. Ci sami lekarze mogliby obsługiwać oba oddziały.

Natomiast dyrektor szpitala Mirosław Wójciak twierdzi, że konieczne będzie również przeprowadzenie - jak to określa - reorganizacji w wewnętrznym funkcjonowaniu szpitala. Części pracowników zatrudnionych w obsłudze placówki (sprzątanie, kuchnia itp.) zostanie zaproponowane założenie własnych firm lub przejście do przedsiębiorstw świadczących takie usługi.
- Pozwoliłoby to przynajmniej w niewielkim stopniu ograniczyć koszty związane z działalnością naszej placówki - mówi Wójciak. - Nie wiem jeszcze dokładnie, ile osób będą dotyczyć te zmiany. Wciąż prowadzimy rozmowy ze związkami zawodowymi. Moim zdaniem nie można mówić o żadnych zwolnieniach w naszym szpitalu, w wyniku których ludzie straciliby pracę. Jedynie - jak już wcześniej wspomniałem - chcemy, żeby ludzie ci pracowali w szpitalu, ale na innych zasadach.
Dyrektor dodaje, że konieczne jest też zwiększenie liczby łóżek w działającym w szpitalu Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym.
- Był pomysł - kontynuuje szef szpitala - żeby część łóżek przekazał nam powiat brzeski ze swojej placówki w Grodkowie, ale na razie skończyło się tylko na rozmowach w tej sprawie. Obecnie mamy 24 miejsca w naszym zakładzie i placówka notuje straty. Chcąc wyjść na zero, musimy mieć co najmniej w hospicjum te 45, a nawet 50 łóżek. Nie wiem jednak, czy uda się nam wynegocjować z Funduszem zgodę na powiększenie tej placówki. Trudna sytuacja jest również z naszym hospicjum. Rozważamy możliwość przekazania prowadzenia tej działalności zakonowi bonifratrów, który przejął od nas budynek po oddziale dziecięcym. Długoterminowa opieka jest bardzo droga, a my mamy problemy z zakontraktowaniem bieżących usług.
O planowanych zmianach w szpitalu jego szefowie oraz przedstawiciele starostwa rozmawiali już ze związkami zawodowymi oraz personelem placówki. Dyrektor Wójciak twierdzi, że rozmowy są - jak to nazwał - na dobrej drodze. A co na temat proponowanych zmian sądzą związkowcy?
- Dyrekcja i tak je wprowadzi bez względu na to, co powiedzą związkowcy - uważa Elżbieta Wierzchowska, przewodnicząca związku zawodowego "Alternatywa". - Naszym zadaniem jest przypilnowanie tego, żeby wszyscy pracownicy odchodzący z naszych etatów znaleźli powtórne zatrudnienie w firmach świadczących usługi dla lecznicy. Mamy obiecane, że zostanie zrobione wszystko, aby tak się stało.
- Prowadziliśmy rozmowy z naszą dyrekcją, w wyniku których ustaliliśmy, że nie będzie zwolnień wśród białego personelu średniego - mówi Bogdan Bzowski, wiceszef Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych szpitala w Namysłowie. - Część załogi, w obawie przed zwolnieniami, skorzysta z wcześniejszych emerytur. Na inne formy zwolnień naszych ludzi na pewno się nie zgodzimy...

Tymczasem o swój byt wciąż obawiają się pielęgniarki z hospicjum. Placówka działa zaledwie od dwóch lat, a przez większość tego okresu w szpitalu poważnie mówi się o jej likwidacji.
- Słyszałyśmy, że bonifratrzy nie będą chcieli nas przejąć. Mówię tutaj o całym personelu - poinformowała nas jedna z pielęgniarek proszących o zachowanie anonimowości. - Powiem szczerze, że w takiej atmosferze ciężko się pracuje. Ale kto to wie, co z nami dalej będzie? Na spotkaniu z władzami powiatu i dyrekcją szpitala wszyscy deklarowali, że nas nie zlikwidują.
Jak się okazuje, reorganizacja i próba redukcji długu, jaka niebawem czeka namysłowski szpital, nie jest jedynym problemem placówki.
- Czeka nas również problem podjęcia zupełnie nowej inwestycji w szpitalu - dodaje starosta Spór. - Chodzi o dobudowanie zupełnie nowej części z nowoczesnym blokiem operacyjnym. Przy tej okazji myślimy o pieniądzach z Unii Europejskiej, jako jednym ze źródeł finansowania tego przedsięwzięcia. W tej chwili mamy już koncepcję, której realizacja kosztowałaby około 10 milionów złotych. Jeżeli udałoby się nam pozyskać te fundusze, to termin realizacji byłaby wówczas wyznaczony na lata 2004 - 2006. Ale jak mówię: wszystko zależy od pieniędzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska