To, że służby bezpieczeństwa inwigilowały prawicę i lewicę w III RP, to nie jest nic nowego. Proceder ujawnił 9 lat temu minister Siemiątkowski. Co innego jednak wiedzieć, a co innego zobaczyć dokumenty.
UOP łamał prawo, i to jest poza dyskusją. Równie ważne jest ustalenie, kto był zleceniodawcą. A właściwie powinno być, bo na razie ujawnione dokumenty stają się orężem w bieżącej rozgrywce PiS i PO. A tu ustala się winnych - jak komu pasuje. Premier już powiedział, że o inwigilacji prawicy (o lewicę nikt się nie upomina) musiał wiedzieć Jan Rokita, szef URM za czasów premier Suchockiej.
Tymczasem w opublikowanych dokumentach nie ma śladu, które by to potwierdzały.
Już widać, że zawartość szafy płk. Lesiaka wysypie się na głowy polskiej prawicy. Najprawdopodobniej z taką intencją została ujawniona przez SLD-owskiego szefa służb w 1997 roku. Gdy prawica okłada się po szczękach i tnie się teczkami, lewica zaciera ręce. Czas działa na jej korzyść. PiS i PO zmarnowały rok na kłótniach. I dalej idą na wyniszczenie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?