Ciecierzyn. Wyrok za dzieciobójstwo - sąd znacząco obniżył kary matce i ojcu skazanym za zabójstwo czterech noworodków

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
W pierwszej instancji proces toczył się przed Sądem Okręgowym w Opolu. To tu zapadł wyrok dożywotniego więzienia dla rodziców zamordowanych noworodków.
W pierwszej instancji proces toczył się przed Sądem Okręgowym w Opolu. To tu zapadł wyrok dożywotniego więzienia dla rodziców zamordowanych noworodków. archiwum
Zabójstwo noworodków w Ciecierzynie. Ta zbrodnia zelektryzowała nie tylko mieszkańców Opolszczyzny. Sąd Okręgowy w Opolu skazał matkę i ojca na dożywocie, ale oboje uznali, że to zbyt surowa kara i złożyli apelacje. Sąd drugiej instancji w poniedziałek (26 kwietnia) złagodził im wyroki.

- W przypadku Aleksandry J. sąd uznał, że kary jednostkowe, czyli po 25 lat za każde zabójstwo, co w sumie skutkowało wymierzeniem dożywocia, były rażąco surowe. Wziął pod uwagę, m.in. stan psychiczny oskarżonej, trudną sytuację życiową i wpływ partnera, ale podkreślił, że miała ona wybór, dlatego dożywocie zastąpił karą 25 lat więzienia - mówi Małgorzata Lamparska z Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, który rozpatrywał sprawę w drugiej instancji.

Łagodniejszy wyrok usłyszał też Dawid W., który za kratkami ma spędzić 15 lat, a nie jak wcześniej orzekł sąd w Opolu - dożywocie.

- W tym przypadku sąd uznał, że jego zachowanie nie było sprawstwem i podżeganiem, ale pomocnictwem - wyjaśnia sędzia Lamparska.

Proces w głośnej sprawie zabójstwa czwórki noworodków w Ciecierzynie pod Byczyną ruszył pod koniec września 2019 roku. Pół roku później sąd w Opolu uznał, że 30-letnia dziś Aleksandra J. oraz jej o 9 lat starszy partner zasłużyli na karę dożywotniego więzienia.

- Sąd zadawał sobie pytanie, co wydarzyło się w roku 2013, że matka, która właściwie opiekowała się pierworodnym synem, dopuściła się okrutnej zbrodni wobec kolejnego dziecka - uzasadniał wówczas takie rozstrzygnięcie sędzia Dariusz Kita z Sądu Okręgowego w Opolu. - W ocenie sądu to Dawid W. podżegał oskarżoną do popełnienia przestępstwa. Wiedział, że Aleksandra J. urodziła dziecko i nakłonił ją do zabicia noworodka płci męskiej mówiąc: "wiesz, co masz zrobić". To miało wpływ na kolejne czyny. Pozostałe dzieci zostały odczłowieczone, kolejnym działaniom oskarżonej nie towarzyszyły żadne emocje. Aleksandra J. pozbywała się w ten sposób problemu, a za każdym razem doświadczała pomocy ze strony Dawida W.

Matka zabitych dzieci początkowo wzięła winę na siebie. Twierdziła, że nikomu nie mówiła o ciążach. W czasie procesu zmieniła jednak zdanie i obciążyła konkubenta. Wyjaśniała, że obawiała się zemsty ze strony partnera i tego, że mógłby jej odebrać ich pierworodnego syna, którego wspólnie wychowywali.

Kobieta przed prokuratorem ze szczegółami opisała szokujące zbrodnie, do których czterokrotnie dochodziło w domowych zaciszu. O jednej z nich mówiła: "Urodził się chłopiec. Nie pamiętam, czy płakał, ale pamiętam, że złapał mnie za palec, a ja go tak bardzo przepraszałam. Później zapakowałam go do czarnego worka".

Aleksandra J. i Dawid W. byli parą od 2010 roku. Po roku urodził im się syn, którego wspólnie wychowywali. Gdy rodzice usłyszeli wyrok dożywotniego pozbawienia wolności chłopiec miał zaledwie 8 lat, a jego świat wywrócił się do góry nogami. Po tym, jak sprawa wyszła na jaw, a rodzice trafili do aresztu, dziecko znalazło się w placówce opiekuńczej. Później zajęła się nim babcia.

O tym, jaki dramat skrywał dom w Ciecierzynie pod Byczyną cała Polska usłyszała w grudniu 2018 roku. Policjanci na jednej z posesji znaleźli szczątki czwórki noworodków, które przyszły na świat w latach 2013-2018.

Ich matka, Aleksandra J., przyznała się do zabicia dzieci. Zeznała, że rodziła sama w domu i dusiła noworodki, wkładając je do reklamówki. W przypadku najstarszego dziecka, urodzonego w sierpniu 2013 roku, prokuratura przyjęła, że oskarżona dodatkowo zacisnęła na szyi noworodka pętlę z elastycznego materiału, co spowodowało gwałtowne uduszenie.

Nie wiadomo, jak potoczyłaby się historia tej rodziny, gdyby nie sygnały od mieszkańców. Krótko przed zatrzymaniem, jesienią 2018 roku, pracownica Ośrodka Pomocy Społecznej w Byczynie została zaczepiona przed sklepem przez kobietę, która powiedziała, że Aleksandra J. prawdopodobnie znowu jest w ciąży. To była już kolejna sytuacja, gdy późniejsza oskarżona wyglądała, jakby spodziewała się dziecka, ale noworodek w rodzinie się nie pojawiał, choć ciążowy brzuch znikał.

Tuż przed ostatnią zbrodnią pracownicy socjalni rozmawiali z kobietą, ale ta zaprzeczała, że jest w ciąży. Kilka tygodni później informacja o poczwórnej zbrodni wstrząsnęła całą Polską.

Rozstrzygnięcie Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu jest prawomocne.

Styczeń 2015W styczniu 2015 roku, gdy zaczęły się bóle porodowe, Iwona J. była w mieszkaniu ze swoim partnerem. Powiedziała, że choruje na raka i to stąd te bóle. Kazała też mężczyźnie wyjść z mieszkania. Przerażony konkubent wezwał nawet pogotowie, bojąc się o stan – jak sądził – chorej partnerki, ale ono zostało ostatecznie odwołane. W samotności Iwona J. urodziła synka, którego chwilę później udusiła ręcznikiem. Następnie ciało owinęła folią, włożyła w poszewkę poduszki i zakleiła taśmą izolacyjną. Pakunek umieściła w skrzynce na narzędzia, stojącej na balkonie. Kilka tygodni później kobieta kazała zakopać swojemu partnerowi skrzynię w lesie. Zrobił to, ale twierdził, że nie wiedział, iż wewnątrz są zwłoki dziecka. Sprawa wyszła na jaw po roku, gdy kobietą zainteresowała się opieka społeczna.

Makabryczne dzieciobójstwa. 16 zbrodni, które wstrząsnęły Po...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska