Ciężarna pacjentka z podejrzeniem koronawirusa: przeżyłam gehennę

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
archiwum
Kobieta w zaawansowanej ciąży blisko terminu porodu trafiła do szpitala w Strzelcach Opolskich. Personel poród przyjął. Potem pacjentka została odesłana karetką do szpitala w Raciborzu. - Podróż była koszmarem - opowiada pani Elżbieta.

Pani Elżbieta trafiła do szpitala w Strzelcach Opolskich w niedzielę 30 sierpnia ok. 20.30 z silnymi bólami okolic brzucha. Na drugi dzień pobrano od niej wymaz do zbadania pod kątem obecności koronawirusa w organizmie.

W trakcie dalszych badań matki i płodu okazało się, że dziecko może być niedotlenione. W związku z tym personel podjął decyzję o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia.

Zabieg się udał, ale niedługo po tym do szpitala przyszła informacja, że pacjentka ma dodatni wynik testu (jest zarażona). W związku z tym kobieta została przetransportowana karetką do szpitala w Raciborzu, gdzie znajduje się oddział zakaźny.

W czwartek przedstawiciele szpitala w Strzelcach Opolskich zapewniali, że wszystkie procedury zostały zachowane. Jednak pani Elżbieta relacjonuje, że przeżyła gehennę.

- Umieścili mnie w karetce, pomimo ogromnego bólu, świeżo po cesarskim cięciu - opowiada pacjentka. - W ten sposób musiałam jechać przez ok. 60 kilometrów, bo taka odległość dzieli oba szpitale. Personel w Raciborzu był zdziwiony, że ktokolwiek zezwolił na mój transport w takim stanie.

Pani Elżbieta uważa, że cierpienie było niepotrzebne. - Chciałam zostać w izolatce w strzeleckim szpitalu i tam czekać na drugie badanie pod kątem koronawirusa - tłumaczy, dodając, że kaszel, który jej towarzyszy wynika z astmy, o czym informowała personel. - Wiem, że inne szpitale korzystają w pilnych przypadkach z transportu śmigłowcem medycznym. Nie rozumiem, czemu w moim przypadku wezwano karetkę.

W szpitalu w Raciborzu personel także zlecił przeprowadzenie testu - wynik okazał się ujemny. Potem był jeszcze jeden test - także ujemny.

- Mam ogromny żal do laboratorium, które badało mój wymaz - dodaje pani Elżbieta. - Nie dość, że czekałam na wynik 2 dni, to jeszcze jego dokładność stoi pod dużym znakiem zapytania. Wszystkie osoby, z którymi dotychczas rozmawiałam, zasłaniają się procedurami, a ja nikomu nie życzę takich procedur. Moja córeczka na szczęście jest zdrowa, a ja dochodzę do siebie po całej tej sytuacji.

Pani Elżbieta i jej nowo narodzona córeczka opuściły już szpital w Raciborzu.

- Ale teraz nie mogę zobaczyć się z mężem i z dziećmi. Tu kolejny absurd - moja rodzina jest do środy objęta przymusową kwarantanną, bo miała kontakt ze mną, a ja ostatecznie jestem przecież zdrowa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska