Ciuciubabka w Grudyni trwa dalej

Michał Wandrasz
Majątek zajmowany bezprawnie przez Przedsiębiorstwo Produkcji Sadowniczej w Grudyni wciąż nie może wrócić do właściciela.

Wczoraj sąd w Głubczycach miał podjąć decyzję w sprawie skargi złożonej przez właścicieli PPS "Grudynia" S.A. Powołując się na rzekome nieprawidłowości w postępowaniu komornika, chcieli oni doprowadzić do tego, by zajmowany przez nich bezprawnie majątek należący do skarbu państwa nadal pozostał w ich rękach. Ich, czyli profesora Stanisława Pasyka - głównego udziałowca firmy - oraz Bartosza Buczka - od niedawna dzierżawcy majątku, który PPS "Grudynia" przed laty kupiła, ale za niego nie zapłaciła.

- Sąd uznał, że skarga nie ma podstaw merytorycznych i ją oddalił, obciążając skarżącego kosztami postępowania - informuje Zbigniew Harupa, przewodniczący głubczyckich Stałych Roków Sądowych.
- Innymi słowy postępowanie komornicze, na które strona się skarżyła, było zgodne z prawem. Strona skarżąca wnosiła o umorzenie postępowania egzekucyjnego.
O zagmatwanej sytuacji PPS "Grudynia" SA piszemy na łamach "NTO" od kilku miesięcy. Głównym udziałowcem firmy jest znany polski kardiochirurg Stanisław Pasyk z Zabrza. Kilka procent akcji należy do załogi. Firma przed kilkoma laty kupiła część majątku, a pozostałą część dzierżawiła od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Sęk w tym, że za 350 hektarów, których stała się właścicielem, zapłaciła tylko pierwszą ratę. Zalega także z opłatą za dzierżawę pozostałych kilkuset hektarów. AWRSP podała firmę do sądu i wygrała. Wyrok trafił do komornika, który od miesięcy nie może odzyskać majątku.

W połowie maja okazało się, że zajmowany bezprawnie majątek został uchwałą walnego zgromadzenia spółki wydzierżawiony Bartoszowi Buczkowi - człowiekowi, na którym ciąży prawomocny wyrok za rozbój dokonany przed kilkoma laty pod Częstochową. Buczek nie siedzi w więzieniu tylko dlatego, że jego prawnicy wykorzystują wszelkie możliwe kruczki prawne, aby odwlec moment posadzenia swego klienta za kratki. Jego brat, który dokonał z Bartoszem rozboju, wykorzystał już wszystkie możliwe uniki i jest już poszukiwany do odsiedzenia kary.
Kolejne zażalenia Bartosza Buczka na decyzję o osadzeniu w więzieniu miało być rozpatrywane przez Sąd Okręgowy w Częstochowie w poniedziałek. Posiedzenie nie odbyło się, gdyż... do sądu nie dotarł dowód doręczenia Buczkowi zawiadomienia o rozprawie. Po prostu Buczka nie odnaleziono pod wskazanym przez jego adwokatów adresem w Mysłowicach. Tymczasem, według naszych ustaleń, Bartosz Buczek, jako przykładny rolnik doglądający swego majątku, jest prawie codziennie w Grudyni lub w pobliskim pałacu w Jakubowicach, gdzie ma kwaterę.

Obecnie na terenie dawnego zakładu sadowniczego działają dwie firmy - upadające PPS "Grudynia", w którym do końca czerwca pracuje jeszcze tylko niecałe dwadzieścia osób (resztę zwolniono wcześniej), oraz gospodarstwo rolne Bartosza Buczka. Część osób ze zwolnionej załogi przyjęło od niego propozycję zatrudnienia.

Bartosz Buczek jest synem Andrzeja Buczka - członka rady nadzorczej PPS "Grudynia" i biznesmena ze Śląska ściganego od kilkunastu dni listem gończym wydanym przez sąd w Katowicach. Według prokuratury Andrzej Buczek przywłaszczył sobie co najmniej 268 tysięcy złotych od najemców lokali w biurowcu likwidowanego Kombinatu Przedsiębiorstwa Budownictwa Ogólnego "Zagłębie", w Sosnowcu. Za pobierane bezprawnie pieniądze z wynajmu Buczek kupił następnie budynek, za który wcześniej wpłacił tylko część należności. Syndyk, który sprzedał Buczkowi budynek KPBO "Zagłębie" jest już od kilkunastu dni aresztowany.
- Skarga tamtej strony została wprawdzie oddalona, ale jednocześnie wnieśli oni kolejne zażalenie, wynajdując jakieś urojone uchybienia formalne - poinformował nas wczoraj zirytowany Wacław Landwójtowicz, zastępca dyrektora opolskiego oddziału Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. - Jest to ewidentna gra na zwłokę. My zaś do czasu, aż wszystko nie będzie formalnie załatwione, nie możemy wkroczyć na ten teren, bo gdybyśmy zrobili cios nie tak, to mogliby nas podać do sądu o straty, jakie ponieśli. Takie mamy prawo.

Jak zapowiadają przedstawiciele AWRSP, pracująca tylko do końca miesiąca kilkunastoosobowa załoga Grudyni i dawni jej pracownicy zostaną przyjęci z powrotem do pracy, gdy tylko agencja przejmie majątek. Nikt jednak nie jest w stanie powiedzieć, kiedy to nastąpi. Na razie więc agencja pomoże finansowo w organizacji letniego wypoczynku dla dzieci pracowników "Grudyni" oraz dołoży 10 tysięcy złotych koniecznych do powstania w miejscowej szkole stołówki. Posłowie SLD Aleksandra Jakubowska i Jerzy Szteliga chcą opłacić kolonie dla dwojga dzieci pracowników. Szukają sponsorów, którzy sfinansują wyjazd pozostałych dzieci z Grudyni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska