Co dalej ze Startem Namysłów? Gdzie się podziała euforia sprzed roku?

fot. Archiwum
Po awansie była wielka feta z udziałem fanów, ale już pod koniec obecnego sezonu trybuny na meczach Startu coraz częściej świeciły pustkami.- Część kibiców woli zwycięstwa w IV lidze niż porażki w III - uważa wiceprezes Mirosław Wójciak.
Po awansie była wielka feta z udziałem fanów, ale już pod koniec obecnego sezonu trybuny na meczach Startu coraz częściej świeciły pustkami.- Część kibiców woli zwycięstwa w IV lidze niż porażki w III - uważa wiceprezes Mirosław Wójciak. fot. Archiwum
Rok temu po awansie Startu do piłkarskiej III ligi świętowali kibice, działacze i futboliści. Dzisiaj, po szybkim spadku, dominuje rozgoryczenie.

Święto skończyło się już jesienią, bo w pierwszej rundzie namysłowianie zgromadzili zaledwie 7 punktów w 14 meczach. Działacze zatrudnili nowego trenera, zespół wzmocniło pięciu nowych piłkarzy i wiosną Start zgromadził... kolejne 7 punktów.

- Wróciłem do Startu w 2007 roku i w ciągu 2,5 roku zbudowaliśmy silny klub. A dzisiaj to wszystko jest marnowane - mówi z żalem Krzysztof Gnacy, trener pierwszej drużyny do grudnia ubiegłego roku.

- Awans wywalczyliśmy praktycznie samymi wychowankami, którzy grali za darmo, ja również nie brałem pieniędzy, z pomocą miasta udało się zamontować nowoczesne nawodnienie boiska, atmosfera była świetna.

Według Gnacego problem zaczął się, kiedy poprosił zarząd o wzmocnienia: - Potrzebowałem pięciu nowych zawodników, dostałem tylko jednego i do tego jeszcze dwóch odeszło na początku sezonu. A potem żadnego spotkania nie rozegraliśmy w pełnym składzie.

Czasami dopiero w autobusie przed wyjazdem na mecz dowiadywałem się, że nie będę miał 2-3 zawodników.
Na wzmocnienia działacze zdecydowali się dopiero w zimowej przerwie. - Przyszli nowi zawodnicy, z doświadczeniem z III ligi, o których ja mogłem tylko marzyć, a drużyna zgromadziła tyle samo punktów.

Zdaniem Gnacego klub po spadku może mieć problemy nawet z utrzymaniem się w IV lidze. Jednak obecni działacze Startu są optymistami. - Nie robimy tragedii ze spadku, nie mamy pretensji do zawodników - mówi Mirosław Wójciak, wiceprezes Startu.

- Po prostu nie było nas stać na silniejszą drużynę i od początku nastawialiśmy się na walkę o utrzymanie. To jest klub bez wielkich sponsorów, a wyjazdy po 250 kilometrów bardzo dużo kosztują. Myślę zresztą, że wielu kibiców woli zwycięstwa w IV lidze niż porażki w III. Trener Bogdan Kowalczyk chciałby pozostać szkoleniowcem na kolejny sezon i nie ukrywa, że marzy o ponownym awansie.

- Słabe wyniki biorę na siebie, ale byliśmy gorsi od rywali nie tylko sportowo, ale też pod każdym innym względem. Mimo to, jeśli udałoby się utrzymać obecną kadrę, to znów można byłoby powalczyć. Ale z drugiej strony wiadomo, że my nie płacimy zawodnikom za grę, a ci chłopcy, którzy nas wzmocnili, przyszli bo chcieli występować w III lidze. Teraz nie mamy już takiego atutu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska