Dane GUS nie pozostawiają wątpliwości: Polak z kotleta smażonego w panierce nie zrezygnuje. Mięso to podstawa naszej diety - jemy go aż 5,5 kilograma miesięcznie, z czego 3 kilo to dania mięsne (reszta to wędliny). Najczęściej na naszych talerzach ląduje wieprzowina - schaboszczak lub mielony. Reguła ta potwierdza się w opolskich barach, także tych z nazwy "mlecznych".
- Wszystko to prawda - komentuje statystyczny jadłospis Janina Skarżyńska z baru mlecznego Kubuś w Opolu-Sprzedajemy obiady abonamentowe i proporcje układają się w ich przypadku następująco: na 200 dań 30 porcji to np. naleśniki. Reszta - dania mięsne ze schabowym na czele, potem liczy się mielony, pieczeń, flaczki... I to także teraz, w upały.
Monika Szemiczek z baru Starówka w Opolu potwierdza: - Do tej listy dokładam jeszcze roladę z kluskami śląskimi - mówi. - Latem sprzedajemy nawet więcej zestawów z roladą niż jesienią czy zimą, może to za sprawą gości z Niemiec, którzy uwielbiają śląskie kluski.
Z dań bezmięsnych - z kotletami rywalizują jedynie pierogi ruskie i naleśniki na słodko.
- Ale to w sumie nierówna walka - uśmiecha się pani Monika. - Mięsnych dań sprzedajemy na miejscu dziennie co najmniej pół setki! W przypadku dań zamawianych na wynos też dominują mięsa, ewentualnie krokiety i bigos. Jak zwracają uwagę osoby prowadzące bary, mięso preferują i starsi, i młodsi.
- Kiedyś osoby starsze, na przykład emeryci, prosiły nas aby przygotować mięso dietetycznie, np. pieczone czy duszone w warzywach. Teraz wybierają tradycyjne, smażone. Nawet nie pytają o te potrawy dietetyczne - twierdzi Janina Skarżyńska.
Polacy nie tylko odwrócili do góry nogami piramidę żywieniową, czyniąc z jej podstawy zestaw: mięso plus kartofle (bo ziemniaków jemy miesięcznie nawet 5 kilo). Zjadamy też ponad dwa razy więcej cukru, niż zaleca Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) - czyli 1,5 kg cukru miesięcznie. Słodzimy na potęgę napoje, zajadamy się dżemami, wyrobami cukierniczymi.
Wygodne i niezdrowe
Skąd takie przywiązanie Polaków, i to bez względu na wiek, do kuchni rodem z PRL-u?
Dietetyczka Małgorzata Kultys wyjaśnia: - Nasze zamiłowanie do czerwonego smażonego mięsa wynika nie tylko z tradycji i rozsmakowania się w panierce, ale i z wygody. Bo smażenie to najszybszy sposób obróbki mięsa. Jego pieczenie czy duszenie jest o wiele zdrowsze, ale też czasochłonne. Polacy są zapracowani, tak więc moda na slow food to jedno, a realia to drugie.
Smażone dania są nie tylko ciężkostrawne i tuczące. A nade wszystko bardzo niezdrowe.
- Podczas ich obróbki w wysokiej temperaturze białka i tłuszcze zamieniają się w związki, które mogą mieć nawet działanie rakotwórcze - mówi dietetyczka. - Natomiast ilości cukrów, jakie spożywamy, to zatrważająca dawka. Szczególnie że przyjmowanie cukrów sprzyja wszystkim tzw. chorobom dieto zależnym z miażdżycą i cukrzycą na czele.
Dietetycy zalecają też zastąpienie ziemniaków kaszami i ryżem, dzięki nim spożywamy węglowodany złożone - główny składnik energetyczny. Połowę naszego obiadowego talerza powinny też zajmować warzywa - najlepiej w postaci surówek. A zamiast mięsa czerwonego warto jeść więcej ryb.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?