Co ciekawe, swoich zobowiązań nie regulują na czas nie tylko spółki, których raporty finansowe pokazują bardzo złą kondycję przedsiębiorstwa. Wśród 61 firm wpisanych do Krajowego Rejestru Długów tylko 9 znajduje się w upadłości układowej bądź likwidacyjnej.
Sytuacja robi się jeszcze ciekawsza, jeśli podzielimy notowane w KRD spółki na te, które w ostatnich czterech kwartałach mogą pochwalić się zyskiem i te, które w tym czasie zanotowały stratę netto. Ponad połowa, bo 31 z 61 giełdowych dłużników należy bowiem do pierwszej grupy spółek.
- Choć zysk to jedynie wielkość księgowa i jeszcze nie świadczy o tym, że spółka generuje pieniądze, to niewątpliwe dane te nie pokazują najlepszego obrazu mentalności płatniczej części giełdowych spółek – podsumowuje Adam Łącki, prezes zarządu Krajowego Rejestru Długów.
Warto też dodać, że 8 z 61 zadłużonych spółek notowanych na GPW w tym roku wypłaciło dywidendę.
– Spółki, dzieląc się zyskami ze swoimi akcjonariuszami, często chcą pokazać swoją ugruntowaną pozycję rynkową i finansową. Zdarza się jednak, że zapominają o kontrahentach – dodaje Łącki KRD.
Dopisanie firmy do Krajowego Rejestru Długów to nie jest powód do chluby, a niezapłacone w terminie zobowiązania mogą doprowadzić nie tylko do straty kontrahenta, któremu firma nie zapłaciła na czas. Negatywnym skutkiem może być także pogorszenie wizerunku i co za tym idzie gorsze warunki, na których będą zawierane umowy w przyszłości.
- Spółki publiczne, czyli takie, których akcje są przedmiotem obrotu na giełdzie, mają do stracenia znacznie więcej. Tutaj zarządy firm muszą walczyć także o korzystny kurs akcji, a temu z pewnością nie sprzyjają informacje o niezapłaconych na czas zobowiązaniach. Z tego też powodu windykacja spółek publicznych jest zazwyczaj łatwiejsza – twierdzi Radosław Koński, dyrektor Departamentu Windykacji w firmie Kaczmarski Inkasso. – Oczywiście wyłączając spółki będące w upadłości – dodaje Koński.
Rząd robi poduszkę na ewentualne spowolnienie gospodarcze