Coraz częściej zamawiamy gotowe produkty na Wigilię

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Bar "Pierożek” z ul. Dambonia w Opolu, podobnie jak inne opolskie                      punkty gastronomiczne, już przyjmuje zamówienia na wigilijne i świąteczne potrawy. Ręcznie lepione pierogi i uszka mają  smakować jak domowe.
Bar "Pierożek” z ul. Dambonia w Opolu, podobnie jak inne opolskie punkty gastronomiczne, już przyjmuje zamówienia na wigilijne i świąteczne potrawy. Ręcznie lepione pierogi i uszka mają smakować jak domowe. Sławomir Mielnik
Gotowe produkty na wigilijny stół, szczególnie te pracochłonne, cieszą się coraz większym powodzeniem wśród Opolan.

Lista chętnych na uszka czy pierogi z baru "Pierożek" na osiedlu Dambonia rośnie z dnia na dzień. - Wielu naszych klientów to osoby starsze, choć z kolei w punkcie na osiedluArmii Krajowej dominują klienci w średnim wieku. Więc trudno jednoznacznie scharakteryzować kupujących - zastanawia się Anna Orlik, współwłaścicielka baru na osiedlu Dambonia.

Szacuje, że w trzech opolskich barach tej firmy pracownicy przygotują na świąteczne stoły opolan około 500 kilogramów uszek i po jakieś 2400-2700 porcji najpopularniejszych pierogów z kapustą i grzybami.

Do tego w mniejszych ilościach inne produkty. W przedświątecznym okresie "Pierożek" angażuje do wykonania zamówień dodatkowe osoby.

Ruch w przedświątecznych zamówieniach daje się odczuć także w innych opolskich barach i firmach cateringowych. W "Kubusiu" na Malince informują nas, że im wcześniej złożymy zamówienie, tym bardziej dogodny termin odbioru będziemy mogli wybrać, nawet w samą Wigilię.

Zofia Rząsa, kierownik działu branżowego z PSS "Społem" w Opolu, które jest właścicielem m.in. dwóch miejskich barów "Kubuś", mówi, że firma ma stałą klientelę, która docenia domowy smak produktów.

- Robimy je ręcznie według tradycyjnych receptur, stąd takie zainteresowanie naszymi uszkami, pierogami, gołąbkami czy krokietami - podkreśla pani Zofia.

Domowy, tradycyjny smak świątecznych potraw podkreślają wszyscy ich wytwórcy. Zapewniają, że jeśli na przykład w nazwie są grzyby, to te prawdziwe, leśne, są także w środku pierogów czy uszek. Rodzina Anny Orlik, współwłaścicielki "Pierożka", w Wigilię także je uszka i pierogi z baru. - Są czasochłonne, w domu nie zdążyłabym ich zrobić - ocenia Anna Orlik.

Z analiz listy zamówień wynika, że najbardziej "chodliwe" są właśnie te potrawy, na których przygotowanie potrzeba dużo czasu, czyli uszka, pierogi, gołąbki, krokiety, karp w galarecie czy po grecku.

Kilogram uszek kosztuje w barach, które sprawdziliśmy, od 50 do 59 zł, w restauracjach - drożej.

W opolskim "Rybeksie" atmosfery przedświątecznej jeszcze nie daje się odczuć. - U nas ruch robi się tuż przed świętami. Do łask wrócił teraz tradycyjny karp, którego jeszcze kilka lat temu wypierały ryby morskie. Tyle że klienci coraz częściej wolą kupić karpia już zabitego i wypatroszonego niż żywego - mówi Grzegorz Zapotoczny, współwłaściciel firmy.

Coraz więcej osób decyduje się także na kupno już przyrządzonej ryby po grecku czy nawet usmażonej. Za tę pierwszą trzeba zapłacić 17 zł za kilogram, za usmażoną tuszę, zależnie od gatunku, od 2,80 zł do 5,80 zł za 100 g. Najtańszy jest morszczuk, najdroższy - halibut, karp - po 4,50 zł.

Z propozycjami składania zamówień na święta wychodzą też opolskie cukiernie. Jednak jak mówi Irena Malik z cukierni "Malik", ogromny wybór powoduje, że klienci często nawet nie zamawiając, pojawiają się po ciasto tuż przed świętami.

Pytana o to, które ciasto jest tańsze - zrobione w domu czy to z cukierni, Irena Malik odpowiada tak: - Jeśli na świątecznym stole wystarczy nam jeden rodzaj, to produkty na blaszkę sernika będą tańsze - przyznaje, ale zaznacza, że do tego trzeba doliczyć czas na upieczenie i... stres, czy ciasto się uda. - Natomiast jeśli chcemy mieć kilka rodzajów po małym kawałku, a do tego ciasteczka, to pieczenie całych blach się już nie opłaca - dodaje.

Gotowe potrawy pojawią się w tym roku na święta w rodzinie Joanny Mizery z Opola, pracującej mamy dwojga dzieci.

- Ciasto, uszka i pierogi kupuję. Sama robię karpia, kapustę z grochem i barszcz. To w zupełności wystarcza na wigilię i święta dla czteroosobowej rodziny - mówi. - Dzięki temu nie mam poczucia, że po świętach padam z nóg i potrzebuję kolejnych dni na odpoczynek.

Ireny Gorek ze Starych Kolni - mimo że na brak zajęć nie narzeka, bo prowadzi gospodarstwo agroturystyczne i opiekuje się wnuczką - taka argumentacja nie przekonuje. Jej zdaniem kupowane potrawy mimo wszystko są gorszej jakości. - Chyba że byłyby robione w domu przez gospodynie - dodaje po chwili zastanowienia.

Zdaniem pani Ireny dania przygotowane w domu mają bardzo ważny dodatkowy walor - jednoczą rodzinę w czasie świąt. - Angażuję w przygotowania do wigilii dorosłe już dzieci. Nawet jeśli się napracuję, to jestem szczęśliwa, bo robimy to razem - uzasadnia pani Irena. Jest przekonana, że takie tradycje będzie kultywować i córka, i synowa.

Tezę, że młodzi z czasem będą wracali do korzeni, stawia także opolska folklorystka prof. Dorota Simonides. - Dziś modne są świąteczne wyjazdy całymi rodzinami na narty do Włoch, Austrii czy choćby Zakopanego, ale każdy z nas poszukuje własnego zakorzenienia, a to daje mu właśnie kultywowanie tradycji - ocenia prof. Simonides.

Elżbieta Oficjalska z Muzeum Wsi Opolskiej przyznaje, że ocenianie obyczajów łatwiejsze jest z perspektywy czasu. - Da się dziś zauważyć dwa przeciwstawne trendy. Z jednej strony, chcąc zyskać czas i siły, sięgamy po gotowe produkty albo półprodukty, z drugiej - coraz więcej z nas odkrywa tradycyjne receptury i szuka produktów ekologicznych, bez konserwantów. Trudno powiedzieć, która z tych tendencji przeważy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska