Coraz mniej pieniędzy na leczenie dzieci

Redakcja
Od września dostęp do lekarzy w Wojewódzkiej Specjalistycznej Przychodni Dziecięcej w Opolu, jedynej tego typu na Opolszczyźnie, będzie utrudniony.

Opolska kasa chorych "okroiła" bowiem ilość porad działającym w niej poradniom m.in. endokrynologicznej, nefrologicznej, gastrologicznej, alergologicznej o 5-10 procent. Poza tym przychodnia otrzymała, w porównaniu np. z rokiem 2000, o ponad 200 tys. zł mniej. Oznacza to, że będzie też musiała ograniczyć wykonywanie diagnostyki u małych pacjentów: badań laboratoryjnych, ekg, ukg, usg.

- Jesteśmy zmartwieni - mówi specjalista kardiologii dziecięcej Teresa Sachanbińska, zastępująca kierownika przychodni, będącego na urlopie. - Stanowimy wyższą instancję dla poradni pediatrycznych w terenie. Przyjeżdżają do nas dzieci na konsultacje nawet z najodleglejszych miejscowości w województwie. Często ich rodzicom trudno uskładać pieniądze na bilet, żeby móc do nas przyjechać. Tym bardziej nie będzie ich stać na prywatną wizytę u specjalisty, a zwłaszcza na odpłatne wykonanie badań diagnostycznych.
Wprawdzie poradnia kardiologiczna jako jedyna ma kontrakt zbliżony pod względem ilości porad do poprzedniego, ale jest on zbyt niski. Zapisy do niej są już prowadzone na listopad.

Natomiast została już zamknięta poradnia rehabilitacyjna, gdyż kasa chorych w ogóle nie przedłużyła z nią kontraktu.
- Zarzut był taki, że nie ma w tej poradni lekarza - mówi Aleksandra Kozok, dyrektor Samodzielnego Specjalistycznego Zespołu nad Matką i Dzieckiem w Opolu, któremu podlega wojewódzka przychodnia dziecięca. - Ale on nie jest potrzebny, bo przecież kierowali do niej lekarze, a rehabilitację przeprowadzała osoba po AWF, z doktoratem. Przecież do poradni trafiały małe dzieci. A im wcześniej rehabilitacja jest rozpoczęta, tym efekty są lepsze.
Ponieważ wojewódzka przychodnia dziecięca musi się dostosować do limitów narzuconych przez kasę, aby w ogóle przetrwać, od września będą w niej też cięcia personalne. Dwóch endokrynologów oraz nefrolog, którzy przyjmowali do tej pory na pełnym etacie, od września przejdzie na pół etatu. Gastroenterologowi z połówki etatu zostanie ćwiartka. Dla alergologów, zamiast półtora etatu, będzie etat i ćwiartka. Natomiast lekarz, który miał pół etatu i w jego ramach udzielał porad z zakresu hematologii, reumatologii i nefrologii (dla dzieci starszych) pożegna się z przychodnią.

Skoro skróci się czas pracy lekarzy, to kolejki do nich jeszcze bardziej się wydłużą.
- Sytuacja zmusza nas do podejmowania drastycznych działań - twierdzi dyrektor Kozok - aby dostosować zatrudnienie do wielkości zawartego kontraktu. - Niestety będą kolejki. Jednak zmniejszanie i limitu przyjęć i pieniędzy dla przychodni zaczęło się już w ubiegłym roku. Za prostą poradę specjalistyczną kasa płaci tylko 11 zł, a za tę kwotę lekarz musi wykonać szereg czynności.
- Tyle samo bierze fryzjer za strzyżenie dziecka, a chyba trudno wizytę u niego porównywać z wizytą u specjalisty - dodaje dr Sachanbińska.
W wojewódzkiej przychodni dziecięcej do szczególnie obleganych należy poradnia endokrynologiczna. W lipcu zapisywano już w niej na wrzesień. Każdego miesiąca przyjmuje ona ok. 40 nowych pacjentów.
- Nie wiadomo - zastanawia się specjalista endokrynolog, który nie chce ujawniać swojego nazwiska - co będzie z dziećmi wcześniej przyjętymi, które wymagają systematycznej kontroli? Poza tym, chociaż zlecane przez nas badania jak np. pobranie hormonów tarczycy, są bardzo drogie, nie można ich limitować. Są one niezbędne dla postawienia prawidłowej diagnozy i leczenia.
Lekarze, którzy przejdą na połówki i ćwiartki, będą zarabiać po kilkaset złotych. Dla części z nich jest to jedyna praca. Przyznają jednak, że sami na to przystali, żeby w ogóle mieć jakąś pracę i - ratować przychodnię.
Zadłużenie wojewódzkiej przychodni po I półroczu wyniosło ok. 130 tys. zł. Zdaniem kasy "przesadziła" ona z nadmierną ilością przyjęć. Lekarze ripostują, że kierują się oni przede wszystkim dobrem małego pacjenta. Rocznie udzielają 28-29 tysięcy porad, gdyż - ich zdaniem - takie jest zapotrzebowanie.

- Cały czas mamy nadzieję, że jest to tylko sytuacja przejściowa, która będzie obowiązywać tylko do końca grudnia, a w przyszłym roku kasa potraktuje nas inaczej - podkreśla dyrektor Kozok.
Zastępca dyrektora opolskiej kasy chorych dr Roman Kolek twierdzi, że decyzje dotyczące zawieranych kontraktów, są podyktowane ilością pieniędzy, jakie kasa posiada. - Jeżeli w przyszłym roku będą rezerwy, to przychodnia ta zostanie potraktowana priorytetowo. Liczymy, że jak powstanie fundusz ochrony zdrowia, to będzie lepiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska