Coraz więcej płacimy w sklepie za żywność. Kto zdziera skórę z klienta?

Jolanta Jasińska-Mrukot
Ceny rosną, a rolnicy narzekają, że produkują na granicy opłacalności. Ministerstwo rolnictwa chce więc sprawdzić, gdzie i dlaczego rosną ceny.

Ceny zwariowały! - mówi Mariola Kowalska z Opola, matka trojga dzieci. - Pracujemy razem z mężem, ale nie możemy kupić już tyle jedzenia co rok czy dwa lata temu. Żółte sery i schabowe to luksus. A jogurty są tylko dla dzieci. No i te owoce… To chyba nienormalne, żeby krajowe były droższe od importowanych!

- Wszyscy myślą, że to rolnik najwięcej zgarnia, ale to nie my - zastrzega Herbert Czaja, prezes Izby Rolniczej w Opolu. - Ceny windują pośrednicy i handel, a to, co się proponuje w hipermarketach, często trudno nazwać żywnością, np. keczup bez prawdziwych pomidorów czy parówki za 3 zł, choć ich wyprodukowanie kosztuje… złotówkę!

Za kilogram pszenicy rolnik dostaje 38 groszy, tyle samo co młynarz za… kilogram otrąb, które zostają mu po zmieleniu pszenicy. A na półce kilo mąki kosztuje już około 2 zł. Średnio jej cena w łańcuchu producent - przetwórca - hurtownik - sklepikarz wzrasta o ponad 300 procent.

Ceny białych serów w sklepach są wyższe o ponad 60 proc. od tych, jakich żądają mleczarnie. Za litr tłustego mleka rolnik dostaje 85 groszy, a za "chrzczone" w sklepie płaci się co najmniej 2 złote. Sadownik w tym roku mógł sprzedać wiśnie po 45 groszy za kilogram. Konsument tymczasem płacił za nie 4,5 zł.

- Za kilogram gruszek dostaję 2 zł, a potem idę do sklepu i widzę cenę 5 złotych - mówi Piotr Matuszek, opolski sadownik. - Podobnie jest ze śliwkami czy jabłkami.

Rolnik za kilogram żywca bierze 4,5 zł, półtusze kosztują już 6,50 zł, a najtańsza, "wzbogacana" wodą szynka w sklepie kosztuje 19 zł. Od początku do końca łańcucha przebitka wynosi ponad 200 procent.
Kto nabija sobie kieszenie naszym kosztem? Na to pytanie odpowie zespół, który powstaje przy ministerstwie rolnictwa. Do końca roku ma przeanalizować ceny artykułów spożywczych na wszystkich etapach: od producenta, poprzez przetwórcę, hurtownika aż do sklepu. To nie jest nasz pomysł, tylko Brukseli, bo nieuzasadniona drożyzna stała się problem w całej Unii.

- Jeszcze nie wiadomo, jak będzie pracował zespół, ale na pewno eksperci nie będą chodzić po sklepach i spisywać cen - tłumaczy Dariusz Mamiński z biura prasowego ministerstwa rolnictwa. - Są inne sposoby, by ustalić, gdzie ten wzrost jest najwyższy. Wiele produktów obrasta dodatkowymi kosztami nakładanymi na producentów przez hipermarkety. Naliczono ich aż 40. Te najbardziej bulwersujące to np. tzw. półkowe, czyli opłata od miejsca, które dany towar zajmie w sklepie i będzie dobrze wyeksponowany.

Kilka tygodni temu PSL za pośrednictwem izb rolniczych w całym kraju wystąpił z propozycją wprowadzenia na każdym towarze tzw. cen sugerowanych przez producenta. To by pokazywało, ile tak naprawdę każdy produkt jest wart. I ostudziło zapędy handlowców do nakładania gigantycznych marż.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska