Jeszcze wczoraj można było kupić np. tygodniowy pobyt w lipcu w czterogwiazdkowym hotelu nad Morzem Czarnym w Bułgarii, z pełnym wyżywieniem i przelotem za niecałe 1300 zł.
To niewiele, szczególnie że bułgarskie kierunki były w ostatnich 2-3 latach na topie i w cenie. Teraz można też zarezerwować wakacje od soboty na Riwierze Tureckiej za 1100 zł (lot, śniadania i obiadokolacje, hotel 3-gwiazdkowy).
Piotr Henicz, wiceprezes BP Itaka, zauważa: - Jeszcze do końca czerwca touroperatorzy mieli sporo wolnych miejsc w wyczarterowanych lotach, więc schodzili z ceną, żeby te samoloty zapełnić. Okazyjne "lasty" wkrótce się jednak skończą. W samym szczycie sezonu trudno będzie z nich skorzystać.
- Obserwujemy dziś come back ofert last minute - mówi Janusz Wróbel z opolskiego Almaturu. - Dla turysty to dobrze, dla branży - niekoniecznie. Wolimy sprzedać ofertę taniej z wyprzedzeniem, w ramach tzw. first minute, wtedy można stabilnie planować budżet.
Aktualne obniżki cen biorą się z wielu przyczyn, niektórzy organizatorzy nie trafili na przykład ze swoją ofertą w gust klientów.
Korzystny jest też dla touroperatorów kurs euro. Organizacja wyjazdów i płatność za nie odbywała się przy słabszym kursie. - Dlatego teraz łatwiej przychodzi podjąć decyzję o obniżkach w ramach last minute - dodaje Janusz Wróbel.
W 2012 r. serie upadków biur podróży łączono m.in. z faktem, że sprzedawały one głównie "lasty", poniżej kosztów. Czy taka historia może się powtórzyć?
- Nie sądzę. Mamy zupełnie inną sytuację. Na rynku pozostali raczej mocni organizatorzy wyjazdów, oferty są też obecnie dobrze ubezpieczane - twierdzi Paweł Niewiadomski, prezes Polskiej Izby Turystycznej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?