Coś ich ciągnie na ten wał...

Krzysztof Zyzik
Krzysztof Zyzik
Opolanie, którzy ucierpieli w powodzi cztery lata temu, przychodzą na wały w Opolu i z niepokojem obserwują rzekę.

Od rana do wieczora, mimo padającego deszczu, na wałach zbierają się grupki ludzi. Komentują stan wody, dzielą się telewizyjnymi wiadomościami.
- Mówią, że drugiej powodzi nie będzie - zagaduje Jan Wojski z parteru przy ulicy Spychalskiego (cztery lata temu metr wody w mieszkaniu).
- Wtedy też mówili, że nie będzie, a potem w majtkach się uciekało - przypomnia sobie pani Aldona z placu Sobieskiego.

Działki przy Kanale Ulgi już toną. Kilkanaście altanek jest pod wodą. Wczoraj po południu w wodzie brodził Edward Dul, prezes ogródków działkowych.
- Podejrzewam, że wał jest uszkodzony, woda przecieka dołem - mówi. - Bo w 1997 roku było tu sucho. Zalało nas dopiero wtedy, kiedy woda przerwała wał. Firma, która remontowała ten wał, musiała coś uszkodzić. Interweniowałem już w tej sprawie, a oni obiecali, że sprawdzą. Próbuję monitować, ale nikt teraz nie ma dla mnie czasu, bo Buzek przyjeżdża.
- Wał najprawdopodobniej jest w porządku - uważa Jerzy Janik, sekretarz Wojewódzkiego Komitetu Przeciwpowodziowego. - Na działkach woda zbiera się być może z odwrotnej przyczyny, że ten wał jest teraz bardzo szczelny. Po intensywnych opadach woda może spływać z wału na działki...

Po południu na rowerze przyjechał nad Kanał Ulgi Jan Norek.
- Mnie akurat nie zalało - mówi - ale widziałem powódź od środka. I nie wyobrażam sobie drugiej powodzi. Wiem, że wielu ludzi drugi raz by tego nie przeżyło.
- Przeżyłbym - twierdzi Witold Wolski z parteru bloku przy ul. Spychalskiego. Pan Witold od paru dni co najmniej pięć razy dziennie przychodzi na wał. Ciągle z parasolką...
- Najgorsza jest niewiadoma - uważa. - A jak się już coś raz przeżyło, to przynamniej wiadomo, czego się spodziewać. Jak zaleje, to wezmę graty i zaniosę do sąsiadki z trzeciego piętra. Niech się dzieje co chce - macha ręką.
Jerzy Janik z Wojewódzkiego Komitetu Przeciwpowodziowego: - Na powtórkę sprzed czterech lat się nie zanosi. Mamy w tej chwili 82 centymetry powyżej stanu ostrzegawczego, do alarmowego 18 centymetrów. Ale sytuacja jest stabilna, ostatnia prognoza mówi o ustaniu opadów.

Zbigniewa Bareckiego z Pasieki trudno przekonać, że Opolu nie grozi powódź. Pan Zbigniew prowadzi piekarnię na Pasiece. Cztery lata temu jego kamienicę zalało do wysokości czterech metrów. Teraz Barecki ze strachem patrzy w niebo.
- Boję się, już mam chyba jakąś popowodziową obsesję - mówi. - Na przykład dziś do drugiej w nocy nie mogłem zasnąć. Cały czas oglądam dzienniki, ciurkiem, jak leci. Patrzę na to, co się dzieje w Małopolsce, i coraz bardziej się boję.
Barecki jeszcze dwa lata będzie spłacał kredyt powodziowy.
- Straciłem 3,8 starych miliardów - mówi. - Po drugiej powodzi już bym się nie podźwignął.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska