Covid, kwarantanna i izolacja w praktyce. Absurdy, chaos i łut szczęścia

Piotr Ogórek
Piotr Ogórek
Pobieranie wymazu w punkcie pobrań
Pobieranie wymazu w punkcie pobrań Lukasz Gdak
20 dni kwarantanny, chyba że masz covid, to wtedy tylko 10 dni izolacji. Lekarze proszący o podanie wyniku testu, bo system nie działa. Sanepid dzwoniący w tej samej sprawie trzy razy, bo nie umieścił chorego w systemie. Jesteś na kwarantannie, ale w żadnym systemie nie jest to widoczne. Tak wygląda w praktyce walka z koronawirusem.

FLESZ - Kolejne środowiska popierają protestujących

Liczba nowych osób, które miały pozytywny wynik na obecność wirusa Sars-Cov-2 w czwartek sięgnęła już ponad 20 tys. osób. Od początku epidemii zachorowało już prawie 320 tys. Polek i Polaków, a zmarło 5149. Coraz więcej osób trafia na kwarantannę lub izolację (w przypadku stwierdzenie koronawirusa). Tym samym coraz więcej z nas jest dotkniętych chorobą lub kwarantanną osobiście, lub zna takie osoby z najbliższego otoczenia. Trafia więc do nas coraz więcej historii, jak cały system walki z koronawirusem bywa chaotyczny i absurdalny.

Po ostatnich zmianach przepisów 10-dniowej kwarantannie poddawane są osoby, które miały kontakt z osobą, u której stwierdzono koronawirusa. Kwarantanna liczy się od ostatniego dnia kontaktu z chorą osobą. Co ciekawe, na kwarantannie jest tylko osoba, która miała kontakt z chorym, ale już nie jej współdomownicy.

Bywa więc tak, że np. na kwarantannie jest dziecko, bo miało kontakt w szkole z chorym, ale jego rodzice nie są objęci kwarantanną. Trafią na nią, gdy ktoś zachoruje.

Sanepid dzwoni

W teorii sanepid powinien zadzwonić do nas i poinformować, że jesteśmy na kwarantannie lub izolacji. Można też próbować zadzwonić samemu.

- W niedzielę dostałam pozytywny wynik testu. W poniedziałek zadzwoniłam do lekarza i sanepidu. Sanepid z wywiadem oddzwonił dopiero we wtorek – opisuje nam Agnieszka, nasza czytelniczka. Po czym... sanepid zadzwonił jeszcze dwa razy w środę, bo pani Agnieszki nikt nie wpisał do systemu i nie figurowała jako „odhaczona”.

Na system informowania narzekają lekarze. Proszą pacjentów, żeby informowali ich i przychodnie o wynikach testów, bo oni dane otrzymują z wielodniowym opóźnieniem. To kluczowe, bo w przypadku chorych to lekarz decyduje o długości izolacji. Ta wynosi 10 dni, począwszy od dnia otrzymania pozytywnego wyniku testu. Następnie lekarz robi wywiad telefoniczny i jeśli nie pojawiają się nowe objawy, to po 10 dniach izolacja się kończy. Dotychczasowy chory staje się ozdrowieńcem i może opuszczać mieszkanie. Choć bardzo często nie ma testu potwierdzającego, że wirusa już nie ma, więc nie ma gwarancji, czy nie zaraża dalej.

Co ciekawe, jeśli jeden z domowników jest chory i ma 10 dni izolacji, to pozostali domownicy mają kwarantannę wynoszącą… 20 dni. Dlaczego? Za każdy dzień izolacji plus 10 dni od ostatniego dnia kontaktu z chorym, czyli ostatniego dnia izolacji. W teorii ma to sens, bo zarazić można się później. Problem w tym, że lekarze i naukowcy nie są zgodni co do czasu inkubacji wirusa. Do tej pory wskazywano, że to czas 14 dni. Tymczasem badacze z Trinity College w Dublinie doszli do wniosku, że maksymalnie mogą to być nawet 34 dni. Co ważne, jeśli mieliśmy już stwierdzonego koronawirusa i staniemy się ozdrowieńcami, to przy kolejnym kontakcie z chorym nie podlegamy już kwarantannie.

Lepsza izolacja, niż kwarantanna?

Okres 20-dniowej kwarantanny można "obejść". Wystarczy, że osoba na kwarantannie dostanie pozytywny wynik testu na koronawirusa i zamiast 20 dni kwarantanny ma 10 dni izolacji. Po ostatniej zmianie przepisów, na wymaz możemy się udać w trakcie kwarantanny. Najlepiej własnym samochodem, do punktów typu "drive thru". Tych w Krakowie przybywa. Obecnie kolejki do wymazów nie są już tak długie, jak jeszcze kilkanaście dni temu. Niektórzy w samochodowych korkach stali nieraz po 4 godziny do pobrania wymazu.

Dla wszystkich osób na kwarantannie obowiązkowa jest aplikacja na telefon Kwarantanna Domowa. Ta jednak w praktyce nie działa, a do tego wychodzą takie sytuacje. Poniżej rozmowa sanepidu z jednym z naszych czytelników:

-Proszę ściągnąć aplikację do kwarantanny.
-Jaka jest jej pełna nazwa?
-Nie wiem...

Aplikacja nazywa się Kwarantanna Domowa i nie jest zbyt pomocna. - Od pięciu dni jestem na kwarantannie. Aplikacja informuje mnie, że w systemie wciąż nie ma moich danych i nie mogę z niej korzystać. Mam czekać na sms – mówi pan pan Krzysztof, który do nas napisał w tej sprawie.

Rzecznik GIS Jan Bondar, w rozmowie dla portalu mp.pl (Medycyna Praktyczna) przypomniał, że aplikacja wykorzystuje geolokalizację oraz system porównywania twarzy. - Dzięki nim wiadomo, że to na pewno ta konkretna osoba i że przechodzi kwarantannę w zadeklarowanym miejscu – mówił Bondar. Tyle że nie wiadomo, bo system po prostu nie funkcjonuje. Zanim aplikacja zacznie działań, to niektórzy kończą już kwarantannę. To spory problem, bo dzięki aplikacji teoretycznie można uzyskać pomoc z ośrodków opieki społecznej, w postaci zrobienia zakupów, czy kupna leków. Ludzie muszą więc organizować się sami, prosić o pomoc znajomych, rodzinę.

Kontrolować obywateli na kwarantannie i izolacji ma m.in. policja. Osób na kwarantannie i izolacji jednak przybywa, a policjantów nie. Bywa więc tak, że przez cały okres izolacji policja nie odwiedzi niektórych osób.

POZ na pierwszej linii frontu

Obecnie najważniejszym ogniwem w walce z koronawirusem są lekarze podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). To oni podczas teleporady oceniają stan pacjenta, przepisują leki, wypisują skierowania na testy na koronawirusa. Tu też dochodzi do kuriozalnych sytuacji, bo wiele osób przez lata nie korzystało z POZ, bo mieli np. opiekę medyczną z pracy lub nie chorowali. A tylko lekarz POZ może wypisać skierowanie na bezpłatny test, który normalnie kosztuje ok. 500 zł. Wiele osób więc nie ma lub nie wie, gdzie mają swojego lekarza rodzinnego w ramach NFZ. Można to sprawdzić na internetowym koncie pacjenta (IKP), ale znów - nie każdy z niego korzysta, nie każdy ma profil zaufany, itp. Zresztą dane w IKP też pojawiają się z opóźnieniem. Dopiero po kilku dniach jest tam widoczny wynik testu na koronawirusa.

Dopisanie się do POZ w dobie pandemii bywa kłopotliwe. Wiele zależy od konkretnej przychodni, albo po prostu od szczęścia. Jedni zapisują się sprawnie i rejestrują się na teleporadę w dwa dni, inni czekają o wiele dłużej. Jeden z naszych czytelników poinformował nas, że w przychodni na Armii Krajowej dostał termin teleporady za 8 dni.

- Zdaję sobie sprawę z opóźnień, jakie się zdarzały. Wynikały m.in. z tego, że nie wszystkie komercyjne laboratoria miały dostęp do uruchomionego przez Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia (CSIOZ) systemu EWP do rejestracji i obsługi zleceń testów. System działa tak, że lekarz POZ zapisuje w nim zlecenie wykonania testu, a laboratorium – wynik, który od razu widzi Powiatowy Inspektor Sanitarny i może podjąć konieczne działania. (...) Nowe rozporządzenie daje dostęp do systemu elektronicznego wszystkim laboratoriom wykonującym testy. Wypada mieć nadzieję, że dzięki temu zarówno Inspekcja, jak i lekarze rodzinni będę mieli szybszy dostęp do wyników – zapewniał w rozmowie z mp.pl Jan Bondar. To rozmowa z wtorku 27 października. Jak widać, system wciąż jednak nie działa.

Problemy sanepidu

Sanepid boryka się ze swoimi problemami. - Robimy, co możemy, ale absencja pracowników się 40 proc., a nowych nie jest łatwo pozyskać. Funkcjonujemy na tym, co mamy, ale pracownicy są na zwolnieniach, w izolacji, czy kwarantannie, pracujemy zdalnie. Telefony dzwonią cały czas – mówił niedawno małopolski inspektor sanitarny Jarosław Foremny.

Dodawał też, że ciężko pozyskać nowych pracowników. Na pewno nie kuszą zarobki. Średnie wynagrodzenie pracowników WSSE w Krakowie wraz z wszystkimi dodatkami (dodatek stażowy, naukowy, kontrolny, funkcyjny, premia) wynosi 4424 zł brutto. Z kolei średnie wynagrodzenie pracowników szeregowych wraz z wszystkimi dodatkami to zaledwie 3565 zł brutto.

O tym, jak słabo są opłacani pracownicy sanepidu, mówił nam jeden z byłych pracowników krakowskiej stacji, pracujący na stanowisku kierowniczym. - Jak parę lat temu była podwyżka najniższej krajowej, to okazało się, że 40-50 proc. pracowników sanepidu nie zarabiało tyle i trzeba im było podnieść do nowej najniższej krajowej, którą i tak wyliczało się z premiami. Pracownik miał 2000 zł brutto podstawy i tylko dodatki powodowały, że przekraczał najniższą krajowa. Myślę, że to się specjalnie nie ruszyło – mówi nasz rozmówca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Covid, kwarantanna i izolacja w praktyce. Absurdy, chaos i łut szczęścia - Gazeta Krakowska

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska