Cuchnąca ryba w zatrutym jeziorze

Ryszard Rudnik

Popaprańcy, KOD-owskie szumowiny, ćwierćinteligenci - to nie są określenia ściągnięte z transparentów wzburzonej ulicy, to wpisy redaktorów pewnego radia, którzy, wydawać by się mogło, powinni mieć więcej oleju i hamulców w głowie. Choćby z powodu, że nie postponuje się własnych odbiorców. Piszę o tym ze smutkiem, ponieważ dotąd było tak, że nie każdy z każdym musiał się zgadzać, ale jakieś zasady, co do stosowanych sformułowań obowiązywały. Dziś mam wrażenie, że niektórym puściły hamulce w nadziei, że tego oczekują od nich polityczni (redakcyjni?) dysponenci. W ten sposób odbiorca staje się postacią drugoplanową. To dla żadnego medium na dłuższą metę nie może skończyć się dobrze.

Czy tak jest, wolałbym się mylić. Czy to tylko wypadki przy pracy? Może. Faktem jest, że język publicznej dysputy nam się niezwykle brutalizuje, i gdy uważamy, że już osiągnął poziom dna, przebija się piętro niżej, gdzie uwiły sobie gniazdko „zdradzieckie mordy” i im podobne.

Ryba psuje się od głowy, ale trzeba pamiętać, że pływa ona w zatrutym jeziorze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska