Opinia
Opinia
Jerzy Pilarczyk, były poseł i minister rolnictwa z Opolszczyzny:
- Powodem takich likwidacji jest reforma rynku cukru Unii Europejskiej, która nakazuje zmniejszenie produkcji. Z drugiej strony nierozważne działalnia właściciela. Südzucker nie reagował na skargi polskich plantatorów, którzy słusznie uważają, że mają gorsze warunki uprawy buraków niż rolnicy niemieccy. Efektem jest pierwsza w historii sytuacja, że tak wielu producentów na Opolszczyźnie buraków w tym roku nie zasiało. Potrafią liczyć i widzieli, że to im się nie będzie opłacać. Dzisiaj mamy efekt: nie ma buraków i właściciel cukrowni, żeby nie stracić, musi je kierować do mniejszej liczby fabryk.
Niczego nie wiemy, jeszcze nic nie jest przesądzone - mówili pracownicy wychodzący w piątek z cukrowni. Nie chcieli rozmawiać, bo wciąż liczą, że latem jak zwykle rozpocznie się buraczana kampania i wciąż będą pracować przy produkcji cukru.
Kazimierz Zakowicz, rolnik z nieodległych Łukowic, nie ma jednak złudzeń: - To już koniec.
Jako prezes związku plantatorów buraków cukrowych przy "Wróblinie" został oddelegowany do rady nadzorczej spółki. I od kilku dni zna już uchwałę zarządu cukrowni z 22 kwietnia o zaprzestaniu produkcji cukru.
W najbliższą środę we Wrocławiu, gdzie swoją siedzibę ma Grupa Südzucker Polska, właściciel 97 procent akcji cukrowni, zbierze się rada nadzorcza lewińskiej spółki. I zatwierdzi uchwałę zarządu cukrowni.
- To formalność, bo ja i przedstawiciel załogi zawsze jesteśmy przegłosowywani - przewiduje Zakowicz.
Złudzeń nie ma też Andrzej Kazek, szef Związku Zawodowego Pracowników Cukrowni "Wróblin".
- W piątek spotkaliśmy się z zarządem i chociaż nie powiedzieli nic konkretnego, to sami wiemy, że wszystko idzie ku zamknięciu - mówi Kazek. - Ludzie się tego spodziewali. Szczególnie od czasu, kiedy tak mało rolników zakontraktowało buraki.
Kazek zapowiada, że związki będą negocjowały warunki zwolnienia. - Ale dzisiaj nie mamy żadnego pakietu socjalnego, tak jak kiedyś. Trzy miesiące wypowiedzenia i można każdego zwolnić.
- Prezes cukrowni Wojciech Wąs zapewnił mnie, że wypłacą ludziom duże odprawy - relacjonuje Anna Twardowska, burmistrz Lewina, która spotkała się z szefem "Wróblina". - Kadra wyższego szczebla ma dostać propozycję pracy w innych cukrowniach, ale to około 10 osób. Pozostali pracownicy będą naszym zmartwieniem.
W Lewinie powstaje właśnie fabryka elementów żelbetowych, obok ma zainwestować kolejna firma i to ma być szansa dla zwalnianych z "Wróblina".
- Będziemy też próbować znaleźć inwestorów na majątek cukrowni, który Südzucker chce sprzedać w całości - mówi Twardowska. - Mamy jednak mało czasu, bo prezes mówił o końcu czerwca.
Dlaczego zamyka się fabrykę, która nie przynosiła dotąd strat?
- Pewnie będą to tłumaczyć tym, że mają kłopot z burakami - mówi Zakowicz. - I rzeczywiście mają, bo po ostatnim sezonie z kontraktowania zrezygnowała prawie połowa producentów na naszym terenie. Ale to dlatego, że cena - 27 euro za tonę buraków - jest nieopłacalna. Musi być superrok, żeby plon był wysoki i można było wyjść na zero.
Powodem zamykania cukrowni w całej Polsce jest ograniczenie produkcji cukru, które narzuca Unia Europejska. Ale eksperci w Polsce alarmują: cukru zabraknie nawet na rynek krajowy.
- Gdybyśmy mieli te same warunki co rolnicy z Niemiec, np. bezpłatny odbiór buraków, to chętnych na kontraktowanie byłoby więcej - mówi Zakowicz. - A tak to teraz Niemcy z Suedzucker mogą powiedzieć: nie ma buraków, więc musimy zamykać.
- Unia daje rolnikom pieniądze za rezygnację z limitów na produkcję, ale już o pracownikach cukrowni nie pomyślała - ma żal Kazek.
W piątek szefowie Suedzucker Polska i lewińskiej cukrowni byli dla nas nieuchwytni. - Będą w poniedziałek - informowały sekretarki.