OPINIA TRENERA
Henryk Zajączkowski: - Kilku zawodników przyzwyczaiło się do wygrywania w pierwszej lidze i po porażkach nie potrafią się podnieść. Poza tym wszystkie drużyny już wiedzą, że jak na nas siądą na początku, to szybko pękamy. Nie było obrony i ciężko znaleźć inne rozwiązanie, poza tym słabiej spisywali się bramkarze, zabrakło rozegrania i skuteczności. Liczyłem się z porażką, ale styl trochę przeraża. Myślę, że naszym głównym problemem jest psychika.
GWARDIA W I POŁOWIE
1-0 Sochacki (1. min); 2-5 Gradowski (9. min); 3-13 Gradowski (19. min); 4-14 Greczyński (20. min); 5-17 Jagielski (25. min); 6-20 Sochacki (28. min).
8 rzutów obronionych przez Covtuna, 3 słupki, 3 przestrzelone, 5 strat.
* Gwardia Opole - Zagłębie Lubin 23-42 (6-23)
Gwardia: Ferst, Malcher, Śledź - Jagielski 1, Raczek 1, Greczyński 1, Śmieszek 4/2, Wróbel 1, Gradowski 3, Paliwoda, Ścigaj 7, Prokop 2, T. Zajączkowski, Sochacki 3/1. Trener Henryk Zajączkowski.
Zagłębie: Covtun, Zaprutko, Świrkula - Orzłowski 2, Gowin 8, Paluch 2, Steczek, Jasiński 3, Kozłowski 9, Kubisztal 8/3, Pułka 2, Świtała 3/2, Jaszka 3, Miazga 3. Trener Zenon Łakomy.
Sędziowali Marcin Zubek i Olgierd Sikora (Katowice). Widzów 100.
Choć pierwszą bramkę zdobyli gospodarze (Sochacki), to kolejne minuty należały już do Zagłębia. W bramce pewnym punktem był Covtun, który obronił rzuty Gradowskiego, Sochackiego i Jagielskiego, a ponieważ goście za sprawą Kozłowskiego i Gowina łatwo zdobywali bramki, w 12. min prowadzili 9-2.
Nieco wcześniej drugie trafienie dla Gwardii uzyskał Gradowski, ale opolanie w tym okresie częściej nie trafiali w bramkę, a najbliżej szczęścia byli zaliczając słupki. Słabo grali też w obronie, a rośli rywale z łatwością znajdowali się w dogodnych sytuacjach i bramkarze nie mieli nic do powiedzenia. Zupełnie niewidoczni byli skrzydłowi z Opola, a pod bramką Zagłębia brakowało pomysłu na rozegranie, mnożyły się straty i błędy, po których rywal wyprowadził 19 skutecznych kontr.
Kolejne udane interwencje Covtuna sprawiły, że rywal "odjechał" na 5-19, a następnie 6-23.
Po przerwie trwała bardziej wyrównana walka, jednak goście nie grali już tak wysoko w obronie, pozwalali sobie na nonszalancję w rozegraniu, a trener Zenon Łakomy coraz częściej dawał szanse zmiennikom. Wynik był już przesądzony i dopiero wówczas pokazał się Ścigaj, który siedmiokrotnie trafił do bramki rywala.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?