Czasem nie ma powrotu ze snu. Choć zdarzają się też przebudzenia po latach

Redakcja
pl.123rf.com
Małą dziewczynkę przywieziono do szpitala w stanie krytycznym, niemal śmierci klinicznej. Po operacji i wprowadzeniu jej w śpiączkę - wydarzył się cud. Dziś dziecko jest w pełni sprawne.

Sala intensywnej terapii, pacjentów niemal nie widać zza aparatury, która podtrzymuje ich funkcje życiowe. Przewody, rurki, monitory... Tu walczy się o życie chorych, którzy są utrzymywani w stanie głębokiej śpiączki. Ale jeden z nich ma półotwarte oczy. To młody mężczyzna, ofiara wypadku komunikacyjnego.

- Boli? - lekarz pyta "śpiącego", wymienia jego imię, dopytuje, czy ten słyszy rozmowy. W odpowiedzi otrzymuje lekkie ruchy głowy.

Pacjent jest w śpiączce, nie czuje (a przynajmniej nie powinien czuć bólu). Jego kontakt z rzeczywistością jest pozorny.

- Wierzę, że uratujemy go, jak już wybudzi się - nie będzie zapewne nic pamiętał, tej rozmowy też, choć przecież w niej "uczestniczył". Pacjent znajduje się pod wpływem nowoczesnych środków wywołujących tzw. śpiączkę farmakologiczną - dodaje lekarz.

Śpiączka, czyli co?

Na oddziałach pooperacyjnych, na intensywnej terapii, na oddziałach neurochirurgicznych i neurologicznych lekarze słyszą od rodzin pacjentów podobne pytania: - Czym jest sen farmakologiczny, czym się różni od snu fizjologicznego, czym jest "śpiączka" pourazowa?

- Jako lekarze podajemy środki usypiające z różnych powodów: diagnostycznych, terapeutycznych czy choćby po to, aby wespół z lekami przeciwbólowymi uśmierzyć cierpienie. Uważamy wówczas, że pacjent winien dostać takie środki z powodów czysto humanitarnych - mówi dr Józef Bojko, ordynator oddziału anestezjologii i intensywnej terapii Szpitala Wojewódzkiego w Opolu. - Usypiamy pacjenta na sali operacyjnej na czas niezbędny do przeprowadzenia zabiegu.

Bywa - choćby na intensywnej terapii - że pacjenta trzeba wprowadzić w "śpiączkę" na dłuższy czas, szczególnie przy inwazyjnych działaniach, jak np. respiratoroterapia czy drenaż klatki piersiowej itp.

- Samo wdmuchiwanie mieszanki oddechowej za pomocą respiratora jest nie do zniesienia, a co dopiero mówić o kolejnych zabiegach czy bólu związanym z chorobą bądź urazem - dodaje Bojko.

Ludzie, którzy odwiedzają bliskich na oddziałach, starają się nawiązać kontakt z pacjentem: mówią do nich, trzymają za rękę. To zrozumiałe, jednak takie "dobudzanie" jest dla pacjenta niekorzystne.

- Jeśli pacjent zacznie w jakikolwiek sposób reagować na wezwania bliskich, choćby uściskiem dłoni, to my - jako medycy - musimy pogłębiać stan "śpiączki" - mówi lekarz.
Bywa też, że po zastosowaniu farmakologicznej śpiączki nie udaje się "wybudzić" pacjenta. Jeśli już się coś takiego wydarzyło, to na przykład dlatego, że doszło do uszkodzenia centralnego układu nerwowego, a przyczyną tego nie są środki usypiające. Tak było w przypadku Michaela Schumachera.

- Tu przyczyny "śpiączki", czyli zaburzeń funkcjonowania mózgu, są różne: po pierwsze - uraz głowy, po drugie - podawanie leków, które wyciszają centralny układ nerwowy, tak, aby mózg miał czas i możliwość dojścia do siebie - stwierdza dr Bojko. - To, co w przypadku Schumachera określa się jako śpiączkę, jest ciężkim stanem centralnego układu nerwowego, czyli mózgu. Obecnie możemy mówić ewentualnie o powrocie do reaktywności, a nie o powrocie do świadomości tego sportowca. Pacjent zapewne reaguje na pewne bodźce zewnętrzne, bo mózg zaczyna reagować na nie. Cała sytuacja trwa już bardzo długo i to budzi wątpliwości co do powodzenia kuracji.

W skrajnych wypadkach pacjent także po znieczuleniu ogólnym, czyli tzw. narkozie nie budzi się, chociaż znów - z teoretycznego punktu widzenia - coś takiego nie powinno się wydarzyć. A jednak - znany jest choćby przypadek Szwedki, która poddała się w Gdańsku, wydawałoby się banalnej, operacji plastycznej. Nie wyszła z narkozy, zapadła w śpiączkę.

- Jeżeli pacjent nie został wybudzony, to znaczy, że zaistniały inne - poza farmakologicznymi - powody braku kontaktu z otoczeniem. Podczas każdego zabiegu może dojść np. do udaru mózgu - mówi Bojko.

W przypadku Szwedki okazało się np., że dziewczyna wcześniej przyjmowała leki na epilepsję, o czym nie poinformowała lekarzy. A to też mogło mieć wpływ na dramatyczny przebieg zabiegu.

Czy to były cuda?

Pytany o spektakularne przypadki śpiączek, z jakimi miał do czynienia, dr Józef Bojko odpowiada: - Pamiętam chłopca, którego przywieziono do nas ze znanego ośrodka klinicznego w kraju. Był po wypadku komunikacyjnym: pogruchotane kości, uszkodzone narządy wewnętrzne, wreszcie - "śpiączka" mózgowa, która trwała już kilka tygodni.

Klinicyści określili ją jako stan wegetatywny nie rokujący wyzdrowienia. Właściwie tylko matka tego młodego człowieka wierzyła, że stanie się cud. Powtarzała, że syn się obudzi.
Medycy z ośrodka klinicznego natomiast wiarę tę stracili i może dlatego zdecydowali się przekazać pacjenta do szpitala wojewódzkiego w regionie, skąd pochodzi. Początkowo faktycznie nic nie wskazywało na to, że chłopiec wróci ze snu.

- A jednak po paru dniach pojawiły się pierwsze objawy wskazujące, że może być inaczej. Najpierw zauważyliśmy delikatne ruchy powiek. Potem - mrużenie oczu jako formę komunikowania się z otoczeniem - wspomina ordynator. - Na czym polegał cud? Otóż wdrożyliśmy tzw. leczenie żywieniowe i okazało się, że chłopiec po prostu tak był wyniszczony, że nie miał sił na porozumienie się z bliskimi i personelem medycznym, co sugerowało tzw. śpiączkę.

Leczenie żywieniowe nie jest do dnia dzisiejszego standardowym sposobem postępowania z pacjentami. Traktuje się je po macoszemu, a to błąd, bo w momencie, gdy zaczyna się szeroko pracować nad pacjentem, wdraża się nie tylko leczenie przyczynowe, ale również żywieniowe i rehabilitację, które dają szansę na powrót pacjenta z krainy snu.

- Fizjoterapia w większości jednostek służby zdrowia jest traktowana po macoszemu, fizjoterapeuci zamiast pracować z każdym pacjentem codziennie oraz na każdej zmianie, pracują z wybranymi, i to zaledwie kilka razy w tygodniu przez kilka godzin. Warto jeszcze dodać, że szpitale w Polsce nie zatrudniają fizjoterapeutów w weekendy - dodaje doktor Józef Bojko.

W śpiączce farmakologicznej przebywał też młody opolanin, ofiara słynnej przed laty strzelaniny na osiedlu Dambonia. Chłopak miał zaledwie 19 lat, był przypadkową ofiarą szaleńca, który oddał strzały z jednego z bloków. Kule utkwiły w jamie brzusznej.

Leczenie było żmudne, wciąż pojawiały się kolejne zakażenia. U tego pacjenta ze względu na konieczność zastosowania medycznych technik inwazyjnych (respiratoroterapii oraz metody tzw. otwartego brzucha) zastosowano - jak mówią medycy - analgosedację i w konsekwencji to, co się określa "śpiączką" farmakologiczną. Trwała wiele tygodni.

- Najdłuższe "śpiączki" farmakologiczne naszych pacjentów trwają około 2 miesiące. Pourazowe nawet miesiąc dłużej - dodaje dr Józef Bojko.

Pacjenci po przebudzeniu zaczynają mówić lekarzom, że słyszeli ich rozmowy nad swoim łóżkiem albo komentarze rodziny. - To zwykle pomieszanie wytworów własnej podświadomości z odbieranymi mimo wszystko bodźcami zewnętrznymi oraz faktami zakodowanymi w pamięci jeszcze przed chorobą. Relacjonują niektóre fragmenty zdań zasłyszanych podczas operacji.

- Powstały na ten temat opracowania naukowe. Zwykle pacjenci wspominają te podsłuchane rozmowy jako dialogi wywołujące traumatyczne odczucia. Dla lekarzy optymalna sytuacja jest taka, aby jednak do pacjenta nic nie docierało - mówi lekarz. - Więc pogłębia się znieczulenie ogólne (narkozę), dokonuje się prób zmonitorowania centralnego układu nerwowego i mózgu, aby mieć pewność, że mózg jest "wyłączony".

Tajemnica mózgu

Cudowne uzdrowienia, wybudzenie się po długim "śnie" i powrót do "żywych" najczęściej występują właśnie w przypadkach tzw. śpiączek pourazowych. W znacznej mierze zawdzięczamy te cuda ciężkiej pracy fizjoterapeutów. Na tym właśnie zasadza się też idea kliniki "Budzik", aby pogrążonych w tzw. śpiączce pacjentów rehabilitować, ułatwiać im powrót do rzeczywistości. Dojście mózgu do sprawności, o ile jest to oczywiście możliwe, wynika zarówno z upływającego czasu, jak i z zabiegów fizjoterapeutycznych.

Śpiączki pourazowe są najczęściej efektem poważnych wypadków, np. komunikacyjnych i związanych z nimi urazów głowy lub udarów - czy to niedokrwiennych, czy krwotocznych - albo wynikają z niedotlenienia mózgu.

Dr Zbigniew Florczak, neurochirurg z opolskiego Wojewódzkiego Centrum Medycznego, podkreśla, że mózg ludzki wciąż pozostaje wielką medyczną tajemnicą. Zdarza się, że neurochirurdzy operują pacjenta, którego mózg jest w stanie nierokującym już żadnych nadziei.

- Spodziewamy się wówczas nawet najgorszego, do śmierci pnia mózgu włącznie. Tymczasem po operacji, w ciągu kilku tygodni mózg się regeneruje, a pacjenci świetnie rokują. Potem przechodzą do innych oddziałów, do ośrodków rehabilitacyjnych i w nich wracają do niemal pełnej sprawności - mówi lekarz. - Niestety, zdarzają się też przypadki odwrotne, kiedy to niewielki uraz "rozlewa" się i komplikuje przebieg kuracji.

Największe wrażenie na opolskim neurochirurgu zrobił przypadek małej dziewczynki, która

- w wyniku nieszczęśliwego wypadku - upadła z wysokości, uderzyła głową w twarde podłoże i miała skomplikowane, rozległe urazy głowy. - To było bardzo maleńkie dziecko, zostało do nas przywiezione w stanie krytycznym, niemal w stanie śmierci mózgowej. Krew zajmowała już ponad 1/3 objętości czaszki, wypychając mózg - wspomina neurochirurg - Po operacji dziecko bardzo szybko zaczęło reagować, mózg się samoregenerował. Dziewczynka początkowo miała niedowłady, ale trafiła do środka rehabilitacji, gdzie intensywnie z nią pracowano. Wróciła ze stanu śmierci mózgowej to właściwie pełnej sprawności!

Na Opolszczyźnie słynny był też przypadek 16-letniej Pauliny. Dziewczyna sześć lat temu wybudziła się z 9-miesięcznego snu, w jaki zapadła po skomplikowanej i ryzykownej operacji usunięcia guza mózgu w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie-Prokocimiu. Po przebudzeniu zapytała o... swoją ulubioną potrawę.

- Nie mamy jeszcze na tyle precyzyjnej diagnostyki, aby ze stuprocentową pewnością stwierdzić, że obserwowane zmiany w mózgu są odwracalne lub nieodwracalne. Linia pomiędzy tym, co odwracalne a co może jeszcze ulec regeneracji jest zbyt cienka. Nawet najnowsze technologie rezonansu magnetycznego nie są nam pomocne - dodaje dr Florczak. - Wciąż, szczególnie w przypadku dzieci, możliwości regeneracyjne mózgu nas zaskakują, podobnie jak możliwość zastępowania jednych obszarów mózgu przez drugie. To jest porównywalne do fortepianu - gdy zostanie urwana struna - można wygenerować wydawany przez nią dźwięk poprzez podkręcanie lub rozciąganie innej struny.

To nie film

Lekarze jednak zastrzegają: - Ludzie chcą, aby wszystko przebiegało filmowo, niczym w "Kill Bill", kiedy to płatna zabójczyni po czterech latach wybudza się ze śpiączki z zamiarem krwawej zemsty na ludziach, którzy próbowali ją zabić.

Jej mięśnie dochodzą do formy wkrótce po wybudzeniu i zabójczyni może dokonywać akrobatycznych niemal wyczynów. Tak się nie dzieje w rzeczywistości.

Bliżej niej są książka i film "Skafander i motyl". To historia Jeana-Dominique'a Bauby'ego, który po udarze mózgu popadł w stan uznany za śpiączkę - dla otoczenia był niedostępny, sam jednak rejestrował wszystko, co się wokół niego działo.

- W rzeczywistości to był syndrom zamknięcia w sobie, a nie śpiączka. Ów syndrom był kiedyś problemem medycyny, dziś już nie, bo mamy wiedzę na temat mechanizmu jego powstania. Otóż jedną z ważniejszych arterii mózgowych jest żyła podstawna mózgu i w czasie zatkania tej żyły, na przykład przez skrzeplinę, pacjent traci wszelkie możliwe odruchy, ale wszystkie zmysły funkcjonują: słyszy, ma węch, nawet widzi. Choć nie jest w stanie poruszyć gałka oczną, powieką. Bywało, że lekarze uznawali, że pacjent nie ma szans, bo jest w stanie nieodwracalnej śpiączki, mówili o tym przy nim. A on to słyszał i cierpiał męki. - mówi Florczak.

W przypadku Dominique'a Bauby'ego jego pielęgniarz i terapeuta odkrył, że pacjent usiłuje się skomunikować, ruszając jedną powieką. Po opracowaniu przez terapeutę sposobu porozumiewania się pacjenta ze światem powstała jego autobiografia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska