Czesi proszą ratowników medycznych z Opolszczyzny o pomoc dla chorych

fot. Krzysztof Strauchmann
- Chyba zaczniemy się uczyć czeskiego - mówią ratownicy z Głuchołaz .
- Chyba zaczniemy się uczyć czeskiego - mówią ratownicy z Głuchołaz . fot. Krzysztof Strauchmann
Do Zlatych Hor polska karetka dojedzie szybciej niż czeska z Jesenika.

Czesi ponowili prośbę, żeby opolscy ratownicy medyczni objęli opieką niektóre ich przygraniczne miejscowości.

- Mamy problem z obsłużeniem rejonu Zlatych Hor - przyznaje Vojtech Gedeon, szef ratownictwa w województwie ołomunieckim. - Karetka z Jesenika powinna tu dojechać w ciągu 15 minut, ale w zimie czas się wydłuża, bo trzeba przejechać przez góry. Polska karetka z Głuchołaz będzie na miejscu szybciej.

- Technicznie to możliwe, ale najpierw trzeba usunąć prawne przeszkody - mówi dr Roman Zaleski, kierownik głuchołaskiego pogotowia. Np. polskiej karetce za granicą nie wolno używać tzw. koguta. Poza tym nasz personel medyczny nie ma za granicą ubezpieczenia OC i może odpowiadać przed sądem za roszczenia chorych. Z kolei lekarze nie mają prawa do wykonywania zawodu za granicą.

- Pozostaje też bariera językowa - dodaje dr Zaleski. - Jak u Czechów dojdzie do jakiejś katastrofy, to oczywiście pojedziemy pomagać, ale boję się stałej odpowiedzialności za ten teren.

Pierwsze rozmowy w sprawie wzajemnego ratownictwa medycznego rozpoczęto dwa lata temu. - Mieliśmy przygotowane porozumienie z głuchołaskim ZOZ-em, ale czeskie ministerstwo zakazało jego podpisania ze względu na przeszkody formalnoprawne - mówi dr Gedeon.

Od tego czasu w przepisach nic się nie zmieniło. Dopiero ostatnio komisja zdrowia opolskiego sejmiku wojewódzkiego wróciła do tematu.

- Wystąpiliśmy do wojewody opolskiego, aby sprawdził, jakie przepisy prawne uniemożliwiają współpracę i w jaki sposób można je zmienić - mówi dr Marek Szymkowicz, szef komisji zdrowia sejmiku.

- Do nas jeszcze takie pismo nie wpłynęło - mówi Mieczysław Wojtaszek, dyrektor Opolskiego Centrum Zdrowia Publicznego, który w imieniu wojewody ma się zajmować tą sprawą. - Możemy wystąpić do Ministerstwa Zdrowia, żeby te wszystkie sprawy rząd uregulował w umowach międzynarodowych. Jeśli to poprawi bezpieczeństwo zdrowotne obywateli, to jest warte rozważenia.

Co ciekawe, przepisy nie przeszkadzają we współpracy strażaków i policjantów. Natomiast karetki jeżdżą do Czech tylko jako transport polskich chorych, odbieranych od czeskich służb.

Wśród ratowników krążą opowieści o narciarzu z Polski, który na stoku połamał nogi i na koniec dostał rachunek na 8 tys. koron (ok. 1,4 tys. zł) za udzielenie pomocy, bo nie miał przy sobie zaświadczenia, że jest ubezpieczony. Polacy by go nie skasowali.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska