Czesi przemycają sudafed. Bo daje odlot

sxc.hu
aptekarze od kilku lat sygnalizują, że przygraniczne apteki stały się miejscem odwiedzin podejrzanych lekomanów mówiących po czesku i zainteresowanych tylko jednym asortymentem.
aptekarze od kilku lat sygnalizują, że przygraniczne apteki stały się miejscem odwiedzin podejrzanych lekomanów mówiących po czesku i zainteresowanych tylko jednym asortymentem. sxc.hu
W aptekach pogranicza lek sprzedaje się jak ciepłe bułki.

Tylko w ciągu jednego dnia czescy celnicy udaremnili dwie próby przemytu dużych ilości sudafedu z Polski. W ubiegły piątek służby z Ołomuńca zatrzymały do kontroli dwa samochody na czeskich rejestracjach jadące do Jesenika od dawnego przejścia granicznego w Białym Potoku koło Paczkowa.

Kobieta i mężczyzna w wieku 26 i 27 lat tłumaczyli, że pojechali do Polski po zakupy dla dziecka. Celników zainteresowały plastikowe torby, w których były opróżnione opakowania po sprzedawanym w Polsce sudafedzie - lekarstwie na katar.

U pasażerki znaleziono w sumie 300 tabletek sudafedu. Przemycała je w majtkach i biustonoszu. Dwie godziny później tą samą drogą jechała para Czechów z małymi dziećmi. U kobiety celnicy znaleźli w torebce na piersiach 120 tabletek sudafedu.

Czeska policja traktuje ten polski lek jako środek służący do wyrobu narkotyku, a przewożenie sudafedu z Polski uznaje za przemyt środków odurzających. Jak informuje rzecznik Urzędu Celnego w Ołomuńcu Marie Bortolova, obu kobietom grozi od 2 do 10 lat pozbawienia wolności.

Jak informuje dziennik "MF Dnes", przemyt sudafedu z Polski do Czech rośnie. W marcu w Szumperku celnicy złapali mężczyznę, który miał przy sobie tysiąc tabletek. Dwa lata temu w rejonie Bogatyni w jednym z samochodów w kryjówce przewożono prawie 1,5 tysiąca tabletek.

Sudafed jest jednym z 20 lekarstw zawierających pseudoefedrynę, oficjalnie zarejestrowanych i dostępnych w Polsce bez recepty.

To tzw. prekursor, czyli środek do produkcji metaamfetaminy, która jest popularnym narkotykiem za naszą południową granicą. Domowe przetwórnie wyspecjalizowały się tam w przerabianiu polskich tabletek.

Opakowanie lekarstwa kosztuje u nas około 20 zł. W Czechach leki z pseudoefedryną są reglamentowane na receptę, poza tym są droższe i zawierają znacznie mniejsze stężenie substancji psychoaktywnej.

Nasi aptekarze od kilku lat sygnalizują, że przygraniczne apteki stały się miejscem odwiedzin podejrzanych lekomanów mówiących po czesku i zainteresowanych tylko jednym asortymentem.

- Dostaliśmy instrukcje z nadzoru farmaceutycznego, żeby ograniczać ilość sprzedawanych lekarstw tylko do potrzeb leczniczych. Wydawaliśmy Czechom najwyżej po 2-3 opakowania. Teraz już praktycznie ich nie mamy - przyznaje aptekarz z Paczkowa.

- Odwiedzają nas coraz rzadziej, bo wiedzą, że im nie sprzedamy większej ilości. Czasem to są te same osoby - dodaje aptekarz z Głubczyc. Nie wszystkie jednak apteki robią takie problemy, bo prawnie nie ma do tego żadnych podstaw.

- W ostatnim okresie poinformowaliśmy policję o kilku aptekach, gdzie sprzedaż sudafedu bardzo wzrosła - mówi Marek Brach, wojewódzki inspektor farmaceutyczny w Opolu. - W środowisku farmaceutów mówi się, że za pieniądze z sudafedu wybudowano już parę willi. Ale jedynym sposobem na wyeliminowanie tego procederu jest wprowadzenie jego sprzedaży na receptę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska