- Przy ograniczeniu do 50 km/h w terenie zabudowanym jadę sobie spokojnie i nikt nie trąbi, nie wyprzedza - mówi Tadeusz Dunat, szef nyskiej drogówki, który niedawno na własnej skórze testował czeskich kierowców w drodze do Niemiec. Nie żeby specjalnie postawił sobie za cel rozdrażnienie naszych południowych sąsiadów. On tylko stosował się do przepisów.
Bo w Czechach żartów nie ma.
- Gdyby u nas były wyższe kary za nieprzepisową jazdę, kierowcy też jeździliby mniej nerwowo, a przy okazji bezpieczniej - uważa.
Czeskie prawo dla piratów drogowych jest bezlitosne i skuteczne. Perspektywa bajońskich mandatów za przewinienia i możliwość utraty prawa jazdy poprawiła bezpieczeństwo na tamtejszych drogach diametralnie i natychmiast. Tak wynika choćby z relacji drogówki w rejonie jesenickim, z którym od momentu wejścia do strefy Schengen nyska policja ściśle współpracuje. Podgląda i zazdrości ostrzejszych przepisów, a co za tym idzie - ostrożniejszych kierowców.
- Tylko w minionym roku na drogach powiatu nyskiego zginęło 20 osób, a u nich na podobnym terenie zaledwie 3 - mówi Dunat. - A wszystko dzięki surowym karom.
jako przykład Dunat podaje przepis "2 razy 21". Jeśli komuś zdarzy się dwa razy w ciągu roku przekroczyć prędkość o 21 km/h, może stracić prawo jazdy nawet na trzy miesiące. Na prowadzenie samochodu bez dokumentów Czech też się raczej nie zdecyduje, bo taka nierozważność kosztować go może równowartość 4 tysięcy złotych.
- Marzy mi się ten ich nowy przepis u nas - przyznaje szef nyskiej drogówki.
Póki co jednak kierowcom, również czeskim, wydaje się, że po polskich drogach można cisnąć, ile fabryka dała, skoro za przekroczenie prędkości o 150 km/h dostają marne 500 zł mandatu. Utrata prawa jazdy w Polsce Czechowi nie grozi, bo nikt nie prowadzi ewidencji "obcych piratów".
- Komendant z Jesenika nie mógł uwierzyć, że Czech, który na obwodnicy Paczkowa jechał 237 km/h, dostał tak niską karę - opowiada Tadeusz Dunat. - U nich za takie przewinienie straciłby prawo jazdy na rok i oddał całą wypłatę. A może nawet dwie.
Polakowi w Czechach, mimo że jest cudzoziemcem, też nikt nie popuści. Dlatego nyska drogówka uczula wszystkich, którzy niebawem wybierają się na narty w Jeseniki.
- Radziłbym przestrzegać ograniczeń prędkości i nie wsiadać za kierownicę po jednym głębszym - ostrzega Tadeusz Dunat. - Czesi nie dopuszczają nawet setnej promila we krwi, tam większa czekoladka z likierem może kosztować nas utratę całej wypłaty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?