Czy Franciszek Smuda naprawi nasz futbol?

fot. Klapi/wikipedia
fot. Klapi/wikipedia
- Moja recepta jest bardzo prosta: trzeba wygrywać mecze. - mówi Franciszek Smuda, nowy selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski.

- Zacznę przewrotnie. Dlaczego tak bardzo pchał się pan na stanowisko, na którym przygoda kończy się tak samo - nieuniknioną dymisją?
- Bo reprezentacja jest zawsze numer jeden dla każdego zawodnika i trenera. Nie myślę o rozstaniu, bo dopiero zaczynam pracę z kadrą. To największe marzeniem każdego szkoleniowca.

- Tradycyjnie od początku był pan faworytem mediów i kibiców, ale komisja trenerska zdawała się stawiać na innych kandydatów. To było deprymujące?
- Nie. Do wyboru selekcjonera podchodziłem z dystansem, by potem nie być rozczarowanym czy załamanym. Zdawałem sobie sprawę z tego, że są inni kandydaci i wcale nie muszę dostać tej pracy.

- Kiedy czuł pan, że tym razem się uda?
- Nie miałem takich przeczuć. Dowiedziałem się o tym od prezesa związku. Grzegorz Lato zadzwonił do mnie i powiedział "jesteś trenerem kadry, taki jest wybór zarządu, który postawił na ciebie". I to tyle. I wtedy zaczęło się.

- Co się zaczęło, zwariowane dni?
- Faktycznie pierwszy tydzień, aż do rozpoczęcia zgrupowania był zwariowany, ale taki musiał być. Treningi i przygotowania do ligowego meczu w Zagłębiu Lubin, pierwsze powołania, obserwacje innych meczów, wyjazd do Niemiec. Mnóstwo telefonów. Moja komórka się grzała. Ale muszę sobie z tym poradzić i ze spokojem każdego wysłuchać i porozmawiać.

- Nie żal opuszczać Zagłębia? W grze drużyny już było widać rękę Smudy…
- Jak się odchodzi, to każdego zespołu żal. Szczególnie, że zawsze miałem poukładane drużyny. Choć w tym wypadku było inaczej, bo to też inne odejście. Nie zwolnienie, ale przejęcie reprezentacji.

- I trudne zadanie, bo wyciągnięcie z dołka naszej reprezentacyjnej piłki, która znalazła się na 56. miejsce w rankingu FIFA. Nie ma co wyliczać - za kim. Pana recepta na lepsze czasy?
- Bardzo prosta: trzeba wygrywać mecze.

- Poprzednicy też o tym wiedzieli, ale jakoś nie zawsze im wychodziło.
- Nie patrzę na poprzedników. Mam swoją kadrę, której chcę wpoić jak walczyć i jak wygrywać. Moja drużyna ma walczyć w każdym meczu do ostatniego gwizdka i nigdy się nie poddawać. Do tego ma grać ładnie i skutecznie. I obiecuję, że tak będzie.

- Nawet w meczach bez stawki, bo do finałów Euro 2012 kwalifikujemy się z przydziału?
- Szczególnie w takich meczach. Jeśli jakiś zawodnik nie ma zamiaru zapieprzać na zgrupowaniu, albo chce dziewięćdziesiąt minut spacerować po boisku, to niech nawet nie przyjeżdża na zgrupowanie.

- Rozmawiał pan w ostatnim czasie z Leo Beenhakkerem o naszej reprezentacji?
- Nie wiem, po co miałbym z nim rozmawiać.

- Czasami poprzednicy dzielą się spostrzeżeniami i wnioskami ze swoimi następcami.
- Nie potrzebuję tego. Pracuję w Polsce, znam naszych piłkarzy, znam naszą ligę. Wiem, gdzie i jak nasi zawodnicy grają za granicą. To mi wystarczy.

- W sobotę początek nowego rozdziału. Rumunia to groźny rywal jak na otwarcie.
- Każdy rywal jest dobry. Groźnych przeciwników się nie boję. Zresztą, jak to będzie możliwe, to będę się starał, by przygotowująca się do mistrzostw Europy drużyna spotykała się z jak najmocniejszymi przeciwnikami. Przeciętni mnie nie interesują. Równać trzeba do najlepszych.

- Ma pan za sobą pierwszy sukces, myślę o przekonaniu do gry w polskich barwach obrońcy Werderu, Sebastiana Boenischa, który występował już w młodzieżowej reprezentacji Niemiec.
- Ta sprawa jest na dobrej drodze, by ją sfinalizować i w niedalekiej przyszłości może to nastąpić. Byłem w Bremie, gdzie rozmawiałem z piłkarzem i jego rodzicami. Myślę, że to zmierza w dobrym kierunku, by Sebastian grał dla nas.

- Powołał pan kadrę marzeń na sobotni mecz z Rumunią oraz środowy pojedynek z Kanadą?
- Jestem kilka godzin z reprezentacją, a pan chce kadry marzeń. Taka będzie przed Euro.

- Pytam, czy udało się powołać wszystkich, których by chciał pan sprawdzić w swoich debiutanckich meczach?
- Wszystkich piłkarzy nigdy nie będzie do dyspozycji. Zawsze są jakieś kontuzje, okresy słabszej formy. Kadrę marzeń chciałbym mieć do dyspozycji rok przed Euro 2012. Teraz jest selekcja. Przy następnych powołaniach będę sprawdzał kolejnych zawodników. Kadra może być podobna do obecnej, a może się jeszcze bardzo zmienić. Nie będę pobijał rekordów i tak jak mój poprzednik nie zamierzam testować ponad setki kadrowiczów. Ale będę szukał, także w kadrze młodzieżowej, bo jestem pewien, że w Polsce są piłkarze, którzy na mistrzostwa Europy mogą stworzyć silny zespół.

- Artur Boruc dostanie u pana szanse?
- Proszę mi wierzyć, że ja nie skreśliłem jeszcze żadnego piłkarza, także Artura Boruca. Trener bramkarzy Jacek Kazimierski spotka się Borucem i porozmawiają o tym. Na razie numerem jeden jest Tomasz Kuszczak. Oglądałem jego występy, on ma talent i chcę go sprawdzić. Jednak on też nie może myśleć, że zawsze będzie powoływany. Na to trzeba zasłużyć.

- Co pan bardziej ceni u piłkarzy, umiejętności czy charakter?
- I jedno, i drugie jest dla mnie ważne. Drużyny, które dotąd prowadziłem, miały charakter i zawsze grały do końca. I chcę, by tak było w reprezentacji. Natomiast kadrowiczom umiejętności też nie powinno brakować.

- Dziękuję za rozmowę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska