Czy i kiedy "kopciuchy" wreszcie znikną?

Sławomir Bobbe
Popularne "kopciuchy" mają odejść w zapomnienie, klienci jednak nie chcą się z nimi żegnać.
Popularne "kopciuchy" mają odejść w zapomnienie, klienci jednak nie chcą się z nimi żegnać. Sławomir Kowalski
Jeszcze tylko do czerwca przyszłego roku będzie można sprzedawać i wprowadzać do użytkowania kotły grzewcze o niższej niż piąta klasa emisyjności.

Proekologiczne rozporządzenie resortu rozwoju, zaostrzające normy dla kotłów grzewczych do 500 kW (czyli w praktyce dla całej mieszkaniówki, a także małych i średnich firm) weszło w życie w październiku 2017 roku. Wprowadzono jednak pewien okres przejściowy, by nie stawiać firm i sprzedawców, którzy zostali z niesprzedanym, a nie mieszczącym się już w normach towarem, w trudnej sytuacji. Stąd urządzenia wyprodukowane przed 1 października będzie jeszcze można sprzedawać do czerwca roku 2018.
Według różnych szacunków w naszym kraju co roku pod strzechy trafia około 200–220 tysięcy kotłów. Z uwagi na ceny najczęściej niestety wybierane są te najtańsze, a więc najmniej ekologiczne. Także teraz, po ogłoszeniu nowych regulacji, najtańsze kotły są najczęściej kupowanymi. Niektórzy wolą je nabyć nawet z wyprzedzeniem, niż czekać aż nowe przepisy wejdą w życie.
Jednak nie wydaje się, by branża kotlarska była zaskoczona takim rozwojem wypadków. Wszyscy doskonale wiedzieli, że zbliża się termin wejścia w życie zapisów unijnej dyrektywy EcoDesign (Ekoprojekt), która w 2020 roku zaostrzy jeszcze bardziej normy emisji z kotłów. Prace nad przygotowaniem odpowiedniej oferty trwały od jakiegoś czasu, dlatego też bez trudu znaleźć można na rynku kotły spełniające normy 5 klasy emisji.

Sprzedaż tzw. kopciuchów a społeczna odpowiedzialność biznesu

Niby więc wszystko wydaje się w porządku, jest jednak kilka problemów. Po pierwsze – nowoczesne kotły są droższe niż stare pozaklasowe kopciuchy. Na nowy, ekologiczny sprzęt wydać trzeba między 8 a 10 tysięcy złotych, dla wielu to bariera nie do przeskoczenia. Po drugie, jak alarmują stowarzyszenia antysmogowe, wiele sklepów, a nawet sieci marketów budowlanych – nie wzięło sobie do serca zapisów rozporządzenia i nadal oferuje w sprzedaży stare piece, które nie spełniają norm. I choć jest to zgodne z prawem, to nie ma nic wspólnego z społeczną odpowiedzialnością biznesu. W dodatku konsumenci, dla których jedynym kryterium wyboru jest cena zakupu, doskonale wiedzą o wprowadzonych rozwiązaniach, więc sprzedawcy na popyt nie mogą narzekać, podobnie jak producenci, którzy wyprzedają stany magazynowe.
Jest też i inny problem. Specjaliści rynku energetycznego zwracają uwagę, że ciągle nie wiadomo wiele na temat programów, które miałyby pomóc osobom mniej zamożnym w wymianie starych kotłów na nowoczesne. Pomoc jest nieskoordynowana i niespójna. Jej ciężar spoczął głównie na samorządach, które w zależności od zaangażowania i możliwości finansowych refundują od zaledwie 20 do ponad 85 procent kosztów wymiany starego kotła na nowy.
A pozostaje jeszcze kwestia droższego paliwa, które trzeba zakupić, by użytkować nowoczesne piece. Rodzi to obawy, że część kupujących decydować się będzie na kotły zasypowe produkowane gdzieś w szarej strefie, a więc nie spełniające żadnych norm środowiskowych. A już teraz tych, które nie spełniają żadnych norm jest w całym kraju powyżej 3,5 miliona. Patrząc na to, że w Polsce za tzw. niską emisję odpowiadają głównie gospodarstwa domowe, a nie wielki przemysł, rysuje się skala problemu do rozwiązania.

Czy warto kupić urządzenia grzewcze piątej klasy emisyjności?

Odpowiedź jest oczywista – tak. Piece w tej klasie muszą posiadać sprawność nie mniejszą niż 87 procent co oznacza, że będzie potrzeba mniej paliwa do ogrzania pomieszczenia. Szacuje się, że kotły piątej klasy w porównaniu do bardzo często używanych kotłów bezklasowych emitują o 90 procent mniej spalin. Niestety problemem i barierą w zakupie takich kotłów jest cena. To ona odgrywa decydującą role przy ich wyborze. I fakt, że piece nowocześniejsze są oszczędniejsze, nie ma dla wielu osób znaczenia – liczy się bowiem to, ile ktoś musi wydać pieniędzy przy ich zakupie. A tu cały czas na prowadzeniu są i będą produkty gorszych klas, ale za to tańsze. Najprostsze modele kotłów C.O. można jeszcze kupić za niecałe 2 tysiące złotych.

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Czy i kiedy "kopciuchy" wreszcie znikną? - RegioDom.pl

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska