- Zasady postępowania, minimalizujące ryzyko zakażenia koronawirusem, są jednakowe dla wszystkich, także dla kobiet w ciąży - mówi dr Marek Chowaniec. - Należy unikać dużych skupisk ludzi, kontaktu z osobami potencjalnie zakażonymi, czyli przebywającymi w obszarze zwiększonego ryzyka zakażenia koronawirusem lub u których występują charakterystyczne objawy (gorączka powyżej 38°C , kaszel, duszność, bóle mięśniowe).
W okresie zagrożenia epidemiologicznego nie powinniśmy m.in. witać się przez podanie rąk, czy tym bardziej „przyjacielskim” pocałunkiem oraz szczególnie dbać o ich higienę (częste mycie, odkażanie). Obecnie są to podstawowe, ale bardzo ważne zasady dla nas wszystkich.
Kobiety w ciąży nie należą do grupy zwiększonego ryzyka zakażeniem i powikłaniami, jednak - nie ulega wątpliwości – że w ich stanie trzeba mieć na uwadze także zdrowie ich nienarodzonych dzieci - podkreśla dr Chowaniec. - Chińskie badania sugerują, że wirus SARS-Cov-2 na pewno nie jest przekazywany dziecku przez matkę w czasie ciąży i najprawdopodobniej także podczas porodu siłami natury (ale potem być może tak). Pamiętajmy jednak, że jest to nowy patogen, który nie został jeszcze wystarczająco zbadany. Poza tym każde zagrożenie dla zdrowia i życia ciężarnej kobiety, u której dodatkowo nie można zastosować wszystkich metod leczenia, jest również zagrożeniem dla zdrowia i życia jej nienarodzonego dziecka.[cyt]
Mając na uwadze wyżej wymienione czynniki, aby maksymalnie zmniejszyć potencjalne ryzyko zakażenia oraz zapewnić bezpieczeństwo pacjentkom oraz ich dzieciom, w Klinicznym Centrum, w okresie zwiększonego zagrożenia epidemiologicznego, obowiązuje m.in. bezwzględny zakaz odwiedzin oraz porodów rodzinnych. Zdarza się, że spotyka się to z niezrozumieniem, ale jedynym sposobem na walkę z tą epidemią jest ograniczanie potencjalnych źródeł zakażeń, którymi dla hospitalizowanych są osoby z zewnątrz.
W piątek Polskę obiegła szokująca informacja, że w szpitalu w Łańcucie zmarła 27-latka zakażona koronawirusem, która kilka dni wcześniej urodziła dziecko. Okazało się jednak, że kobietę zabił nie koronawirus, ale sepsa.
Szpital w Łańcucie, gdzie zmarła 27-latka z koronawirusem, wydał oświadczenie w tej sprawie. Oto jego treść:
[cyt]27-letnia pacjentka przeniesiona ze Szpitala w Nisku w 7. dobie po porodzie rozwiązanym cięciem cesarskim z niewydolnością oddechową w przebiegu koronawirusowego zapalenia płuc. Chora wymagała intubacji i leczenia oddechem zastępczym. W 13. dobie rozpoznano stan septyczny wymagający zabiegu operacyjnego usunięcia ogniska zakażenia. 12 godzin po zabiegu zatrzymanie krążenia, z powodu nieefektywnej resuscytacji krążeniowej, pacjentka uznana za zmarłą”.
Czy Polacy boją się Legionelli?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?