Zdarzenie, które badała strzelecka prokuratura miało miejsce w Jemielnicy. Nieznany sprawca lub sprawcy, jeszcze w listopadzie ubiegłego roku, namalowali na bilbordzie Józefa Kotysia hitlerowskie swastyki. Ówczesnemu wicemarszałkowi doprawili też wąsy, podobne do tych jaki nosił przywódca III rzeszy. Sprawa bardzo zbulwersowała Józefa Kotysia, który zgłosił ją na policję. Za pośrednictwem mundurowych zajęła się nią strzelecka prokuratura.
Śledczy badali, czy umieszczenie swastyk miało znamiona propagowania faszystowskiego totalitarnego ustroju państwa. Zgodnie z przepisami jest to zabronione, a taki czyn podlega karze grzywny, a nawet pozbawienia wolności do dwóch lat. W tym przypadku prokuratura nie stwierdziła jednak “znamion czynu zabronionego" i umorzyła dochodzenie.
- Zdziwiło mnie nie samo umorzenie postępowania, tylko uzasadnienie tej decyzji - mówi Józef Kotyś. - Mam świadomość, że szukanie sprawcy staje się w takich sytuacjach czymś na kształt znajdowania igły w stogu siana. Ale jeśli malowanie swastyki wysokiej na pół metra nie ma znamion czynu zabronionego, to wyglada na to, że można u nas w ten sposób manifestować swoje poglądy.
O tym czytaj we wtorkowym wydaniu Nowej Trybuny Opolskiej
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?