Czy nauka zdalna to czas stracony? I czy uczniowie po niej będą mieli mniejszą wiedzę?

Agnieszka Kamińska
Agnieszka Kamińska
Na zdjęciu Marcin Korczyc
Na zdjęciu Marcin Korczyc fot. Anna Bedyńska
W rodzinach pojawia się kumulacja różnych problemów. I my, z naszą lekcją historii, polskiego, matematyki, znaleźliśmy się teraz w centrum tych rodzinnych wydarzeń - mówi Marcin Korczyc, prezes Fundacji Ja, Nauczyciel.

Czy nauka zdalna to czas stracony?

Nie jest stracony, bo każde doświadczenie coś daje człowiekowi. Niektórym uczniom nauka zdalna daje bardzo dużo. Przyszły świat będzie wymagał kompetencji, które teraz, gdy do nauki wykorzystywane są nowe technologie, są rozwijane. Proszę zwrócić uwagę, jak wiele nauczyli się nauczyciele. Na wiosnę, kiedy rozpoczęła się pandemia, właściwie bez profesjonalnych narzędzi, musieliśmy przygotowywać i poprowadzić nasze lekcje w zupełnie nowej rzeczywistości. Jesień jest zdecydowanie lepsza, ma więcej jakości i umiejętności po naszej stronie okienka. Na drugim biegunie, wiemy, że niektórzy nauczyciele mają skłonności do weryfikowania wiedzy uczniów w sposób trudny do akceptowania. W obecnej sytuacji nadmierne ocenianie nie zawsze ma sens i niektórym pedagogom trudno jest z tej praktyki zrezygnować. Poza tym, gościmy w domach uczennic i uczniów, a w lekcjach online uczestniczą również rodzice, którzy nas oceniają. I oni mogą na sytuacji wspaniale skorzystać, bo mogą dowiedzieć się czegoś nowego o swoich dzieciach. Krótko mówiąc, każdy, kto jest otwarty i chce, może się uczyć w edukacji zdalnej.

Czego pan uczy i jak bardzo zmieniła się pana praca, gdy przeszedł pan na nauczanie zdalne?

Uczę historii i języka polskiego w szkole podstawowej. Przez wiele lat uczyłem również wiedzy o społeczeństwie, jestem też trenerem wokalnym. Dla mnie nie zmieniło wiele, poza tym, że szkoła jest w domu. Moja praca opiera się przede wszystkim na rozmowie. Nadal rozmawiam, ale za pośrednictwem komputera. Rozmowa toczy się tak, jakbyśmy byli w klasie. Biorę pod uwagę to, że czasem moi uczniowie będą sprawniejsi w sprawach technicznych. Kiedy omawialiśmy „W pustyni i puszczy”, powiedziałem do ucznia, żeby znalazł najlepszą wersję filmu i przesłał link klasie. I wiedziałem, że on to zrobi szybciej niż ja. Wolę korzystać z umiejętności dzieci. One mnie nauczyły obsługi teamsów. Ja nauczyłem ich korzystania ze środowiska Google. Określiliśmy zasady komunikacji, żeby nie było zamieszania i szumu. Kontaktujemy się po lekcjach w grupach roboczych, czasem indywidualnie. Jesteśmy zorganizowani.


Kiedyś nauczyciel kojarzył się z osobą surową i wszystkowiedzącą. Teraz to raczej partner, a więc ktoś, kto – jak pan twierdzi - od uczniów również się uczy.

Jeśli uczeń korzysta z Internetu, to w czym ja jestem mądrzejszy od niego? Dzieci mają całą wiedzę świata na wyciągnięcie ręki i mogą z niej w mgnieniu oka skorzystać. Wystarczy szerokie łącze internetowe. Jaką ja mam wobec tego przewagę? Żadnej. Mogę z uczniami rozmawiać np. o jakimś problemie historycznym. Mogę uczyć ich lepszego rozumienia pewnych procesów. Mogę motywować, do czegoś, zainspirować. Nauka jest więc współpracą i spotkaniem. To najpiękniejsza lekcja dla mnie.

Co z wystawianiem ocen?

Obecnie, w czasie zdalnego nauczania, warto przeformułować sposób oceniania uczniów. Na moment się zatrzymać. Śmieję się, że wystawiając szóstki i piątki, wystawiam faktury. I one bardzo szybko się spłacają. Ktoś kolejne zadanie zrobi szybciej, a ktoś inny ze swojej słabości uczyni przed klasą mocną stronę z większą odwagą. Na języku polskim oceniam recytację. Jeśli brawa za recytację są ogromne, to wystawiamy szóstkę, a jak mniej ogromne to piątkę. Moim celem jest doprowadzić w klasie do tego, aby brawa były przynajmniej ogromne.

Pojawiają się opinie mówiące o tym, że oceny w czasie nauki zdalnej nie mogą być sprawiedliwe. Czy konieczna jest zmiana systemowa w ocenianiu, a może raczej zmiana mentalności w ocenianiu?

Podejście systemowe jest dosyć proste. System wymaga realizacji procedur narzuconych prawem. A ono się komplikuje, sama tylko podstawa programowa jest ogromnym dokumentem. System jest więc jedną wielką procedurą transmitowania wiedzy, sprawdzania, oceniania, punktowania. Każda szkoła ma jeszcze własny, wewnętrzny system oceniania. Niektóre z nich z pewnością warto byłoby prawnie zweryfikować w publicznej dyskusji. Uczennicom i uczniom będzie z tym lepiej. To nie jest system rozmowy, a ona jest w czasie nauki zdalnej najważniejsza. Ja teraz nie przywiązuję zbyt dużej wagi do oceniania, raczej staram się weryfikować, czy dzieci obiektywnie spędziły czas nad wskazanym materiałem, zadaniem. I muszę powiedzieć, że dzieci pracują, czekają na lekcje. Dla nich to są spotkania z innymi dziećmi i możliwość różnorodnego spędzania czasu w bezpiecznej grupie. Obie strony muszą się do obecnych warunków dostosować. Nauczyciele powinni nieco zrezygnować z oceniania, by uczniowie mieli większy komfort i motywację do uczenia się.

Podobno uczniowie na potęgę teraz ściągają.

I bardzo dobrze, że ściągają. Każdy ściągał. Nie można ganić młodych ludzi za to, że mają urządzenia i techniczną wiedzę oraz swoje sposoby, strategie pozyskania wiedzy poza czujnym okiem nauczyciela. To bardzo dobrze, że są w pozyskiwaniu tej wiedzy lepsi i szybsi niż my. Musimy z tego mądrze korzystać zamiast zakazywać. Powtarzam zawsze, że kiedy ja byłem uczniem, to jedynym bankiem pamięci na rynku był ludzki mózg. Pakowaliśmy sobie do głów niesamowite ilości danych, tak nas uczono, ale czy to miało sens? Dzisiejsza młodzież tego nie potrzebuje. Lepiej jest wiedzieć, gdzie szukać i jak tę wiedzę zweryfikować, lepiej rozumieć do czego można danej wiedzy użyć. Tego powinniśmy uczyć.

Mówił pan, że nauczyciele są teraz gośćmi w domach uczniów, rodzice bardzo często przysłuchują się lekcjom. Czy uczestnictwo rodziców na zdalnych lekcjach nie przeszkadza nauczycielom?

Możemy ich poprosić, żeby nie ingerowali w lekcje lub im się nie przysłuchiwali, ale oni i tak będą to robić. My nie jesteśmy w stanie tego zweryfikować czy zakazać. I zupełnie nie ma takiej potrzeby. Nie jesteśmy w stanie zweryfikować, czy uczeń odpowiadając na ocenę, nie ma w ręku dwóch smartfonów, czy akurat nie przeszukuje obok Wikipedii, czy inni uczniowie na czacie nie podają mu rozwiązań. Musimy postawić na otwartość, dobre relacje, rozmowę i zaufanie. Zadaniem szkoły jest mądre przenoszenie młodych ludzi w przyszłość. A to się udaje tylko wtedy, gdy relacje w trójkącie: uczeń, rodzic, nauczyciel, są poprawne. Każdy z nas żyje w innych warunkach. Ja akurat mieszkam z rodziną w dużym domu, wszyscy domownicy mają przestrzeń do pracy zdalnej. Ale przecież nie każdy ma takie warunki. Ludzie są w bardzo różnej sytuacji życiowej, niektórzy stracili pracę, inni kogoś bliskiego. Część dzieci, które uczę, przebywa na kwarantannie. W rodzinach pojawia się kumulacja różnych problemów. I my znaleźliśmy się w centrum tych wydarzeń, z naszą lekcją historii, matematyki...

Specjaliści wskazują, że część uczniów wypadła z systemu zdalnego nauczania. Jaka jest skala tego problemu?

Szacuje się, że około 70 tys. uczniów w Polsce nie ma realnego dostępu do Internetu. Takie dane podaje Centrum Cyfrowe, które bada problem wykluczenia w nauczaniu zdalnym. Na podstawie moich rozmów w grupie kilkudziesięciu tysięcy nauczycieli, wnioskuję, że to jest realna obserwacja. Pamiętajmy też, że są dzieci, które dostęp do Internetu mają, ale nie mają urządzeń, muszą je dzielić z rodzeństwem albo nie mają w domu przestrzeni do nauki. Problemy będą poważniejsze w mniejszych ośrodkach, w Polsce gminnej. Szacujemy, że utrudnienia w nauce, z różnych powodów, dotknęły miliona uczennic i uczniów w skali kraju. Tematem na zupełnie osobną rozmowę jest kształcenie uczennic i uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Idealnie nie jest. Środowisko nauczycielek i nauczycieli znalazło wiosną narzędzia i błyskawicznie zaczęło się uczyć zdalnego kształcenia. Dla nas ten czas jest ogromną nauką. Podjęliśmy ogromny wysiłek, aby lekcje w ogóle się odbywały. Teraz trzeba nam prawnie i systemowo pomóc, żeby ten wysiłek i nauka nie poszły na marne. Za uczennice i uczniów, którzy wypadli z systemu minister odpowiada w równym stopniu, co dyrektor szkoły. My pracujemy najlepiej jak potrafimy.

Czy nauczyciele więcej pracują ucząc zdalnie?

Jeśli pani pyta o czas pracy z dzieckiem, to nie, bo zalecenia rządowe są takie, żeby lekcja online trwała pół godziny. Nauczyciele kontaktują się z dziećmi także po lekcjach np. udzielając się w grupach internetowych, rozmawiając za pośrednictwem komunikatorów internetowych, w zespołach zadaniowych. Moderują pracę w grupach projektowych. Pod tym względem, realny czas, który poświęcamy uczniowi, jest dłuższy. Proces nauki zdalnej wychodzi poza godziny lekcyjne i znacznie rozciąga się czasowo. Według mnie to, dobrze, bo uczniowie myślą nie tylko na lekcjach.

Dla starszych nauczycieli, którzy jednak mogą być przyzwyczajeni do pracy w ścisłych ramach czasowych, to może być trudne. Poza tym, mogą nie być biegli w obsłudze komunikatorów internetowych. Jak oni sobie radzą?

To oczywiste, że niektórym nauczycielkom i nauczycielom może być pod tym względem trudniej, ale metryka nie ma tu nic do rzeczy. To jest pytanie nie o wiek, ale o duszę nauczyciela. Jeśli nauczyciel, nawet tuż przed emeryturą, lubi to, co robi, to sobie poradzi. Bariera technologiczna nie musi być dla niego problemem. Znam wielu takich nauczycieli, którzy mają świetny kontakt z uczniami, kształcą ich, ale też potrafią wiele nauczyć się zwrotnie. W nauczycielskich grupach działających w Internecie nagle pojawili się starsi nauczyciele, którzy zaczęli pytać, szukać inspiracji. To dobry sygnał. Zdalne nauczanie po obu stronach wymaga kompetencji, które do tej pory nie były dostatecznie rozwijane.

Niektórzy mówią, że zdalne nauczanie i strach przed zakażeniem wykańcza psychicznie nauczycieli. Pojawiają się głosy, że nauczyciele masowo korzystają teraz np. z urlopów dla poratowania zdrowia. Czy to prawda?

Ruchy kadrowe odbywają się przed rozpoczęciem roku szkolnego, teraz raczej nie. Ostatnie dane dotyczące całego kraju mówiły, że rzeczywiście więcej nauczycielek i nauczycieli skorzystało z urlopów dla poratowania zdrowia. Takich osób może być kilka tysięcy, ale to nie jest przerażająca liczba, biorąc pod uwagę fakt, że w systemie pracuje pół miliona nauczycielek i nauczycieli. Powiedziałbym, że to dobrze, iż nauczyciele korzystają z takich urlopów. Jeśli ktoś czuje się źle psychicznie i robi sobie przerwę, to znaczy, że działa odpowiedzialnie, dla dobra własnego i swoich uczniów. Wypalenie zawodowe po kilkunastu latach pracy w szkole, nie powinno nikogo dziwić. Nauczyciel, który nie będzie miał dobrej energii, nie będzie dobrze pracował z młodymi. Środowisko ma swoje obawy, pracujemy w trudnych warunkach. Staramy się. Nie zaryzykowałbym jednak twierdzenia, że dobrostan nauczycielek i nauczycieli w ostatnich latach się poprawia. Badaliśmy ten obszar we wrześniu, kiedy chcieliśmy poznać obawy środowiska przed nowym rokiem szkolnym. Raport nie jest optymistyczny.
Raport Powrót Do Szkoły

Związek Nauczycielstwa Polskiego grzmiał, że z powodu obecnej sytuacji wielu nauczycieli jest pogrążonych w depresji.
Owszem, jesteśmy wyczerpani, przeszliśmy trudną drogę przez reformę organizacyjną, strajk. Podjęliśmy się wspólnie ze środowiskiem organizacji Narad Obywatelskich o Edukacji #NOoE. A teraz pracujemy w specyficznych warunkach, w specyficzny sposób, z powodu pandemii. Mamy prawo być zmęczeni. Mimo zmęczenia, potrafiliśmy się zorganizować i wiosną, właściwie samodzielnie, stworzyć zdalną, polską szkołę: na własnym sprzęcie, we własnych mieszkaniach. Nie ufamy politykom. Natomiast chcielibyśmy być wysłuchani przez rząd i mieć więcej autonomii w pracy. Nikt z rządzących nie chce nas słuchać. Nauczycielki i nauczyciele przyzwyczaili się, że z godnością wartą tego zawodu, można znieść bardzo wiele.

No właśnie, związkowcy na rządzie nie pozostawiają suchej nitki. Wytykają m.in., że rząd nie przygotował jednolitej platformy internetowej do nauczania i generalnie nie przygotował szkoły do pracy online. Czy można się z tymi opiniami zgodzić?

Nie wiemy wiele o przygotowaniach rządu do zdalnej edukacji. Rząd podejmował decyzje, bez konsultacji ze środowiskiem, działał reaktywnie, budował komunikację opartą na innej, niż nasza rzeczywistości. Tak naprawdę sami musieliśmy się organizować. Dlatego ocena działań rządzących wśród nauczycielek i nauczycieli nie będzie, mówiąc delikatnie, entuzjastyczna. Nasze środowisko zasługuje na to, żeby rząd poświęcił nam więcej uważności i rozmawiał z nami innym językiem.

Bon dla nauczycieli w wysokości 500 zł na zdalne nauczanie się opłaca? Co na to internet?ZOBACZ KOLEJNE MEMY. PRZESUWAJ STRZAŁKAMI LUB STOSUJ GESTY

Zdalne nauczanie ma dofinansowanie. 500 zł wsparcia wystarcz...

A 500 zł, które rząd dał nauczycielom? Jak pan to wsparcie ocenia?
Jeśli ktoś chciał sprawić nam przykrość, to chyba nie mógł zaplanować celniej. Rodzic, który dostaje 500 zł na dziecko, nie musi się tłumaczyć, jak gospodarował tymi środkami. Nauczyciel widać nie jest godny aż takiego zaufania, bo nie może zupełnie dowolnie tych pieniędzy wydać. Już sama kwota nie powala z nóg. Można z pewnością kupić za nią kilka kabli i dobrej jakości plecak do laptopa. Przecież komputery kosztują zdecydowanie więcej. Ogromna grupa nauczycielek i nauczycieli zainwestowała wiosną. Obecnie tych wydatków nie mogą już rozliczyć. Program nie odpowiada na realne potrzeby środowiska. Związek Nauczycielstwa Polskiego prowadzi obecnie ciekawe badanie na ten temat. Nie trudno się domyślić, jakie opinie dominują wśród nauczycieli.

Minister edukacji wprowadził zmiany w podstawie programowej. Uczniowie muszą przyswoić mniejszy zakres wiedzy, żeby zdać maturę. To jest dobre rozwiązanie?

A co było celem pana ministra? Jeśli celem było to, aby poprawić wyniki matur - być może cel osiągnie. Trudno wtedy mówić o tym, aby matura była sensownym, wystandaryzowanym narzędziem, z którego chcemy czerpać wiedzę o procesach edukacyjnych w Polsce. Wyjęcie części materiału z podstawy programowej to nie jest ta zmiana, której oczekują nauczycielki i nauczyciele. Podstawa programowa jest dziś za szeroka i daje za mało autonomii. Należy ją odchudzać ilościowo i jakościowo. I warto rozmawiać o niej w innych kontekstach, niż tylko kolejny egzamin zewnętrzny.

Czy wobec tego uczniowie po zdalnym nauczaniu będą mieli mniejszą wiedzę, będą gorzej przygotowani?

W rozumieniu systemu - tak. Jak uwzględnimy liczbę przepracowanych godzin, liczbę zrealizowanych zagadnień - być może tak. Wiedza w ujęciu encyklopedycznym będzie mniejsza z pewnością. Na szczęście! Nie robiłbym z tego żadnej tragedii. W tym czasie uczniowie nabyli zupełnie inne umiejętności, które przydadzą się w życiu. Być może nie powinno się teraz pozyskiwać danych o tym, jaka jest wiedza uczniów, w taki sposób, jak do tej pory, czyli za pośrednictwem, sprawdzianów, testów, egzaminów. Wiemy już dobrze od lat czego powinniśmy wymagać od osoby podchodzącej do egzaminu dojrzałości.

Czy powrót części dzieci do szkół po feriach to dobry pomysł?

Nie potrafię tego ocenić, bo nie wiemy, jaka będzie sytuacja po planowanych feriach. Priorytetem musi być zaopatrzenie opieki nad dziećmi najmłodszymi. A więc, jeśli już ma nastąpić powrót do szkół, to najpierw powinien nastąpić powrót dzieci najmłodszych. Słyszymy, że do szkół w pierwszej kolejności mogą też wrócić uczniowie, którzy będą zdawać w tym roku egzaminy. Jest więc niepotrzebna presja związana z egzaminami. W naszym środowisku nie ma poczucia, że o tym się rozmawia i współdecyduje z nami. Nie znamy przesłanek, które prowadzą do kolejnych decyzji. Czujemy się niemile zaskakiwani.

A może w tym roku szkolnym dzieci powinny pozostać w domach?

Nauczanie zdalne to praca w izolacji, a ona jednak w dłuższej perspektywie nie służy uczniom, nauczycielom i rodzicom. Taka nauka nie odpowiada naturze szkoły. Szkoła to jest energia, którą czuję na korytarzu, to jest długa przerwa, obiad w stołówce, nawet ten dzwonek, który może być czasem irytujący. Szkoła to jest boisko i życie na nim, jak jeden uczeń drugiemu czasem da w nos i trzeba to przepracować na spotkaniu z wychowawcą. To jest prawdziwa szkoła. To nie tylko zdobywanie wiedzy. Mówimy o środowisku, które tworzy klimat do kształtowania postaw, nauki nawyku do poszukiwania rozwiązań problemów w dalszym życiu. Taka jest realna, codzienna magia szkoły. Ekran komunikatora nie zastąpi nam ducha szkoły. Takiej magii nie potrafią wyczarować nawet czarodzieje z Doliny Krzemowej, którzy zaprojektowali i wdrożyli nam wszystkim Microsoft Teams. Myślę, że wszyscy chcemy wrócić do szkoły.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Czy nauka zdalna to czas stracony? I czy uczniowie po niej będą mieli mniejszą wiedzę? - Dziennik Bałtycki

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska