„Czy Opolanie wybrali chama na posła”. Sąd uniewinnił nto w ważnym procesie prasowym

Krzysztof
Zyzik
Krzysztof Zyzik, redaktor naczelny nto.
Krzysztof Zyzik, redaktor naczelny nto.
Ten wyrok pokazuje, jak ważna jest niezależność sądów i mediów. W czwartek Sąd Rejonowy w Opolu uniewinnił autorów „Nowej Trybuny Opolskiej” w sprawie karnej, jaką wytoczył nam poseł Janusz Sanocki. Sąd uznał, że autorka tekstu red. Ewa Bilicka i redaktor naczelny Krzysztof Zyzik nie dopuścili się znieważenia polityka. Sanocki poczuł się dotknięty tytułem zamieszczonym na pierwszej stronie: „Czy Opolanie wybrali chama na posła”. Poseł nie zakwestionował treści artykułu, w którym podaliśmy liczne przykłady jego chamskiego zachowania. Oburzył go sam tytuł. Niżej publikujemy obszerne fragmenty wystąpienia w sądzie Krzysztofa Zyzika, redaktora naczelnego „Nowej Trybuny Opolskiej”.

Wysoki Sądzie,
pozew ze strony Pana Posła Janusza Sanockiego przyjąłem ze zdumieniem. Od lat obserwuję bowiem jego karierę i wiem, że z używania dosadnego, ostrego, a momentami chamskiego języka uczynił on jeden ze swoich znaków rozpoznawczych. Że potrafi on publicznie nazwać zachowanie posłanki Kamili Gasiuk-Pichowicz chamskim, natomiast – jak wynika z treści pozwu – obraża go dywagowanie gazety, czy aby on sam nie zachowuje się czasem jak cham. Pobrzmiewa tu echo przysłowia szczególnie popularnego w PRL: co wolno wojewodzie…

Zgodnie z tą logiką, dziennikarzom nie wolno opisywać i oceniać rzeczywistości tak, jak ją postrzegają, natomiast politykom wolno mówić i pisać publicznie praktycznie wszystko. O agresywnym języku, jakiego Pan Poseł używa w domenie publicznej, jest wiele w materiale dowodowym. Ale przecież takie zachowanie cechuje nie tylko jego. W Sejmie słowa „zdrajcy”, „macie krew na rękach”, „mordy”, „złodzieje” są na porządku dziennym. „Chodź na solo bydlaku” – pisze poseł PiS do byłego prezydenta Polski i laureata Pokojowej Nagrody Nobla. Jedna z lokalnych działaczek partii rządzącej o posłance PO pisze: „trzeba to coś ogolić na łyso”. Określenie „cham” jest w świecie politycznych polemik, do którego przynależy pan Sanocki – powiedziałbym – jednym z bardziej stonowanych.

Wysoki Sądzie,
Pan Poseł Janusz Sanocki nie zaprzecza, że używa wulgarnego języka. Mało tego, dowodził tutaj na sali, że jest to jedna z form ekspresji, głęboko osadzona w tradycji polityki. Tylko na jedno Pan Poseł nie wyraża zgody: by równie ekspresyjnego języka używano wobec niego, bo wtedy jego to znieważa. On się nie godzi, by w taki sposób oceniali go dziennikarze, choć sam łączy te dwie role – polityka oraz dziennikarza i wydawcy. Jemu wolno publicznie zarzucać posłance opozycji chamstwo, ale mediom nie wolno tak pisać o nim.

Tu dotykamy sedna problemu. Bo od 28 lat mamy w Polsce ustrój demokratyczny. Pełen wad i niedoróbek, ale demokratyczny. Mamy wolność słowa, która jest tej demokracji nieodłącznym elementem. Gazety nie realizują już linii jedynie słusznej partii, choć niektórym politykom się znowu taka rzeczywistość marzy. Ba, nawet przejęcie niezależnych gazet zapowiadają.

Do niedawna wydawało mi się, że Pan Sanocki, a przynajmniej ta dziennikarska część jego osobowości, dobrze rozumie rolę mediów w demokratycznym społeczeństwie. Przecież jeszcze 8 września 2011 pisał on w otwartym liście do grupy prawicowych publicystów:
„Zwracam się do Was, jako do dziennikarzy, których cenię, z prośbą o wyjaśnienie, czy dziennikarz w wolnym kraju, jakim jest rzekomo Rzeczpospolita Polska, ma prawo przekazywać czytelnikom informacje zgodnie ze swoimi spostrzeżeniami, stanem faktycznym i sumieniem, czy też ma obowiązek stosować się do zarządzeń władz”.

To było po fali krytyki, jaka spadła na Pana Sanockiego, kiedy chwalił niektóre aspekty funkcjonowania reżimu na Białorusi. Dziś, kiedy Pan Sanocki sam jest częścią owej władzy, wytacza niezależnemu dziennikowi proces, byśmy nie mogli już – wrócę do cytatu z Janusza Sanockiego-dziennikarza – „przekazywać czytelnikom informacji zgodnie ze swoimi spostrzeżeniami, stanem faktycznym i sumieniem”.

Janusz Sanocki, jako publicysta charakteryzujący się sprawnym i ostrym piórem, świetnie wie, że jeśli nie zgadza się on z „Nową Trybuną Opolską” co do oceny jego zachowania, mógł napisać i wysłać nam sążnistą polemikę. Na pewno zostałaby wydrukowana. Ale nie było nawet takiej próby. Janusz Sanocki wybrał proces karny, bo – obawiam się – w podtekście tej sprawy czai się chęć nałożenia na gazetę kagańca. A przynajmniej wytworzenie atmosfery autocenzury: byśmy się w przyszłości, a przecież zbliżają się kolejne wybory, kilka razy zastanowili, zanim ośmielimy się ocenić jego zachowanie w domenie publicznej.

Wysoki Sądzie,
w ocenie naszej publikacji, a zwłaszcza spornej pierwszej strony i tytułu, nie można abstrahować od intencji autora tekstu i
kierownictwa redakcji. Intencji podpartych i uwiarygodnionych przez wieloletnią linię programową gazety, która nie jest tytułem sensacyjnym (…).

Postawię tezę, którą łatwo da się udowodnić, sięgając do archiwów naszej gazety, że kierowany przeze mnie tytuł wyróżnia się na rozemocjonowanym i zaangażowanym politycznie rynku prasowym pluralizmem i spokojnym tonem. Jakością przekazu i odwagą w podejmowaniu trudnych tematów. Za taką postawę jesteśmy cenieni nie tylko przez czytelników, ale także medioznawców z największych polskich uniwersytetów. W 2012 roku zostaliśmy uznani za najlepszą gazetę i najlepszy portal internetowy mediów regionalnych.

Kiedy w 2013 roku zostaliśmy drugim najczęściej cytowanym polskim dziennikiem regionalnym, co jak na skalę Opola i samej gazety wzbudziło zdziwienie w branży, prof. Kazimierz Wolny-Zmorzyński, medioznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego, komentował:
„Sukces NTO wcale mnie nie dziwi. Kapituła Nagrody tygodnika „Angora” za najlepsze teksty prasy regionalnej, której jestem członkiem, niemal co roku nagradza reportaże i wywiady dziennikarzy „Nowej Trybuny Opolskiej”. To świadczy o wysokim poziomie gazety, o tym, że śledzi ona wszystko, co się wokół niej dzieje (i nie są to tylko tematy sensacyjne), a problemy, które porusza, mają ponadregionalny charakter. Wysokie miejsce w rankingu opiniotwórczości to ważne wyróżnienie”.

Wysoki Sądzie,
z całą mocą chcę podkreślić, że istotnym elementem linii programowej „Nowej Trybuny Opolskiej” i mocnym punktem publicystyki naszej gazety jest piętnowanie agresywnego języka w świecie polityki i w życiu publicznym w ogóle. I taki – tylko taki – był powód publikacji tekstu o Januszu Sanockim. W żadnym wypadku nie była to intencja obrażenia czy znieważenia Pana Posła. (…). Będąc nie tylko redaktorem naczelnym, ale i wieloletnim komentatorem politycznym, w ostatnich latach napisałem kilkadziesiąt felietonów i komentarzy na temat słabej jakości debaty politycznej i wysokiego poziomu agresji politycznego języka.

16 grudnia 2016 roku w komentarzu pt. „Nienawiść niszczy społeczeństwo” pisałem: „Szczucie ludzi na siebie stało się codziennym narzędziem polityki – przekazem dnia. Tysiące obywateli, którzy mają prawo protestować przeciwko władzy, to dla rządzących zdrajcy, komuniści, złodzieje, a ostatnio także „element animalny”. Mówiąc prościej: krytyków władzy przyrównuje się już do zwierząt. Przepraszam, ale władza, nawet ostro krytykowana, musi mieć mocne nerwy i nie może się stawiać ponad obywateli”.

Podobnych w tonie komentarzy, nie tylko mojego autorstwa, ukazywało się u nas wiele. O fatalnych skutkach agresji w życiu publicznym pisaliśmy na naszych łamach duże teksty publicystyczne (m.in. „Ludzie to lubią, ludzie to kupią, byle na chama, byle głośno, byle głupio”). Publikowaliśmy na ten temat wywiady z naukowcami, m.in. z prof. Małgorzatą Marcjanik z Uniwersytetu Warszawskiego.

„Schamieliśmy, pani profesor?” – to pierwsze pytanie rozmowy pt. „Chamstwo w narodzie nie ginie”. „Część z nas – tak. Takie przynajmniej odbieramy wrażenie, gdy idziemy załatwić sprawę w urzędzie, gdy oglądamy programy publicystyczne w telewizji i – co szczególnie bolesne – gdy słuchamy polityków”. A zatem pani profesor określa zachowanie wielu polityków mianem chamskiego. Podobne opinie w domenie publicznej są wyrażane nader często.


7 września br. w programie „Onet rano” znany muzyk i publicysta Zbigniew Hołdys określił mianem chamskiego zachowanie wymienionego z nazwiska wiceministra sprawiedliwości. Popularny tygodnik „Newsweek” publikuje rankingi „największych chamów polskiej polityki”. Prawicowy portal wpolityce.pl publikuje analizę pt. „Kto komu w Sejmie pokazuje ptaka. O Sanockim i innych postaciach wypisz wymaluj z wilkowyjskiego Rancza”.

Bo też, Wysoki Sądzie – raz jeszcze podkreślę – taka krytyka, takie ocenianie polityków, czasem ostre i dosadne, nie jest ani czymś nadzwyczajnym, ani nagannym. Przeciwnie, jest koniecznym elementem ładu demokratycznego, w którym – co wynika z europejskiego orzecznictwa – polityk musi być odporny na nawet bardzo ostrą krytykę, mieć grubszą skórę nie tylko od zwykłego obywatela, ale także przedstawicieli innych zawodów zaufania publicznego. Na to, że polscy dziennikarze są traktowani przez sądy zbyt rygorystycznie jak na standardy Unii Europejskiej, a ochrona dobrego imienia polityków jest zbyt szeroka, często zwraca zresztą uwagę Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu.

Wysoki Sądzie,
ćwierć wieku mojej pracy to również pasmo poruszania tzw. tematów niewygodnych. Byłem autorem lub współautorem dziesiątków tekstów bardzo krytycznych wobec władzy, w tym tekstów śledczych, za które otrzymałem wiele dziennikarskich nagród. Bardzo poważnie traktuję misję odkrywania w interesie społecznym tego, co w interesie wąskich grup zakryte – jak brzmi jedna z definicji dziennikarstwa śledczego. Taka moja i gazety postawa powoduje, że nie jesteśmy rozpieszczani przez władzę. I często władza – od prawa do lewa – próbowała wywierać na nto presję: polityczną, prawną, ekonomiczną.

Tak było w 2012 roku, kiedy opublikowaliśmy tekst o chamskim zachowaniu polityka partii, która wówczas rządziła Polską. Po fali krytyki, jaka spadła na nas ze strony prominentów Platformy Obywatelskiej, napisałem tekst pt. „Ujawniam, kto stoi za tekstami nto”, w którym wykładam istotę linii programowej gazety.

Pozwalam sobie zacytować dziś jego fragmenty: „A nam właśnie zależy na podnoszeniu standardów życia publicznego. To takie nasze skrzywienie – chcemy żyć w bardziej cywilizowanym otoczeniu (…). Po publikacji tekstu „Odlot marszałka” (…) odbieramy dziesiątki wyrazów uznania, również za… nadzwyczajną odwagę. Od znajomych i nieznajomych. Zwykłych ludzi i prominentów, np. szefów opolskich firm. Jesteśmy oczywiście wdzięczni, ale mamy też przy okazji smutną refleksję. Bo w jakiej rzeczywistości żyjemy, jeśli krytyczne opisanie młodego karierowicza ma się dla nas wiązać z jakimś ekstraryzykiem? (…) Pamiętam doskonale, podobnie ostrzegali nas, kiedy wraz z redaktor Ewą Kosowską-Korniak ujawniliśmy w 2002 roku aferę ratuszową ekipy z SLD. Drodzy przyjaciele: nie dajmy się zwariować. Jesteśmy wolnymi obywatelami wolnego kraju w Unii Europejskiej (...). 


I na koniec jeszcze obiecana odpowiedź na pytanie: kto stoi za tekstami nto? Kto stoi za jej naczelnym? Kto stoi za autorką głośnego tekstu? Już odpowiadam. Za nto stoją Czytelnicy, którzy codziennie „głosują” na nas w kioskach (…). Którzy jedno mają w nto zagwarantowane: niezależność myślenia, nieuleganie wpływom, niewysługiwanie się aktualnie rządzącym partiom. Partie i ich topowi politycy przychodzą i odchodzą. Odbywa się to co kilka lat z mniejszym lub większym hukiem, a my w nto mamy ten komfort, że nie musimy wtedy w popłochu zmieniać frontu. Jesteśmy prywatną gazetą – częścią europejskiego koncernu prasowego. O zatrudnianiu czy zwalnianiu dziennikarzy, redaktora naczelnego czy prezesa wydawnictwa nie decydują u nas politycy ani lokalne koterie. Nie mamy politycznych patronów. Nie wiemy, jak to jest ich mieć. I nie chcemy wiedzieć. Jesteśmy sobą i robimy swoje. Nasi dziennikarze i redaktorzy nie muszą drżeć na myśl, że jakiś ważny polityk się na nas obrazi. Jasne, że krytycyzm gazety może być irytujący dla owych notabli, czasem mają nas za tę krytykę serdecznie dość, choć coraz częściej rozumieją rolę wolnych mediów w demokratycznym państwie”.

Wysoki Sądzie,
jako wolny dziennikarz w wolnym kraju, proszę o potwierdzenie wyrokiem, że media w Polsce mają prawo postawić pytanie, choćby retoryczne: „Czy Opolanie wybrali chama na posła”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska