W przesłanym do mediów oświadczeniu czytamy: "Przewodniczący Zarządu Głównego PiS Jarosław Kaczyński i prezes wojewódzkiego PiS w Opolu, Andrzej Diakonow uzgodnili ostateczne rozwiązanie sprawy Janusza Kowalskiego - zostanie on wydalony z partii PiS i nie może prowadzić żadnej działalności w imieniu i na rzecz PiS. Zgodnie ze statutem przedstawicielem PiS w Opolu jest prezes zarządu wojewódzkiego i jego pełnomocnicy".
- Prędzej spodziewałbym się, że samolot spadnie z nieba - komentuje wiadomość o wyrzuceniu z PiS Kowalskiego prezydent elekt Opola Ryszard Zembaczyński, który był wczoraj umówiony na spotkanie z posłem Diakonowem. - Jednak, gdy dowiedziałem się, że sprawa Kowalskiego została definitywnie rozstrzygnięta, uznałem, że rozmowa nie ma sensu...
Czy zdaniem Zembaczyńskiego Kowalski podjął z własnej woli rozmowy w kwestii przyszłej koalicji w radzie miasta Opola?
- W czwartek mieliśmy spotkanie w gronie jedenastu radnych, podczas którego omówiliśmy wszystkie sprawy związane z funkcjonowaniem rady - mówi Ryszard Zembaczyński.
- Mówiliśmy o komisjach, przewodniczącym - słowem, ustaliśmy to, co mamy do zrobienia w najbliższym czasie. Pan Kowalski nie miał ani okazji, ani powodu, by podejmować jakieś działania na własną rękę.
Wczoraj 41 z 75 członków Prawa i Sprawiedliwości na Opolszczyźnie podpisało się pod listem do szefa partii Jarosława Kaczyńskiego. Wśród podpisanych było 12 z 18 członków zarządu wojewódzkiego tej partii (bez Kowalskiego) i siedmiu z dziesięciu pełnomocników powiatowych PiS (w tym dwóch zastępców pełnomocników). Kilku dalszych działaczy partii wyraziło poparcie dla treści listu telefonicznie. W tym pełnomocnik PiS w województwie opolskim.
Pan Jarosław Kaczyński
Przewodniczący Zarządu Głównego
Prawo i Sprawiedliwość
Szanowny Panie Prezesie!
Pragniemy wyrazić nasze zaniepokojenie i dezaprobatę w związku z oświadczeniem z dnia 2 listopada 2002 roku dotyczącym zamiaru wydalenia z partii Prawo i Sprawiedliwość Pana Janusza Kowalskiego.
Wiceprezes PiS na Opolszczyźnie Janusz Kowalski w sposób niezwykle aktywny i skuteczny kierował zakończoną właśnie kampanią wyborczą do samorządu. Efektem jego ogromnego zaangażowania i pracy było bezapelacyjne zwycięstwo kandydata prawicy na urząd prezydenta miasta Opola Ryszarda Zembaczyńskiego oraz wprowadzenie do rady miasta 7 radnych popieranych przez PiS. W wyborach zdobył najwyższy wynik wśród kandydatów na radnych, uzyskując 1000 głosów. Zaangażowanie Janusza Kowalskiego przyczyniło się do zorganizowania struktur partii w województwie, sprawnego przeprowadzenia kampanii parlamentarnej w 2001 roku.
Decyzje kierownictwa PiS na Opolszczyźnie mogą spowodować rozłam w partii i odejście wielu osób między innymi tych, które w wyborach samorządowych otrzymały mandaty radnych. Apelujemy do kierownictwa PiS o niepodejmowanie żadnych decyzji dotyczących wydalenia z partii zdolnego polityka, który cieszy się niekwestionowanym poparciem wśród mieszkańców Opolszczyzny. Janusz Kowalski dla wielu z nich jest symbolem starań o oczyszczenie życia publicznego z wszelkich przejawów nieuczciwości i korupcji. Trudno znaleźć innego polityka, który na Opolszczyźnie równie mocno byłby utożsamiany z programem prof. Lecha Kaczyńskiego.
Komentarz
Na prawicy wszystko po staremu
Mirosław OLSZEWSKI
Kolejną odsłonę publicznego konfliktu na szczytach opolskiego PiS można byłoby właściwie skwitować wzruszeniem ramion. Bo prawica zdążyła nas już wszystkich przyzwyczaić do tego, że konsoliduje się przez podział, a do konsensusu dochodzi tylko wtedy, gdy jedna kłócąca się strona zdoła fizycznie - poprzez wyrzucenie oponentów - zostać we własnym gronie. I przekonywać do swych racji już tylko tych, od dawna przekonanych.
Prawica jednak na swą obronę zawsze ma następującą tezę: u naszej politycznej konkurencji też trwają kłótnie, jednak oni umieją je chytrze maskować. My jesteśmy bardziej otwarci, przez co bardziej czytelni dla wyborców.
Można by to wszystko skwitować wzruszeniem ramion, gdyby nie drobna okoliczność: skoro - jak wyszło w tracie kampanii, i czemu dali wiarę Opolanie - interesy miasta są w fatalnym stanie, trzeba nam "jak najwięcej rąk na pokład", by zapobiec katastrofie. Tymczasem pasażerowie opolskiego "Titanica" widzą na razie bijatykę na mostku kapitańskim i próby wzajemnego wypychania się za burtę.
Oby nie stało się tak, że nawet do tej feralnej góry lodowej nie zdołamy dopłynąć, by tradycji naszych podróży stało się zadość.
Andrzej Diakonow jest odmiennego zdania: - Już w połowie ubiegłego tygodnia dyskutowane były podczas nieformalnych spotkań w gronie radnych między innymi kwestie, czy Kowalski nie powinien zostać szefem klubu radnych. Dowiedziałem się, że zgodę na tę kandydaturę wyraziła instancja powiatowa Platformy Obywatelskiej. Ponadto Kowalski, między innymi w waszej gazecie, poparł kandydaturę pana Ciecierskiego na szefa rady miasta. Żeby było jasne - ani Kowalski jako szef klubu radnych, ani Ciecierski jako szef rady nie są dla mnie nie do przyjęcia. Jednak nie mogę się zgodzić na to, bym o tego typu sprawach dowiadywał się z gazet. Uważam, że prąc do władzy, Janusz Kowalski zaczął próbować stawiać partię wobec faktów dokonanych. Ponieważ to nie pierwszy raz, i ponieważ już wcześniej był między nami konflikt na podobnym tle, tym razem uznałem, że miarka się przebrała. Mój pogląd podzieliło kierownictwo partii. Naszym stronnikom, którym moja decyzja się nie podoba, powtarzam - weźcie sobie Kowalskiego razem z jego mandatem. Wtedy lepiej zrozumiecie, czemu musiałem wykluczyć go z PiS.
Pragnący zachować anonimowość polityk opolskiej Platformy Obywatelskiej tak tłumaczy przyczyny ciągłych konfliktów między Diakonowem a Kowalskim: - Mają zupełnie odmienne temperamenty. Kowalski to pistolet, Diakonow woli politykę stonowaną. Ale skutkiem tych odmienności jest to, że na gruncie opolskim Kowalski zdominował posła. Poza tym w samym PiS nie zatarła się jeszcze podskórna rywalizacja między pierwotnym PiS (Diakonow) a Porozumieniem Prawicy (Kowalski), które wprawdzie zjednoczyły się już dawno, ale różnice - jak się okazuje - wciąż dają o sobie znać.
Janusz Kowalski: - Podczas spotkań, o których mówi poseł, nic nie zostało przesądzone. Prowadziliśmy dyskusję, rozważaliśmy różne warianty. Chcę zauważyć, że jestem wiceprezesem opolskiego PiS, mam zatem pewne pełnomocnictwa do współkształtowania polityki partii na szczeblu wojewódzkim. Moja ewentualna kandydatura na szefa klubu, biorąc pod uwagę wynik, jaki uzyskałem w wyborach, nie powinna być traktowana jako księżycowa. Uważam też, że jako PiS nie powinniśmy się zajmować kształtowaniem składów rad i rekomendowaniem ludzi na funkcje w miastach na Opolszczyźnie. Te decyzje powinni podejmować sami radni. Jeśli decyzje nie będą zapadać w radzie, tylko w partyjnych centralach, popełnimy błąd, za który słono zapłaciły AWS i cała polska prawica.
Zdaniem Zembaczyńskiego, decyzja posła ma wymiar nie tylko wewnątrzpartyjny, ale też społeczny:
- Partie desygnowały na listy ludzi, do których miały zaufanie i poddały ich kandydatury pod osąd wyborców. Teraz mamy zatem sytuację przedziwną: oto wyborcy obdarzyli tych ludzi zaufaniem, tymczasem odmawia im go ich własna partia.
W opinii prezydenta elekta, postępowanie PiS w przypadku Kowalskiego można interpretować jako wyraz oczekiwań, że ośrodek decyzyjny wobec części radnych z list komitetu Zembaczyńskiego powinien znajdować się w rękach liderów partii. - Byłoby to na dłuższą metę niekorzystne - dodaje Zembaczyński. - Nie ma przeszkód, by radni konsultowali się ze swoimi partiami, prowadzili rozmowy z ich liderami, ale decyzje pozostać muszą w klubie. Nie widzę innej możliwości.
Poseł Diakonow: - Rada, wbrew obiegowym opiniom, wcale nie będzie w tej kadencji kwiatkiem do prezydenckiego kożucha. Chcielibyśmy, by prezydent miał w niej wsparcie, ale też jestem przeciwny temu, by tworzyć z niej bezwolne narzędzie w prezydenckim ręku. Układ sił w radzie powinien służyć temu, by tam właśnie, a nie w urzędzie miejskim na przykład, odbywały się merytoryczne debaty, a jeśli trzeba walki polityczne. Dlatego z osłupieniem przeczytałem wypowiedź Kowalskiego o tym, że wyklucza powierzenie na przykład radnemu z SLD funkcji wiceprzewodniczącego rady. Ani PiS nie dał mu uprawnień do tak arbitralnego rozstrzygania sprawy, ani nie jest to przykład roztropności politycznej.
Kowalski: - Mogę tylko wyrazić zdziwienie, że pan poseł dopuszcza możliwość rozmów - na przykład z panem Synowcem - na temat obsady przez kogoś z SLD funkcji wiceprzewodniczącego rady. Moim zdaniem byłby to błąd. Nie po to wyborcy wyraźnie odsunęli kartkami do głosowania sojusz od rządzenia miastem, byśmy teraz tworzyli warunki jego powrotu tylnymi drzwiami.
Sławomir Kłosowski (w kampanii wyborczej pełnomocnik powiatowy PiS), którego nazwisko pojawiało się w kontekście obsady funkcji szefa rady miasta i rywalizacji z Ryszardem Ciecierskim jest zdania, że za obecny konflikt winę ponosi sam Kowalski: - Od początku kampanii jego działania przynosiły nam tylko szkody. Konfliktował partię wewnętrznie, próbując bezceremonialnie ingerować w układ list wyborczych, destabilizował porozumienie PO z nami, jest w istocie odpowiedzialny za to, że nie poszliśmy razem do wyborów, na przykład ze Wspólnotą Prawe Miasto. Z kolei po wyborach zaczął bezpardonową walkę o stołki - dla siebie zabiegał o szefostwo klubu radnych. Poczuł się pewnie, gdy powiatowa organizacja PO zarekomendowała go na tę funkcję. Ale w tym momencie, gdy na ten temat nie wypowiedziały się władze wojewódzkie PiS, stało się oczywiste, że Kowalskiemu powinno być bliżej do PO niż do nas. Dlatego decyzji o wykluczeniu z partii nie powinien się dziwić.
Kłosowski zaprzecza też, by między nim a Ciecierskim trwała jakaś rywalizacja o godność szefa rady miasta. - W dniu, w którym podaliście, że kandydatem jest mój kolega, a inne media, że ja, spotkaliśmy się i wyjaśniliśmy sobie, że rywalizacji między nami nie ma - przekonuje Kłosowski. - Sądzę, że to kończy wszelkie spekulacje na ten temat.
Wieczorem przyszli do naszej redakcji Janusz Kowalski, Tomasz Kwiatek (nowo wybrani radni) i Sławomir Brzeziński, wiceszef sztabu wyborczego Komitetu Ryszarda Zembaczyńskiego. Przynieśli list do Jarosława Kaczyńskiego z podpisami 41 z 75 członków Prawa i Sprawiedliwości na Opolszczyźnie (patrz apla obok) z apelem o niepodejmowanie decyzji dotyczących wydalenia z partii Kowalskiego.
- To może oznaczać początek rozłamu w partii - przyznaje Kowalski. - Styl, w jakim rządzi nią poseł Diakonow, nie ma nic wspólnego z zasadami prowadzenia nowoczesnej polityki. On podejmuje decyzje jednoosobowo, przez co partia w regionie jest w zasadzie martwa.
O wszystkich tych sprawach będzie mowa dzisiaj, na zebraniu władz opolskiego PiS.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?