Pod lupą
Pod lupą
W historii mamy przykłady bojkotu igrzysk olimpijskich o podłożu politycznym. Podczas zawodów w Moskwie w 1980 roku zabrakło 63 reprezentacji, w tym m.in. USA, Kanady, Norwegii czy RFN. Zbojkotowały one igrzyska w ramach sankcji wobec ZSRR za interwencję zbrojną w Afganistanie. Imprezę zbojkotowały również Chiny, które od dłuższego czasu nie brały udziału w światowym życiu sportowym.
W ramach retorsji za nieobecność USA w Moskwie cztery lata później z udziału w imprezie organizowanej w Los Angeles wycofała się reprezentacja ZSRR. Podobną decyzję narzucono sportowcom państw komunistycznych, w tym Polski. Kraje te zorganizowały cykl zawodów sportowych pod nazwą "Przyjaźń 84". Bojkot bloku wschodniego zignorowała Rumunia.
Igrzyska wykorzystywano też do celów propagandowych. Przykładem były zmagania sporowców w 1936 roku w Berlinie, podczas których naziści głosili wyższość rasy aryjskiej.
Trwa dyskusja na temat zbojkotowania Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Rozgorzała po krwawym stłumieniu przez Chiny protestów w Tybecie.
- Polityka mnie nie interesuje, ale bardzo żałuję, że ingeruje w sport - mówi Przemysław Wacha. Najlepszy polski badmintonista zapewnił już sobie start w Pekinie. - Szkoda, że do bojkotu zachęcają ludzie, którzy nie mają pojęcia o cenie olimpijskiej kwalifikacji - dodaje zawodnik Technika Głubczyce. - W treningowej sali codziennie spędzamy po 5-6 godzin. Wylewamy litry potu po to, by jak najlepiej zaprezentować się w igrzyskach. To jest docelowa impreza każdego sportowca. Pod nią układa się cykl startów, treningów, poświęca swoje życie. Udział w igrzyskach jest solą sportowej kariery. A ktoś z pozycji swego biurka nagle ogłasza: "zbojkotujmy igrzyska, by wyrazić naszą dezaprobatę dla działań Chin". Tylko dlaczego takich deklaracji nie było siedem lat temu, kiedy Chinom przyznawano organizację igrzysk? Przecież praw człowieka nie łamie się w tym kraju od wczoraj.
Do zbojkotowania igrzysk w Pekinie zachęcają przede wszystkim organizacje broniące praw człowieka. Nie tylko. Kilka dni temu Thomas Bach, wiceszef Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, powiedział, że grupa sportowych gwiazd rozważa wycofanie się z zawodów w Pekinie.
- Solidaryzuję się z Tybetańczykami, ale nie wyobrażam sobie, byśmy nie wystąpili w zawodach - kończy Wacha. - Jeśli chcemy zamanifestować solidarność z uciskanym narodem, to możemy zrezygnować z udziału w ceremonii otwarcia. Czy świecąca pustkami bieżnia, po której powinny przemaszerować wszystkie reprezentacje, nie byłaby jednoznacznym przekazem dla świata?
Transmisję z otwarcia igrzysk w Pekinie ma obejrzeć miliard osób. Ceremonia odbędzie się 8 sierpnia (zakończenie 24 sierpnia).
- Jeśli sportowcy nie chcą być na otwarciu igrzysk w Pekinie, nie muszą - przyznaje Piotr Nurowski, szef Polskiego Komitetu Olimpijskiego. - Ale to jedyny protest, na jaki mogą sobie pozwolić, nie narażając się na dyskwalifikację lub niedopuszczenie do startu przez MKOl.
Zgodnie z kartą olimpijską, którą każdy musi podpisać, zawodnik zostanie zdyskwalifikowany, jeśli zamanifestuje polityczne poglądy podczas ceremonii otwarcia lub zamknięcia, a również podczas zawodów, konferencji prasowych lub treningów.
- Sport ma zasięg ponadpaństwowy i niestety, czasem jest wykorzystywany do celów politycznych - mówi Helmut Krieger, były lekkoatleta Chemika Kędzierzyn-Koźle. - A sportu nie należy mieszać do polityki. Kiedyś na szczeblach władzy zdecydowano za nas, że mamy nie jechać na olimpiadę. W ten sposób zmarnowano lata ciężkiej pracy wielu zawodników i trenerów - dodaje czołowy polski kulomiot lat 80.
24 lata temu państwom bloku sowieckiego nakazano zbojkotować igrzyska w Los Angeles. Wśród nieobecnych był Krieger.
- Dla sportowców, i zapewne także dla kibiców, to był szok - wspomina nasz lekkoatleta. - Każdy sportowiec wyznacza sobie jakiś cel, któremu podporządkowuje działania. Dla większości jest nim start w igrzyskach olimpijskich. By na nie pojechać, trzeba bez reszty poświęcić się pracy na treningach, zgrupowaniach, zawodach. To są lata wyrzeczeń. Godziny zaciskania zębów z bólu podczas treningu, który podejmuje się tylko z myślą o tym, by stanąć na olimpijskiej arenie. I nagle bojkot. Lata wyrzeczeń idą na marne.
Krieger olimpijskiej magii zaznał podczas igrzysk w Moskwie w 1980 roku.
- Ktoś powie, że mój żal może być przez to mniejszy - mówi Krieger. - Ale każda olimpiada jest inna, a udział w niej to niepowtarzalne przeżycie. Nie pojechaliśmy do Los Angeles, a Rumuni się wyłamali i nie mieli z tego powodu żadnych przykrości. I dobrze, bo jakie mieli ponieść konsekwencje za to, że wzięli udział w święcie światowego sportu? Przez kolejne lata na zawodach chodzili z podniesionymi głowami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?