Czy tama w Nysie będzie remontowana?

fot. Krzysztof Świderski
Nysa jest jedynym tak dużym miastem w Polsce położonym tuż poniżej zbiornika wodnego.  W 1997 powódź wyrządziła tu wielkie straty.
Nysa jest jedynym tak dużym miastem w Polsce położonym tuż poniżej zbiornika wodnego. W 1997 powódź wyrządziła tu wielkie straty. fot. Krzysztof Świderski
Jeśli rząd nie da na ten cel pieniędzy, nie powstanie też kanał ulgi. Gdy przyjdzie duża fala powodziowa, znów przeleje się przez centrum.

Po powodzi 1997 roku remont zapory w Nysie wcale nie był traktowany jako zadanie priorytetowe dla ochrony powodziowej regionu. Projekt pojawił się dopiero wiosną 2005 roku, kiedy służby techniczne Rejonowego Zarządu Gospodarki Wodnej odkryły bardzo niebezpieczne zjawisko: wodę w otworach kontrolnych, przesączającą się z jeziora do wałów zapory głównej.

Od strony jeziora wał jest chroniony betonowym płaszczem, który ma zapobiec przeciekaniu wody do jego wnętrza. Ekran z betonu musi być całkowicie szczelny, bowiem wilgotny wał traci swoje właściwości konstrukcyjne i odporność na nacisk. Pod wpływem drgań czy naporu wody może się rozlecieć jak zamek z piasku zmoczony przez morskie fale.

Sytuacja w 2005 roku okazała się na tyle groźna, że RZGW w ciągu 6 miesięcy za 1,5 miliona złotych przeprowadził uszczelnianie tzw. dylatacji, czyli szczelin łączących betonowe płyty na powierzchni wału. W wał wpompowano następnie 900 metrów sześciennych zaczynu glinowego, aby go dodatkowo dogęścić. Od tego czasu woda w drenażu się nie pojawia, a RZGW pilnuje, żeby zapora nie napełniała się do poziomu maksymalnego.

Po ujawnieniu nieszczelności RZGW w trybie pilnym załatwiło wpisanie modernizacji Nysy na listę projektów rządowych, finansowanych z europejskiego Funduszu Spójności. Chodzi o niebagatelną sumę ok. 600 mln złotych.
Jednocześnie rozpoczęło się przygotowywanie dokumentacji remontu, w czasie którego ma powstać nowa budowla zrzutowa (jaz), czyli odprowadzenie wody z zapory wraz z nowym mostem przejazdowym. Zaplanowano dodatkowy przelew denny dla nadmiaru wody i co najmniej 10-kilometrowy kanał ulgi, omijający Nysę od południa. Wzmocnione mają być także wały zapory czołowej.

Sposób ich modernizacji określi projektant w studium wykonalności inwestycji, które ma być gotowe do listopada 2008 roku. Zdaniem Ryszarda Kosierba, dyrektora wrocławskiego Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej, na stary płaszcz betonowy wału czołowego trzeba będzie położyć jakieś dodatkowe uszczelnienie. Prace remontowe mogłyby się zacząć w 2010 roku, na razie się nie zaczną, bo nowy rząd skreślił Nysę z listy projektów finansowanych przez Fundusz Spójności.

- To bardzo ważne zadanie - komentuje dyrektor Kosierb. - Będziemy się starać o znalezienie pieniędzy na remont nawet z budżetu państwa.

Supertania zapora

Ważne

Do największej katastrofy zapory wodnej w Polsce doszło 13 grudnia 1967 roku w Iwinach. Niewielka wioska została zalana w nocy przez wodę z błotem, zginęło 14 osób z ok. 200 mieszkańców. Późniejsze badania wykazały, że zaporę na zbiorniku osadów przemysłowych wybudowano bez wcześniejszego rozpoznania geologicznego, przez co fragment grobli znalazł się nad uskokiem tektonicznym. Dwie godziny przed katastrofą najbliższy sejsmograf zanotował lokalny wstrząs sejsmiczny, który mógł spowodować utratę stabilności podłoża pod groblą. Zniszczeniu uległ fragment grobli o długości ok. 130 metrów, umiejscowiony bezpośrednio nad uskokiem (źródło: strona internetowa OTKZ). W latach 1900 - 1975 na świecie wybudowano 14,7 tys. wielkich zapór wodnych, o wysokości ponad 15 metrów. 285 z nich uległo awarii, a ponad 100 katastrofie. W Polsce znajdują się 72 duże zapory wodne.

Sztuczny zbiornik w Nysie od zarania miał pecha do skąpych polityków. Najpierw była to oszczędna ekipa Władysława Gomułki.

- To jest najtańszy zbiornik w Polsce. Właściwie supertani - mówi Włodzimierz Gąsiorek, kiedyś budowniczy zapory w Nysie, a potem jej wieloletni kierownik. Łączny koszt budowy zapory i zbiornika wodnego w Nysie według cen z 1971 roku wyniósł 627 mln zł. Mniej więcej tyle samo trzeba wydać na modernizację, ale już w dzisiejszych złotówkach.

- Polski fiat kosztował w latach 70. 200 tys. zł. Mercedes - milion. Główna wygrana w totolotka wynosiła milion złotych - wspomina Gąsiorek, by pokazać, jak tanio zbudowano zaporę.

Budowniczy z lat 1966-1971 już wtedy zdawali sobie sprawę, że projekt zapory nie spełnia wszystkich norm bezpieczeństwa dla tego typu obiektów. Opracowanie podsumowujące budowę, w którym opisano wszystkie jej mankamenty, otrzymało pieczątkę "poufne". Liczący 5,3 kilometra długości wał czołowy zapory w Nysie jest dwa razy "chudszy" od wału sąsiedniego jeziora w Otmuchowie. Osiem wsporników na jazie zrobiono z betonu gorszej jakości, niż zakładał projekt. Przez dłuższy czas unikano maksymalnego napełniania jeziora z obawy, czy jaz wytrzyma napór wody, której w jeziorze można zebrać nawet 111 milionów ton.

Dopiero po kilku latach od zakończenia budowy przeprowadzono roboty wzmacniające. Zbyt oszczędna jest przepompownia na zaporze bocznej. Wieś Siestrzechowice w czasie powodzi jest podtapiana wodą zbierającą się po teoretycznie suchej stronie zapory, bo pompy nie są w stanie przerzucić przez wał nadmiaru wody z małego normalnie strumienia.

- Budowaliśmy zgodnie z projektem, ale czasy były chude - podsumowuje Włodzimierz Gąsiorek. - Sąsiedni zbiornik w Otmuchowie Niemcy zbudowali przed wojną superbezpiecznie i solidnie.

Sejsmicznie niespokojna

Zdaniem geologów Jezioro Nyskie leży w strefie aktywności sejsmicznej, a pod zbiornikiem zbiega się wiązka uskoków tektonicznych. Projektanci zapory nie wiedzieli o tym, bo wcześniej nie zrobiono odpowiednio głębokich wierceń geologicznych.

Zgromadzenie na takim terenie ponad 100 milionów ton wody może wzmagać ruchy wielkich bloków skalnych, z których zbudowana jest skorupa ziemi. Pod takim naciskiem ziemia powinna się lekko zapadać, tymczasem pomiary punktów kontrolnych pokazują, że grunt się wypiętrza.

Kilka lat temu zespół prof. Stefana Wita Caconia z Wrocławia wyliczył, że na tym terenie występują pionowe ruchy gruntu do 6 milimetrów rocznie. Naukowcy spierają się, na ile poważne są takie odkształcenia gruntu i czy mogą wpływać na duże konstrukcje techniczne. Sam wał czołowy zapory ma ponad 5 kilometrów, jest pokryty betonem i musi być szczelny na całej długości. Dla bezpieczeństwa 50 tysięcznej Nysy stan wałów jest sprawą zasadniczą, bo jest to jedyne tak duże miasto w Polsce leżące tuż poniżej zbiornika wodnego.

Kolejne badania na temat zmian położenia skorupy ziemskiej w tym rejonie prowadzi dr Zbigniew Perski z Uniwersytetu Śląskiego. Wykorzystuje do tego radarową fotografię satelitarną, wykonywaną cyklicznie na jednym terenie. Porównując serię zdjęć, naukowcy precyzyjnie określą zmiany położenia punktów pomiarowych, a w efekcie stopień zagrożenia wielkiej budowli. Projekt badawczy dr. Perskiego jest już na ukończeniu, on sam jednak nie chce jeszcze zdradzać wyników.

Czy ktoś ukrywa prawdę?

Zapora obecnie nie stanowi zagrożenia, problemy mogą się pojawić przy większej wodzie.
(fot. fot. Krzysztof Świderski)

- Zapora w Nysie może być eksploatowana zgodnie z instrukcją. Pod warunkiem pielęgnacji skarp i rowów na wałach, aby można obserwować ewentualne pojawienie się wody - mówi Andrzej Wita, szef Ośrodka Technicznej Kontroli Zapór przy Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej.

OTKZ co roku bada stan nyskiej tamy. W 2007 stwierdził nawet pewną poprawę, jeśli chodzi o szczelność ekranu żelbetowego na zaporze. Ujawniono natomiast korozję betonu na budowli zrzutowej, a nawet odsłonięcie zbrojenia. Nie jest to jednak groźne dla budowli.

- Nysę trzeba modernizować ze względu na bezpieczeństwo miasta leżącego poniżej. Konieczne jest przede wszystkim obejście miasta kanałem ulgi - komentuje Andrzej Wita. - Nie stwierdziliśmy jednak, żeby zapora stanowiła obecnie zagrożenie, choć przy dużej ilości wody w zbiorniku mogą się pojawić problemy.

Uspokajająco brzmią także wypowiedzi przedstawicieli RZGW, czyli zarządcy zbiornika. Jednak pomiędzy obiema instytucjami dochodzi czasami do iskrzenia, sporów, w czasie których padają poważne zarzuty o kiepskie pilnowanie bezpieczeństwa zapory. Rok temu na międzynarodowej konferencji technicznej prof. Krzysztof Parylak, specjalista z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i jednocześnie pracownik RZGW, skrytykował Ośrodek Technicznej Kontroli Zapór.

Zarzucił tej instytucji kontrolnej, że nie zauważyła "problemu prowadzącego do zagrożenia katastrofą". Jego zdaniem, w czasie oceny stanu zapory w 2004 roku nie zauważono istotnego rozluźnienia gruntów w rejonie budowli zrzutowej, choć na skarpach wałów widoczne były już małe zapadliska. Ujawniły to dopiero służby techniczne RZGW. Dziś prof. Parylak nie chce komentować stanu nyskiej zapory, powołując się na złe doświadczenia z prasą.

- To nieprawda! - odpowiada Andrzej Wita z OTKZ. - Nasi kontrolerzy od 1997 roku domagali się do RZGW wykonania badań gęstości wałów w rejonie lewego przyczółka budowali zrzutowej.

RZGW dopiero w 2000 roku zleciło firmie Geoteco wykonanie 2 otworów kontrolnych, które na głębokości 5 metrów ujawniły warstwę rozluźnienia gruntu grubą na 1,5 metra. Badania doprowadzono do głębokości 10 metrów, choć powinny być jeszcze ponad 3 metry głębsze. W następnej swojej ocenie OTKZ zalecił RZGW wykonanie dodatkowych otworów kontrolnych i uszczelnienie gruntu na zaporze. Trzy lata później nie załatwiony problem doprowadził do tego, że z otworów kontrolnych wypływało już 40 litrów wody na minutę.

- Ekran jest cały czas pod kontrolą. Zagrożeń obecnie nie ma - przekonuje dyrektor Ryszard Kosierb. - Zbiornik w Nysie był wysoko spiętrzony jesienią ub. roku, w czasie wrześniowej powodzi i wtedy niczego groźnego nie zauważyliśmy.
Obywatelu, czuwaj sam!

Kolejne piętrzenie zbiornika zaplanowano na wiosnę tego roku. Pozostaje tylko zachęcać mieszkańców do spacerów na tamę i uważnego obserwowania wału. Najgorzej będzie, jeśli nieszczelności wałów ujawnią się przy dużej fali powodziowej. Napełniony jak wanna zbiornik trzeba będzie błyskawicznie opróżniać. A to oznacza puszczenie przez miasto nawet 1500 metrów sześciennych wody na sekundę i zalanie Nysy o podobnym przebiegu jak 10 lat temu.

Koryto rzeki w mieście bezpiecznie mieści najwyżej 400 metrów, nadmiar wylewa się na teren zabudowany. W ramach wstrzymanej właśnie modernizacji miał powstać opasujący Nysę od południa 10-kilometrowy kanał ulgi, spokojnie odprowadzający nadmiar wody. Jeśli w ciągu najbliższych lat nie powstanie, każda fala powodziowa musi się przelać przez centrum miasta. Choć i tak jest to rozwiązanie szczęśliwsze niż dopuszczenie do przepełnienia się zapory, uszkodzenia wałów i niekontrolowanego uderzenia fali na zabudowania miasta. Wtedy na zaporze nie będzie już czego remontować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska