Aż 74 procent mieszkańców Opolszczyzny jest za "czynami społecznymi" i deklaruje, że w ich ramach chciałoby działać dla swej społeczności - wynika z badań Fundacji Batorego.
Wyższy odsetek (77%) odnotowano jedynie w województwie podkarpackim.
Halina Piasta z Byczyny jest nazywana sołtysem miasta, bo za jej sprawą organizowane są w Byczynie akcje charytatywne, spotkania dla samotnych, zabawy i wycieczki.
- Mieszkańców wystarczy skrzyknąć i wspólnie określić cel. Potem robota pali się nam w rękach. Podczas majówki zorganizujemy na przykład festyn, z którego dochód przeznaczymy na organizację Dnia Dziecka - opowiada Halina Piasta.
Na pytanie, dlaczego ona i inni społecznicy z Byczyny zastępują urzędników od kultury czy pomocy społecznej, odpowiada: - Urzędnik wszystkiego obywatelowi nie załatwi. Trzeba brać sprawy w swoje ręce. Tyle że obywatele niezrzeszeni nie mają siły przebicia. Więc założyliśmy Samorząd Mieszkańców Byczyny. Niestety, nie mamy - w przeciwieństwie do sołectwa - żadnych funduszy.
Podobnie skrzyknęli się mieszkańcy wsi Kamień Śląski: - I właśnie porządkujemy teren górki, która zimą ma służyć naszym dzieciom jako mały tor saneczkowy - mówi Zbigniew Kawa z Kamienia.
Tymczasem gminy powinny wspierać nie tylko zarejestrowane stowarzyszenia oraz sołectwa. Inicjatywa lokalna to zapisany w ustawie o wolontariacie i działalności pożytku publicznego sposób na wspólne realizowanie działań przez mieszkańców i władze samorządowe.
- Każda grupa mieszkańców, niekoniecznie za pośrednictwem sołectwa czy zarejestrowanej organizacji bądź stowarzyszenia, mogłaby zgłosić swoją inicjatywę lokalną w gminie i zrealizować ją przy wsparciu władz - przekonuje Olga Skarżyńska z Fundacji Stefana Batorego. - Tylko najpierw gminy muszą podjąć uchwały, na mocy których współpraca byłaby możliwa. Zgodnie z ustawą o wolontariacie uchwały miały być podjęte w 2010 roku. Tak się nie stało.
Fundacja wysłała do 15 opolskich gmin pytania o uchwały. Odpowiedziało 14 - w żadnej jej nie podjęto.
- To marnowanie potencjału, jaki tkwi w mieszkańcach - uważa Joanna Załuska z Fundacji Batorego, szefowa kampanii "Masz głos, masz prawo".
- W tej chwili siłę przebicia mają organizacje, stowarzyszenia działające od lat, często zbliżone do władz, a nawet stanowiące nieformalne zaplecze wyborcze - dodaje Olga Skarżyńska. - A co z pozostałymi obywatelami? Oni też powinni mieć zagwarantowaną realizację prawa do inicjatywy lokalnej. Gminy zwykle, uzasadniając brak uchwał, twierdzą, że nie ma na nie zapotrzebowania. Ale skąd to wiedzą?
Jedną z nielicznych gmin w Polsce, które taką uchwałę podjęły, jest Mińsk Mazowiecki. I natychmiast prawo znalazło zastosowanie: - Rodzice chcieli tam odnowić teren wokół przedszkola. Zapewnili robociznę, gmina - materiały. Dla obu stron to była oszczędność, a zysk dla całego Mińska - dodaje Skarżyńska.
Radni przyznają, że nie chcą podejmować uchwał, ale nie dlatego, by tłumić inicjatywę lokalną.
- Mamy podpisane umowy ze stowarzyszeniami, współpracujemy z sołectwami, mamy zapis gwarantujący 100 mieszkańcom inicjatywę uchwałodawczą - wymienia przykłady Grzegorz Kapica, przewodniczący rady miejskiej w Byczynie. - Kolejną uchwałę tego typu uważam za zbędną. Tym bardziej że musimy oszczędzać pieniądze, także te na akcje społeczne.
- Inicjatywę lokalną tłamszą przepisy i kontrole, które wciąż punktują nam jakieś niedociągnięcia. Oto mieszkańcy jednej z wsi zorganizowali kilkugodzinny festyn i już popełnili przestępstwo, bo nie opłacili ZAiKS-u - dodaje Waldemar Antkowiak, przewodniczący rady miejskiej w Wołczynie. - Jeśli ktoś przyjdzie do nas z inicjatywą lokalną - na pewno wysłuchamy. Ale uchwały w najbliższym czasie nie wprowadzimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?