Dali, a potem zabrali

Beata Szczerbaniewicz
Gmina wyłożyła ponad 238 tysięcy na remont budynku sanepidu, a teraz musi go oddać skarbowi państwa. Kto zwróci pieniądze?

Musi go oddać, bo tak nakazuje decyzja wojewody, uchylająca jego komunalizację w 1992 roku. O uchylenie decyzji komunalizacji, którą wydał również wojewoda (poprzednik obecnego), wystąpiła we wrześniu 2000 roku dyrekcja Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej.

Spór o budynek położony w Krapkowicach przy ulicy Księdza Koziołka 30 ciągnie się od ponad roku. Przypomnijmy: zaczęło się od tego, że sanepid nie płacił czynszu i opłat za inne świadczenia komunalne, co spowodowało skierowanie wniosku do sądu i eksmisję przez Zakład Gospodarki Mieszkaniowej. Dyrektor sanepidu, Zofia Jasińska-Knysz, tłumaczyła wtedy, że nie może zaakceptować drastycznej podwyżki czynszu, że stacja w ogóle powinna być z niego zwolniona i mieć zatwierdzony trwały zarząd nad budynkiem, podobnie jak ma to miejsce w innych powiatach. Burmistrz Krapkowic tłumaczył z kolei, że droga sądowa jest jedynym sposobem ściągnięcia zaległości, a gmina nie może bez końca "dotować" stacji. Władze miasta, owszem, przyznały jej wcześniej ulgę w czynszu - bo zarząd powiatu zobowiązał się wyprowadzić ją, jako instytucję o zasięgu powiatowym, do któregoś z obiektów starostwa.
Kolejne umówione terminy mijały, a stacja się nie wyprowadzała...

Kiedy konflikt trafił do sądu, zarząd powiatu zażegnał spór, regulując zaległości, ale dyrekcja PSSE wystąpiła o uchylenie decyzji komunalizacyjnej, z mocy której gmina byłaby właścicielem kamienicy. I stało się. Wojewoda przyznał, że "nieruchomość nie mogła być skomunalizowana w całości", a jedynie w "5755/10 000 częściach", czyli tylko znajdujące się w budynku mieszkania. Jak czytamy w uzasadnieniu, przed komunalizacją siedziby stacji powinien był uchronić ją fakt, że wykonuje ona zadania "o charakterze ogólnokrajowym". Zarząd Gminy odwołał się od decyzji wojewody do Krajowej Komisji Uwłaszczeniowej.
- Nie mieliśmy zamiaru przejmować jakichkolwiek budynków wbrew przepisom - mówi wiceburmistrz Romuald Haraf. - Występując o komunalizację, nie tailiśmy, co mieści się w budynku. Jeżeli służby wojewody coś przeoczyły, to dlaczego my mamy teraz płacić za czyjeś błędy?
Jeśli Krajowa Komisja Uwłaszczeniowa nie uzna zasadności odwołania (ma na to zgodnie z przepisami miesiąc czasu), gminie przyjdzie zapłacić sporo. Według obliczeń wykonanych w krapkowickim Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej, tylko w ciągu ostatnich pięciu lat (tj. od 1996) gmina wyłożyła ze swoich pieniędzy 238 437 zł na remonty budynku, w którym mieści się stacja: przełożono dach, ocieplono i pomalowano elewację, wymieniono okna, podłączono kanalizację, usunięto skutki powodzi... Jak mówi wiceburmistrz Haraf, nasuwa się pytanie, czy gmina otrzyma zwrot kosztów i od kogo. Mają prawo tego domagać się jej podatnicy.

Nie jest jednak wcale pewne, czy krapkowicki sanepid jest nadal zainteresowany przejęciem w zarząd budynku przy ulicy ks. Koziołka. Radni powiatu podjęli na ostatniej sesji uchwałę o użyczeniu stacji pomieszczeń w Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej, co oznaczałoby jej przeprowadzkę.
- To dwie niezależne sprawy, sanepid jako jednostka rządowa działa samodzielnie w zakresie mienia, ale powiat jako jego zwierzchnik chce zapewnić mu lepsze warunki - mówi tajemniczo starosta. - Jest jeszcze zbyt wcześnie i zbyt wiele niewiadomych. Czekamy na decyzję Krajowej Komisji Uwłaszczeniowej, nie wiemy, jakie będą koszty adaptacji budynku SPZOZ, nie wiemy, czy otrzymamy na nią dotację z budżetu państwa, trudno w tej chwili powiedzieć, gdzie będzie mieścił się sanepid.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska