Dawid Kupczyk: - Nie wierzę w klątwę chorążego

fot. AZS AWF Katowice
Dawid Kupczyk (z lewej) i jego partnerzy z "boba".
Dawid Kupczyk (z lewej) i jego partnerzy z "boba". fot. AZS AWF Katowice
Dawid Kupczyk poniesie biało-czerwoną flagę podczas ceremonii otwarcia igrzysk. Dla 36-letniego bobsleisty olimpiada w Soczi będzie już piątą.

- Przed Panem piąte igrzyska, co budzi wielki szacunek, ale nie irytuje Pana, że kibice przypominają sobie o polskich bobslejach raz na cztery lata?
- Trochę tak, ale w ostatnim okresie nasze wyniki nie były zbyt dobre, może też przez to było o nas cicho. Jesteśmy bardzo uzależnieni od sprzętu i od warunków przygotowań. A na to nie ma za bardzo pieniędzy. Kibice i dziennikarze przypominają sobie o nas na igrzyska, a nie między nimi. Szkoda, bo może wtedy większe wsparcie pomogłoby nam w uzyskiwaniu lepszych wyników.

- Przejmuje się Pan tzw. klątwą chorążego reprezentacji?
- Nie przejmuję się tym, nie wierzę w tego typu zabobony. Zresztą przez te wszystkie lata oraz ostatni okres startowy limit pecha został przez nas wyczerpany i nic złego nie może nam się teraz stać. (śmiech)

- Rzeczywiście, była groźba, że pierwszy raz od 16 lat nie będzie polskich bobslejów na igrzyskach. Musieliście ciułać punkty w Pucharze Europy.
- Po przeliczeniach punktów sytuacja lepiej wyglądała w dwójce, ale czwórka miała duży problem z kwalifikacją. Udało się to na styk i mamy to miejsce w czołowej trzydziestce.

- Czy nominacja na chorążego polskiej reprezentacji Pana zaskoczyła, czy ze względu na staż i wiek mógł się Pan tego spodziewać?
- Przyznam, że miałem nadzieję na takie wyróżnienie już na poprzednich igrzyskach. Tym razem też po cichu na to liczyłem, ale i tak było to dla mnie duże zaskoczenie.

- Stojący na czele komitetu założycielskiego Polskiego Związku Sportowego Bobslei i Skeletonu Marek Wiśniowski twierdzi, że realnym wynikiem w Soczi będzie wasze miejsce w dwudziestce. Co Pan na to?
- Ja nigdy nie podchodzę do tego tak, że zajmę na zawodach 20. miejsce. Na każde zawody jadę po zwycięstwo. Wprawdzie nigdy nam się to nie udało, ale zawsze wierzymy, że będzie dobrze i powalczymy o lepsze miejsca niż w dwudziestce lub w piętnastce.

- Marek Wiśniowski ocenił też Pana. Oddał szacunek za dotychczasową pracę i poświęcenie, ale dodał, że czasu nie da się oszukać. W wieku 37 lat czuje się Pan już za stary na start na igrzyskach?
- Wcale się tak nie czuję, bo dla pilota bobsleja ten wiek jest optymalny. Większość zawodników właśnie w tym momencie osiąga optymalne wyniki, a nawet mając 40 lat. Przykładem jest rosyjski pilot Aleksandr Zubkow. Ta opinia jest dla mnie jakąś bzdurą. Ludzie chyba nie znają się na tym sporcie, skoro takie wypowiedzi można gdzieś przeczytać i usłyszeć.

- To była wypowiedź dla Polskiej Agencji Prasowej. Marek Wiśniowski przyznaje, że dopiero uczy się tej dyscypliny, ale słucha fachowców. Powiedział na przykład, że ze sprzętem też do końca nie jest tak źle, bo płozy macie wszyscy takie same.
- Tutaj też można ocenić, że nie ma pojęcia, o czym mówi, bo płóz nie mamy takich samych, tylko z tego samego materiału. To jest duża różnica, bo jest różny profil płóz dobrany na dany tor. My mamy tylko kilka kompletów płóz, z czego do jazdy nadają się dwa komplety w dwójce i tylko jeden w czwórkach.

- Macie bobslej dla czwórki z AWF Katowice oraz dla dwójki kupiony od Łotyszy. W czym one są gorsze od tych najlepszych?
- Czwórka ma cztery lata, ten model nie już produkowany. Ciągle pojawią się nowinki, bobsleje mają lepszą aerodynamikę, są robione z coraz lepszych materiałów. Nasza czwórka jest wprawdzie wykonana z karbonu, ale rama jest ze zwykłej stali. Dwójka, którą mamy, była jakąś tam nowością dwa lata temu, jednak bobsleje teraz produkowane przez Łotyszy są dużo szybsze. Nie można o naszym powiedzieć, że to zły bobslej, ale to nie taki, na którym można wygrywać zawody. Amerykanie w swoim sprzęcie mają duże zmiany w efekcie projektów wykonanych przez BMW, widać to nawet po innym kształcie bobsleja. I już osiągają lepszy wyniki.

- Ile kosztują te najlepsze?
- Najnowsze łotewskie bobsleje bazują na amerykańskich, ponieważ ich producent wcześniej pracował przy bobslejach w USA i dużo tych nowinek wprowadził w swej produkcji. Taki bobslej na dwóch zawodników kosztuje 50-60 tys. euro. Bobsleje, które mają Niemcy, Amerykanie czy Kanadyjczycy, to koszt około 100 tys. euro, ale nie ma możliwości ich kupienia, one nie są na sprzedaż.

- A wasza dwójka ile kosztowała?
- Jak dobrze pamiętam, 34 tys. euro. Na tych nowych łotewskich jeżdżą Belgijki i Łotysz Oskars Kibermanis - i już widać, jak dobre osiągają wyniki po zmianie sprzętu.

- Jak jeździ się na torze w Soczi?
- Nie wysłano nas na trening przedolimpijski, tylko na test przed igrzyskami, czyli na same zawody. Mieliśmy tam pięć ślizgów. To bardzo mało, nic nawet nie zdążyliśmy przetestować. Ślizgi były nawet niezłe, ale słabe pod względem czasowym. Byliśmy jeszcze na treningu na olimpijskim torze przed tym sezonem. Było już dużo lepiej, poznaliśmy ten tor, można było pomyśleć o ustawieniach bobsleja o popróbowaniu płóz. Przy niskich temperaturach czwórka nam dobrze jechała, bo takie mamy płozy. Przy dodatnich temperaturach jest już znacznie gorzej. W dwójce mieliśmy dwa treningi z czasami w pierwszej dziesiątce, ale trudno coś powiedzieć, bo pogoda się zmienia, i jak będzie teraz w Soczi, nie wiadomo. Warunki pogodowe są dla nas bardzo ważne.

- Czy nie ma Pan obaw o bezpieczeństwo w Rosji?
- Gdy byliśmy na teście przedolimpijskim, to w koło Soczi wszystko obstawiono wojskiem, widziałem nawet czołgi. Myślę, że nic złego się nie wydarzy. Podobną sytuację mieliśmy w Salt Lake City, kiedy były obawy po zamachach na wieżowce World Trade Center. Tam było spokojnie, wojsko pilnowało bezpieczeństwa. Myślę, że w Rosji będzie podobnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska