Demolujące serwy

Sab
W meczu z wiceliderem opolscy studenci nie znaleźli sposobu na odbiór zagrywek gospodarzy. * AZS AWF Warszawa - AZS Opole 3:0 (20, 13, 20) Opole: Żukowski, Rogoziński, Rektor, Zagaja, Ciemny, Laskowski, Gacek (libero) - Śniatowski, Meier, Dybka, Lasik. Trener Paweł Czerepok.

* AZS AWF Warszawa - AZS Opole 3:0 (20, 13, 20)
Opole: Żukowski, Rogoziński, Rektor, Zagaja, Ciemny, Laskowski, Gacek (libero) - Śniatowski, Meier, Dybka, Lasik. Trener Paweł Czerepok.

Początek spotkania nie zapowiadał porażki opolan do zera, gdyż w pierwszym secie objęli oni prowadzenie 3:1, a po asie Rektora i dwóch blokach Rogozińskiego 8:3. Za chwilę punkt zdobył Żukowski, a miejscowi zaatakowali w aut (7:10). Silne zagrywki gospodarzy spowodowały jednak wiele zamieszania w szeregach przyjezdnych, którzy pozwolili doprowadzić do remisu 10:10. Wówczas po raz pierwszy dał o sobie znać Sokołowski. Dwa asy i zły odbiór jego serwisu spowodowały, że miejscowi po raz pierwszy objęli prowadzenie 13:10 i nie oddali go już do końca. W końcówce Zagaja doprowadził co prawda do stanu 19:18, ale na tym się skończyło.
Drugą odsłonę rozpoczął demolującą zagrywką Radojewski i jego drużyna szybko prowadziła 8:1. Od stanu 12:5 serwował z kolei Sokołowski i warszawianie zdobyli wówczas pięć "oczek" z rzędu. Przy stanie 24:10 goście obronili trzy piłki setowe, głównie za sprawą skutecznych w bloku Zagai i Żukowskiego. Tą część zakończył jednak blok miejscowych. Bardzo emocjonująca była trzecia, jak się później okazało, ostatnia partia, choć znów Sokołowski wyprowadził swoją ekipę na prowadzenie 15:6. Dopiero kiedy opolanie przegrywali 22:11 w ataku z "krótkiej" odnalazł się Dybka, a sześć punktów z rzędu podopieczni Pawła Czerepoka zdobyli, gdy na zagrywce pozostawał Rogoziński i było tylko 22:17. Gospodarze odpowiedzieli dwoma atakami ze skrzydła i mieli meczbola. Opolanie jednak nie spasowali i najpierw Dybka zaatakował przechodzącą piłkę, potem Rogoziński zbił w boisko, a Meier postawił szczelny blok, ale czwartą szansę skrzętnie wykorzystał Lisiewski i to rywale cieszyli się z końcowego zwycięstwa w pojedynku dwóch beniaminków.
- Nie potrafiliśmy zagrać mocną zagrywką, która prezentowali rywale - mówił po meczu kierownik AZS Opole Janusz Żak. - Po nich większość piłek albo trafiła w boisko, albo w sufit. Mimo że sala była mała, czuliśmy się zagubieni i tylko momentami prezentowaliśmy walory, które nie są nam obce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska