Z wykształcenia jest inżynierem matematyki, więc wszyscy wkoło żartują, że ta wiedza przydaje mu się przy obliczaniu danych do projektów. Na koncie osiągnięć stolarskich ma wiele szaf, kuchnie, wyposażenie sauny, szafki w ośrodku sportowym.
Zobacz: Recepta Wojciecha Kruka na sukces? Ciężka harówka
Na brak klientów nie narzeka, chociaż specjalnie się nie reklamował. - Dałem kilka małych ogłoszeń w miejscowej prasie, ale telefon z ich powodu się nie urywa - mówi.
Najlepiej, jego zdaniem, działa poczta pantoflowa. - Jeśli klient chce ode mnie wizytówkę po zakończonej pracy, to dobry znak - komentuje.
Na pytanie, jak poradził sobie w czasie kryzysu pyta żartując: jakiego kryzysu?
- Może ludzie oszczędzają na wyjazdach urlopowych, bo na meblach na pewno nie - komentuje.
Takiego przekonania nabrał już kilka lat temu, kiedy pracował w sklepie meblowym. - Zobaczyłem wówczas, że ludzie co kilka lat zmieniają wyposażenie domów i nieprawdą jest, że kupują meble na całe życie. Tam nauczył się też projektowania mebli.
Potem przez rok pracował w firmie produkującej maszyny. Wypowiedzenie dostał jesienią ubiegłego roku. To było impulsem, żeby pomyśleć o własnej działalności.
Zobacz: Jego pomysł na firmę? Szkolenie menedżerów, pracowników i bezrobotnych
Zarejestrował się jako bezrobotny w urzędzie pracy.W listopadzie złożył dokumenty o przyznanie dotacji na rozpoczęcie działalności gospodarczej. Dostał ją pod koniec marca br.
1 kwietnia okazał się dla kędzierzanina szczęśliwym dniem na założenie firmy.
- Zajęło mi to dwa dni - opowiada. - Nigdy wcześniej tego nie robiłem, ale to żadna skomplikowana sprawa. Urzędniczka, która przyjmowała moje papiery zadzwoniła od razu do oddziału urzędu statystycznego w Prudniku, że tam przyjadę. Pojechałem, wypełniłem co trzeba było i sprawa rejestracji zakończyła się.
Za prowadzenie księgowości nawet się nie zabierał. - Trzeba na bieżąco siedzieć w przepisach, a ja nie mam na to czasu.Za to znalazłem fachową osobę, która śledzi chyba wszystkie możliwe portale podatkowe.
W takiej branży konieczne jest pomieszczenie. Damian Ziemba wynajął halę (150 mkw.) od ... swojego dawnego szefa z firmy produkującej maszyny. - Więc nadal widujemy się niemal codziennie - żartuje.
Szacuje, że na ruszenie z firmą stolarską potrzeba około 150 - 200 tys. zł. On takich pieniędzy nie miał, więc tym bardziej jest dumny, że mu się udało. Dotację z urzędu przeznaczył na elektronarzędzia, piłę formatową za 40 tys. zł wziął w leasing. Potrzebny był jeszcze samochód transportowy.
Czym konkuruje z innymi firmami o podobnym profilu. - Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych - zapewnia. - Łączę w meblach przeróżne materiały: szkło, płytę, ratan, bambus, szlifowane aluminium. Staram się postępować uczciwie: jeśli czegoś jeszcze nie robiłem, to uprzedzam o tym klienta - opowiada.
Nie ma przygotowania stolarskiego, więc sam dużo się uczy, najwięcej od ludzi.Na przykład w sklepie, gdzie kupuje elementy do produkcji podpytuje sprzedawcę o gatunki drewna, impregnaty do nich czy farby.
- Jak dalej będzie mi tak dobrze szło, to zatrudnię pracownika. Już dziś przydałoby mi się ze trzech. Tyle mam zleceń - mówi.
Na utworzenie nowego miejsca pracy też zamierza skorzystać z dotacji unijnej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?