Dla nich zabić, to jak splunąć. Jak wpadł słynny gang zabójców kantorowców

fot. Damian Łukasik
fot. Damian Łukasik
- To było najbardziej makabryczne śledztwo, jakie prowadziłem - mówi młodszy inspektor Zbigniew Stawarz, zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Opolu. To dzięki niemu zatrzymano niezwykle groźny gang. Jego członkowie odpowiadają za 5 morderstw, ale wiadomo, że popełnili ich więcej.

Było późne popołudnie 22 lutego 2007 roku. Na dworze już szarzało, a z nieba lał się deszcz. Pod jednorodzinny dom na peryferiach podkrakowskich Myślenic podjechał samochód. W środku siedziało dwóch mężczyzn - 62-letni Stanisława P. i jego 30-letni syn Łukasz, właściciele miejscowego kantoru. Auto powoli wtoczyło się na podwórko i stanęło pod garażem. Kiedy pasażerowie wysiedli, z mroku wyłoniły się zamaskowane postacie.

Na ich widok Łukasz P. zaczął uciekać. Nie zdążył dobiec do domu. Powaliła go seria z broni maszynowej. Po nim z samochodu wyszedł Stanisław P. Jego zabiły kule wystrzelone z pistoletu drugiego napastnika. Bandyci przeszukali samochód, zabrali torbę i uciekli. Tak wyglądała ostatnia zbrodnia, jakiej dokonał okrzyknięty przez media "gang zabójców kantorowców".

To właśnie po niej komendant główny policji powołał specjalny zespół, składający się z najlepszych funkcjonariuszy wydziałów: kryminalnego, dochodzeniowo-śledczego i wywiadu kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, który miał złapać bandytów.

Na jego czele stanął pochodzący z Kędzierzyna-Koźla młodszy inspektor Zbigniew Stawarz, dzisiejszy zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Opolu (ówczesny wicekomendant małopolskiej policji).

- Kiedy pojechałem na miejsce zbrodni, ciała zabitych leżały na podwórku - wspomina Zbigniew Stawarz. - Strzelano do nich z bliskiej odległości z zimną krwią. Wiedziałem, że jeśli bandyci nie zostaną szybko złapani, dojdzie do kolejnych zbrodni. Pracowaliśmy nad tą sprawą dzień i noc, bez wytchnienia. Policjanci w domach byli gośćmi. Postawiliśmy sobie za punkt honoru, by wysłać bandytów za kraty.

Dziś komendant nie chce powiedzieć, jak doszli do morderców.

- Sposób, w jaki trafiliśmy na ich trop, może się jeszcze nam przydać przy rozwiązywaniu innych podobnych spraw - tłumaczy Stawarz.

Reportaż Sławomira Draguły w dzisiejszym magazynie "Nowej Trybuny Opolskiej".

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska