Dlaczego kolejki do lekarza są tak długie? Bo pacjenci nie przychodzą na wizyty

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
NFZ twierdzi, że problem jest poważny, ponieważ zmarnowane wizyty skutkują m.in. tym, że na wizyty u specjalistów czeka się miesiącami.
NFZ twierdzi, że problem jest poważny, ponieważ zmarnowane wizyty skutkują m.in. tym, że na wizyty u specjalistów czeka się miesiącami. Sławomir Kowalski [O]
W marcu 2 tysiące opolskich pacjentów nie przyszło na umówione wizyty. W skali roku Opolanom przepada w ten sposób prawie 25 tysięcy porad.

- Jakiś czas temu zrobiliśmy ankietę, w której pytaliśmy m.in. o to, czy pacjenci chcieliby być przez nas wcześniej powiadamiani, jeśli zaplanowaną wizytę trzeba z jakiegoś powodu przełożyć. Oczywiście wszyscy zgodnie twierdzili, że tak - wspomina Adam Szlęzak, prezes przychodni Optima Medycyna. - Później padało pytanie, dlaczego pani lub pana nie było wczoraj na wizycie, bo to tę grupę pacjentów przepytywaliśmy. Zwykle odpowiadali, że nie wiedzieli, iż taka informacja jest potrzebna.

Takie sytuacje są prawdziwą plagą wśród opolskich pacjentów. Z danych Narodowego Funduszu Zdrowia wynika, że w województwie tylko w ubiegłym miesiącu na umówione wizyty do lekarzy specjalistów nie zgłosiło się blisko 2 tys. pacjentów. W skali roku daje to prawie 25 tys. zmarnowanych wizyt.

- Umawiając osobę na konkretny termin, lekarz ma zarezerwowany dla niej czas. Gdy w ostatniej chwili okazuje się, że pod gabinetem nikt nie czeka, jest już za późno, aby to wolne miejsce oddać komuś innemu - mówi Adam Szlęzak z przychodni Optima Medycyna. - Jeśli z kolejki wypada trzech pacjentów, to taki specjalista bezczynnie spędza godzinę. Zresztą nie tylko on, bo przecież aby wizyta mogła się odbyć, potrzebny jest nie tylko lekarz, ale również pani w rejestracji czy pielęgniarka. Ale najbardziej stratni są inni pacjenci, którzy w tym czasie czekają na wolny termin.
Pacjenci przyznają, że zdarza im się zapomnieć o odwołaniu wizyty, ale współodpowiedzialnością za to obarczają felerny system.

- Próbowałem umówić się do kardiologa w ramach NFZ, ale przychodnia pierwszy wolny termin miała dopiero cztery miesiące później - opowiada pan Sławomir spod Opola. - Ustawiłem się w kolejce, ale że z sercem nie ma żartów, to niemal od ręki załatwiłem też sobie wizytę prywatną.

QUIZ: Jak dobrze znasz Opolszczyznę

Opolanin nie zamierzał rezygnować z wizyty u specjalisty w ramach NFZ. Uznał, że będzie miał okazję, by skonsultować diagnozę postawioną przez prywatnego lekarza. - Ale po tak długim oczekiwaniu zwyczajnie zapomniałem o sprawie. Ani nie poszedłem na wizytę, ani jej nie odwołałem - przyznaje.

NFZ twierdzi, że problem jest poważny, ponieważ zmarnowane wizyty skutkują m.in. tym, że na wizyty u specjalistów czeka się miesiącami.

Odwołaj wizytę, żebyś nie czekał jeszcze dłużej

Pacjenci nie odwołują wizyt, bo nie wiedzą, jak bardzo jest to istotne. NFZ stawia na edukację i zachęca przychodnie, by wyszły naprzeciw chorym.

- Czas oczekiwania do specjalistów jest długi, więc pewnie część pacjentów zapomina, że miała zaplanowaną wizytę - tłumaczy Grażyna Kowcun, wicedyrektor w opolskim oddziale NFZ. - O wizytach, z których ostatecznie rezygnujemy, trzeba informować przychodnie. To jest ustawowy obowiązek.
Największy kłopot jest w poradniach ortopedycznych i kardiologicznych. Niektóre opolskie przychodnie informują swoich pacjentów, że jeśli dwa razy nie stawią się na wizytę bez odwołania jej, stracą możliwość umawiania się do lekarza na konkretną godzinę.

- My nie wprowadzamy takich restrykcji, zwłaszcza że pacjenci raczej nie robią tego ze złej woli - mówi Adam Szlęzak z przychodni Optima Medycyna. - Dostawaliśmy sygnały, że ktoś chciał odwołać wizytę, ale nie mógł się do nas dodzwonić, dlatego uruchomiliśmy specjalny numer, który służy tylko temu. I to zdaje egzamin.

NFZ wydał ulotkę, w której apeluje do pacjentów, by w porę powiadamiali przychodnie. - Można to zrobić zarówno osobiście, jak i telefonicznie czy mailowo - wylicza Grażyna Kowcun z opolskiego oddziału NFZ. - Ważne jest natomiast, by przychodnie dawały pacjentom możliwość skorzystania z wszystkich tych trzech ścieżek. Nie chcemy karać niefrasobliwych pacjentów, ale możemy do nich apelować i to robimy. Wszystkim nam przecież zależy, aby kolejki do specjalistów były jak najkrótsze.

W niektórych przychodniach pacjentom o zbliżającej się wizycie przypomina SMS, a chory - jeśli chce zrezygnować - może to zrobić, odpowiadając na niego. W Polsce zdarza się, że placówki dzwonią kilka dni przed, aby potwierdzić termin. - To jednak generuje spore koszty, dlatego w dużych poradniach tylko nieliczni decydują się na taką formę powiadamiania - mówi Grażyna Kowcun.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska