MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Długowieczni mieszkańcy Brzegu

fot. Tomasz Dragan
Stanisława Szkulepa: - Telewizję oglądam, a jakże. Normalny człowiek, także taki przed setką, musi wiedzieć, co się w świecie dzieje.
Stanisława Szkulepa: - Telewizję oglądam, a jakże. Normalny człowiek, także taki przed setką, musi wiedzieć, co się w świecie dzieje. fot. Tomasz Dragan
Brzeg jest prawdziwym zagłębiem stulatków. Mieszka ich tu około 30. Urodzeni na wschodzie i zahartowani ciężką pracą trzymają się dziarsko. A miasto szykuje dla nich wielki show.

Recepty na długowieczność nie ma. Jedni nazywają to opatrznością, a inni, wierzący w Boga, łaską Stwórcy. Nie wiadomo, czy to ciężka praca tak hartuje, a może tyle zmartwień na głowie, iż przez lata człowiek nie ma czasu zastanawiać się nad własnym życiem.

- To prawda - przyznaje Stanisława Szkulepa, której leci już 96. rok życia - że jak człowiek nie ma nic do roboty, zaczyna myśleć o głupotach. Ja pracowałam od 10. roku życia. Przeważnie najmując się do roboty w polu, w okolicach rodzinnej wsi Wierzchowiska na Kresach.

W rodzinnym domu było nas dziesięcioro, więc każdy musiał dbać o siebie. Czytać i pisać też nauczyłam się sama, bo do szkoły chodziłam wszystkiego kilka miesięcy. Kiedy w 1946 roku przyjechałam z mężem i trójką dzieci do Brzegu, zajmowałam się domem. Miałam ogródek, chowałam krowę i świnie. Dzięki temu nie musieliśmy wydawać zbyt wiele na jedzenie z wypłaty męża, kolejarza.

Największa radość? Wnuki

Brzeg jest swojego rodzaju zagłębiem ludzi długowiecznych. Samych stulatków jest tutaj aż siedmioro. W tym jedna 104-latka. Do tego trzeba dopisać jeszcze osoby, którym do setki zostały dwa, trzy lata. Tych jest aż blisko trzydzieścioro.

- Ja na pewno zamierzam dobić do setki - uśmiecha się Antonina Kowalczyk. Właśnie kilka dni temu zaczęła 96. rok życia i podobnie jak Stanisławie Szkulepie zdrowia można jej pozazdrościć. Co prawda czyta w okularach i czasem złapie ją ból w kolanach, ale, jak podkreśla: - Jeszcze koło domu chodzę sama, to chyba nie jest aż tak źle.

Pani Antonina pochodzi z Bieszczad, z wielodzietnej rodziny. Za mąż wyszła jeszcze w czasie wojny, kiedy nie było wiadomo, czy człowiek przeżyje kilka dni, a co dopiero mysleć o kilkudziesięciu latach. Ona również pracowała na roli. Przez całe życie niemal nie skarżyła się na zdrowie. Czasem zdarzały się jakieś choroby, ale nie na tyle groźne, by dać radę pani Antoninie. Ma troje dzieci.
- Cieszę się z każdego dnia. Często odwiedzają mnie wnuczki z prawnukami. To jest teraz największa radość mojego życia - dodaje.

W ostatniej chwili spotkanie z nami odwołuje "pełna" stulatka, pani Ludwika Wojewódka. Od kilku dni choruje. Czeka na wizytę opiekującego się nią lekarza.

Rodzina prosi nas o wyrozumiałość, bo babcia ma swoje żelazne zasady. Nie przyjmuje gości, kiedy źle się czuje. Zostają nam więc zapiski, jakie zrobili goście, którzy niedawno byli na setnych urodzinach pani Ludwiki. Wszystkim zdradziła wtedy swoją receptę na długowieczność.

- Trzeba pracować, być z rodziną, mieć pogodne usposobienie i wierzyć w opiekę Boga - radziła pani Ludwika.
Urodziła się w małej wsi koło Śniatyna na dzisiejszej Ukrainie. Wtedy to były polskie Kresy Wschodnie. Miała 10 rodzeństwa. Zaczęła pracować, kiedy miała kilkanaście lat, a do Brzegu trafiła wraz z trójką dzieci. Mąż zginął na wojnie w 1941 roku. W utrzymaniu pomagał jej najstarszy syn Roman. Potem jeszcze pracowała w fabryce cukierków.

Dzisiaj pani Ludwika mieszka z córką. Na jej urodzinach był tłum ludzi, w tym wnukowie, prawnuki. Chwali się wszystkimi wnukami ale najbardziej jednak Jasiem. Jasiu to Janusz Wójcik, znany opolski poeta i działacz kulturalny.

- Mama nie miała czasu na chorowanie, bo musiała martwić się o nasze wychowanie. Teraz czasem przyplącze się jakieś przeziębienie - dodaje Helena Wójcik, córka pani Ludwiki.

Silniejsi niż klimat

Klimat w Brzegu jest, delikatnie mówiąc, kiepski. Miasto leży w dolinie, w której trudno znaleźć odrobinę zdrowia. Już przedwojenni mieszkańcy miasta dobrze wiedzieli, że przynajmniej raz w roku trzeba zmienić środowisko, by sobie jeszcze pożyć, zachowując przy tym pełną witalność.

Aby złagodzić wszelkie paskudztwa, jakie przyroda zsyła na dolinę brzeską, zakładano tu parki miejskie. Na początku minionego stulecia powstał park im. Juliusa Peppela, dzisiaj zwany parkiem Wolności.

- W średniowieczu długość życia na tych ziemiach wahała się od 30 do 40 lat. W zależności oczywiście do trybu i warunków egzystencji - opowiada historyk Paweł Kozerski, dyrektor brzeskiego muzeum. - Do dzisiejszych długowiecznych brzeżan możemy porównać Ludwika I Brzeskiego, który w trzynastym wieku dożył 83 lat. Jak na owe czasy był to prawdziwy rekord. A mikroklimat od zawsze w naszym mieście nie był łaskawy dla mieszkańców. Stąd nawet miejscowi przedwojenni fabrykanci wysyłali po 20 latach pracy swoich robotników na obowiązkowe urlopy zdrowotne.

Dyrektor Kozerski podkreśla również, że wszystko, co działo się w przedwojennym mieście, było związane właśnie z klimatem. Nawet rozbudowę miasta planowano tak, by szkodliwe pyły były naturalnie wywiewane przez wiatry.

- Trzeba jednak pamiętać - podkreśla dyrektor - że praktycznie wszyscy dzisiejsi brzeżanie urodzili się na wschodzie. Na dawnym polskim wschodzie.

- I mają jedną wspólną cechę: przez całe życie ciężko pracowali, a obowiązki w pewnym sensie nie pozwalały im chorować. Na dodatek mają za sobą ciężary przeżyć z dwóch wojen światowych - dodaje z kolei Renata Myślińska, dyrektor Dziennego Domu Pomocy Społecznej, która jest jedną z animatorek projektu pod roboczą nazwą "Brzeg dziękuje Stulatkom". - Ale w rozmowie z naszymi seniorami, jeśli samemu nie poruszy się tematów wojennych, nigdy nie będą się uskarżać na okrucieństwa tego okresu. Zazdroszczę naszym stulatkom cierpliwości i wytrzymałości na trudy życia. Ani przez chwilę nie narzekają, tylko zawsze starają się patrzeć w przyszłość.

Miasto jeszcze przed zbliżającymi się świętami chce pokazać swoich najstarszych obywateli. Z tej okazji przygotowywana jest wystawa o seniorach.

- Pomysł jest realizowany wspólnie ze słuchaczami brzeskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku prowadzonego przed prodziekana naszej Wyższej Szkoły Humanistyczo-Ekonomicznej, dr Walentynę Wnuk - informuje Iwona Kowalik, kierownik biura spraw społecznych i zdrowia brzeskiego magistratu.

- Przedsięwzięcie jest "zaadoptowane" z Wrocławia, który zorganizował podobną akcję. Jednak kiedy policzyliśmy naszych seniorów, którzy mają od 95 lat w górę, okazało się, że jest ich blisko trzydzieścioro. W tym aż 7 pełnych stulatków! Postanowiliśmy, iż również Brzeg będzie dumny z ludzi, którzy żyjąc i pracując w tym mieście, budowali jego historię.

Wszystkim "długowiecznym" brzeżanom zaproponowano udział w wystawie. Z zaproszenia skorzystało na razie ośmioro. Magistrat poza zdjęciami dokumentującymi ich życie chce wydać minialbum z portretami najdłużej żyjących mieszkańców. Wernisaż planowany jest na 19 grudnia w galerii Brzeskiego Centrum Kultury.

- Kolejna cecha, która łączy naszych "długowiecznych", to pogoda ducha
- kontynuuje Renata Myślińska. - Ci ludzie czekają na kontakt ze światem, na odwiedziny innych osób. Zawsze podkreślają, że w życiu im się udało. Cieszą się dosłownie wszystkim, co ich spotyka.

Płakać nie będę

Stanisława Szkulepa: - Telewizję oglądam, a jakże. Normalny człowiek, także taki przed setką, musi wiedzieć, co się w świecie dzieje.
(fot. fot. Tomasz Dragan)

- A pewnie! Płakać na pewno nie będę, bo nie ma z czego. Chodzę, czytam prasę, a w książeczce lekarskiej nie mam ani jednego wpisu. Każą mi co prawda pić kieliszek wódki na poprawienie krążenia, ale ja nie lubię trunków. Wolę jakieś naturalne specyfiki na np. ziołach - pokazuje Stanisława Szkulepa. - Telewizję oglądam, a jakże. Normalny człowiek, nawet taki przed setką, musi wiedzieć, co się w kraju i świecie dzieje. Tylko przyznam szczerze, że lubię stację "Trwam". Nie dlatego, że od ojca Rydzyka, ale dlatego, iż inne telewizje nadają dla młodszych ode mnie. A tam jest wszystko podane na spokojnie. Polityką też się interesuję. Mam swoich ulubieńców, ale jakich, nie powiem.

Również pani Antonina nie stroni od telewizji, polityki i wszystkiego, co interesujące. Czyta książki, gazety. Jej ulubionym periodykiem jest "Angora".
- Wiem, że ze względu na wiek można o mnie mówić "moherowa bereciara". A ja chodzę do kościoła, ale poglądy mam raczej takie życiowe. Bez skrajności. Cenię Wałęsę i Tuska. Za Kaczyńskimi nie przepadam. Lewica też nie jest w moim typie
- przyznaje szczerze.

Stulatki czekają już na swoją wystawę. Pani Antonina nawet kiedy robiliśmy jej zdjęcie, przebrała się w odświętną sukienkę. Żartowała, że przecież nie można pokazać się ludziom tak, jak chodzi się po domu.

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska