Do końca pozostał sobą

Monika Kluf
Kuba Kęsy i Monika Brodka
Kuba Kęsy i Monika Brodka
Kuba Kęsy był o krok od wygrania III edycji "Idola". - Kamień spadł mi z serca - skomentował werdykt widzów.
Finalowy koncert Idola z udzialem Kuby Kesego z Kluczborka w obiektywie Moniki Kluf.

Finał Idola

Jeszcze jeden zwycięzca z "Idola"
Zbigniew Smyrek o tym, że w wyniku losowania stał się szczęśliwym posiadaczem żółtego fiata barchetty, dowiedział się od rodziny.
- Przysnąłem na wyniki, które były ogłaszane o 23.30. Obudzili mnie krewni telefonami o wygranej. Do północy odebrałem chyba z 10 telefonów z gratulacjami. Do teraz do mnie nie dociera, że wygrałem takie auto. Przesiądę się z żółtego roweru do żółtego kabrioletu.
Pan Zbigniew ma 37 lat. Pracuje w Kluczborku.
- Od początku "Idola" kibicowałem Kubie. Ale SMS-a wysłałem tylko jednego, w niedzielę, tuż przed zakończeniem głosowania.

W internetowych rankingach przed niedzielnym finałem Kuba Kęsy i Monika Brodka szli prawie łeb w łeb. Niewielką, kilkuprocentową przewagę miała Brodka. Niedzielny koncert miał rozstrzygnąć, które z nich podpisze kontrakt płytowy z BMG.
Kuba mimo dużych szans na wygraną nie palił się do zwycięstwa. Mówił o tym już po przedostatnim koncercie, w którym zdystansował lansowanego na "Idola" Pawła Kowalczyka.

Niedziela, godz. 19.00, w holu studia "Farat" w Warszawie kłębią się tłumy. Rodzina, przyjaciele i fani dwójki finalistów. Z boku dziewczyny w strojach góralskich.
- Jesteśmy z zespołu "Lipowianie". Trzymamy kciuki za Monię. Ona wygra. Choć Kuba, trzeba przyznać, też dobrze śpiewa... - dodają. I nie jest to wymuszona kurtuazja.
Do bufetu wpada Adam Kozłowski, jeden z dziesiątki finalistów III edycji, uznawany przez jurorów za najbardziej muzykalnego.
- Dla mnie obiektywnie Kuba jest lepszy. Nie dlatego, że go lubię. A wygra Brodka, bo od początku miała wygrać. Tak to wygląda - dodaje tajemniczo.
W studiu trwa ostatnia przed koncertem próba. Monika kończy właśnie swoją drugą piosenkę.
- Nie odczuwam już stresu - mówi, schodząc za kulisy. - Sama wybrałam piosenki. A ta druga, z tekstem Jonasza Kofty, skojarzyła mi się jako superkawałek na zakończenie programu.
Pytana bez przerwy przez dziennikarzy o szanse na zwycięstwo, odpowiada:
- Pół na pół. Wszystko się może zdarzyć.
Tuż przed koncertem Krzysiek Zalewski, zwycięzca II edycji "Idola", stawia na Kęsego.
- Od początku trzymam za niego kciuki. Poza tym wygra czy nie - i tak da sobie radę.
Ala Janosz, "Idol" I edycji, kibicuje za Brodką.
- Jest bardzo charakterystyczna, młoda, czy ukształtowana - okaże się, jak skończy się program.
Na pytanie, czy zgadza się z lansowaną ostatnio teorią, że gorzej jest "Idola" wygrać, niż przegrać oświadcza: - To nie teoria, to fakt. Wiem po sobie...

Waldemar Parzyński, muzyk, który spędził najwięcej czasu na próbach z finalistami, dzieli się swoimi opiniami o finałowej dwójce.
- Oceniając pod kątem wszechstronnych możliwości wokalnych, zawodowcy wybraliby Monikę. Ale Kuba też jest wybitnym już w tej chwili, jeśli chodzi o dobór repertuaru, wykonawcą. Poza tym jest on skromnym, pokornym, cudownie słuchającym człowiekiem, który jeszcze dużo się dzięki temu nauczy. I wiele zdziała.

Do rozpoczęcia programu zostało jeszcze pół godziny. Na widowni ścisk. Spec od dyrygowania atmosferą na widowni trenuje owacje. Tymczasem do studia wchodzą jurorzy. Fani Kuby z Kluczborka witają Maleńczuka dozwolonym w programie tupaniem. Ten rzuca w ich kierunku pogardliwe spojrzenie i... pokazuje środkowy palec. - Fuck you! - odkrzykuje na ten gest któryś z fanów Kuby. - Już za kulisami zaczął - dodają pozostali kibice. - Prowokował nas od początku - mówi oburzona pani Krystyna z Kluczborka. - Zwykły palant! - kwituje siedząca obok kobieta.
Kuba za kulisami przygotowuje się do koncertu. Nie widać śladu tremy. Pełny luz.
- Cóż, zaśpiewam jak najlepiej - mówi. Mama Kuby siedzi już na widowni. Przejęta wypatruje syna. Rosną emocje wśród fanów. Agata Żukowska i Anna Pindera są z Warszawy: - Przyjechałyśmy dla Kuby. Świetnie śpiewa. Ma bardzo dobry gust muzyczny. Może nagrać ciekawą płytę.
- Trzymamy kciuki, choć nie jesteśmy przekonani, czy Kuba chce wygrać. Różnie się na temat wypowiadał - mówi Patrycja Michalska, koleżanka Kuby. - Ale chcemy, żeby mu się udało, bo to wielki talent...

Trzy, dwa, jeden, startujemy. Z głośników dobywa się znany wszystkim sygnał programu. Kuba i Monika po raz pierwszy w duecie. W piosence Tiny Turner i Davida Bowie.
I pierwsza runda piosenek. Kuba wkracza na "ring" z ciężkim rockowym utworem grupy Alice in Chaince. Po raz kolejny objawia skalę swojego głosu. Wykrzykuje emocje.
- Jezu! Ciarki po plecach! - mówi z zachwytem siedząca obok mnie dziewczyna. - On nawet jakby zaśpiewał "Wlazł kotek na płotek", to nogi miękną. Jest niesamowity. Koniec piosenki. Ogłuszające okrzyki widowni, która skanduje miarowo: Kuba! Kuba! Po chwili Monika uderza w spokojniejsze soulowo-funkowe "klimaty".
Po pierwszej rundzie wydaje się, że opinie jurorów przechylają się na stronę Kuby. Elżbieta Zapendowska podziwia go za dobór "niekomercyjnych kawałków". Interpretacja Brodki nie rzuca jej na kolana. Maleńczuk powtarza, że Monika ma szansę wygrać międzynarodowego "Idola". Prokop wydaje się bardziej przychylny Kubie.
Druga runda zadecyduje o wszystkim. Kuba śpiewa "Kocicę" TSA. Widownia szaleje. Ale jak na to, do czego przyzwyczaił widzów i fanów, Kęsy śpiewa ten utwór dość spokojnie. Brodka w swingowym kawałku z tekstem Kofty kokietuje publiczność i jurorów nieco rewiowym show...
Oceny jurorów wyraźnie przechylają się na stronę Brodki.
- No, tym razem ty mnie nie rzuciłeś na kolana - mówi Zapendowska o Kęsym.
Cygan zauważa, że Kuba głosowo nie pokazał w tej piosence wszystkiego, na co go stać. Na "nie" są Leszczyński i Maleńczuk. Ten ostatni dokłada jeszcze siedzącym na widowni fanom Kuby, nazywając ich "szowinistyczną, faszystowską publicznością". W sektorze kluczborskim - oburzenie.
- Bez komentarza - mówi starszy mężczyzna, rzucając pogardliwe spojrzenie w stronę Maleńczuka. - To świadczy tylko o nim - dorzuca siedząca obok dziewczyna.
Kuba i Monika, wśród owacji schodzą ze sceny. Teraz wszystko w rękach telewidzów.
Szymon Wydra, finalista I edycji "Idola", komentuje obecność Kuby w finale: - To, że znów długowłosy facet z ciężko brzmiącym repertuarem zaszedł tak wysoko, świadczy, czego oczekuje polska publiczność.

Do ogłoszenia wyników został kwadrans. Dziennikarze już przepytują za kulisami finalistów o plany na przyszłość.
- Zostaję w Warszawie, tu jest więcej możliwości - deklaruje Brodka. - Tu mam zamiar skończyć szkołę. Nagrać płytę, która będzie soulowo-jazzowo- funkowa.
- Na pewno nie zostanę w Warszawie - zarzeka się Kuba. - Na razie, po programie wrócę do Kluczborka. Zastanowię się, co dalej. Chcę założyć zespół. Znaleźć dobrych muzyków. Nagrać płytę. Nawet jeśli własnym sumptem, to też będzie OK. Czy marzy o wielkiej karierze? - Wielka kariera oznacza dużą uległość - dodaje.
Za kulisami do Kęsego podchodzi reżyser programu.
- Kuba, odpuściłeś! Prawda, że odpuściłeś ten drugi kawałek? - pyta, sugerując, że Kęsy celowo zaśpiewał poniżej swoich możliwości. Kuba zaprzecza. Reżyser przyjmuje tę odpowiedź z niedowierzaniem...

Ogłoszenie wyników. Ale wcześniej losowanie nagrody, wśród głosujących telewidzów. I miła niespodzianka dla Kuby. Żółty kabriolet, fiata barchettę wygrywa Zbigniew Skwarek z Kluczborka. Kuba bije brawo. W sektorze kluczborskim aplauz.
Maciek Rock jak zwykle podgrzewa emocje, przeciągając moment ogłoszenia wyników. Na widowni zaciskają się kciuki. Jest werdykt. 69 procentami głosów wygrywa Monika Brodka!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska