... do reżysera, Anny Augustynowicz

Redakcja

- Robiła pani "Dulską" kilka lat temu we Wrocławiu. Co sprawiło, że ponownie sięgnęła pani po ten tekst?
- To nie był mój pomysł. Przedstawienie miał robić ktoś inny, ale okazało się, że nie może i dyrektor mnie zlecił zastępstwo. Wcale nie miałam ochoty, ale ponieważ w moim teatrze aktorzy lubią się bawić, więc postanowiliśmy właśnie zrobić zabawę, czyli każdy robi, co chce. Miał to być projekt zatytułowany "Moralność pani D.". Po pewnym czasie, kiedy już "rozbieraliśmy" tekst, przekonaliśmy się wspólnie, że to jest świetna sztuka. "Moralność pani Dulskiej" obnaża pewną formę rodziny, która jest bardzo aktualna. Nie stawiamy jednak żadnej diagnozy, bo teatr nie jest od tego. Zostawmy to socjologom. Teatr ma wzbudzać emocje. W teatrze przymierzamy cudze życie i przyglądamy się sobie nawzajem. Dowodem na to, jak skuteczne są te przymiarki, jest rezonans, jaki one u widzów wywołują. Jeśli potrafimy się śmiać z samych siebie, to dobrze. To znak, że jesteśmy zdrowi psychicznie. Każde przedstawienie jest dla mnie propozycją rozmowy z publicznością. Angażuję się w świat, który mnie otacza i jeśli udaje mi się tym zaangażowaniem zarazić aktorów, to w tym momencie postanawiam, że warto włączyć do rozmowy widzów. Z naszej strony to jest gorące i w takim sensie mój teatr jest teatrem zaangażowanym, ale to zaangażowanie - powtarzam - bierze się ze słyszenia i widzenia rzeczywistości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska