Do ustawy podejdę ostrożnie

W piątek rozmawiał pan z Hartmute Koschykiem, pełnomocnikiem rządu Niemiec ds. mniejszości. Jakie są rezultaty?Pan Koschyk pytał o moją ocenę tego, co dzieje się obecnie w polskiej polityce, o sytuację i moje usytuowanie w parlamencie po wyborach. O pracę w Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych, a także o perspektywy współpracy polsko-niemieckiej. W naszej rozmowie pojawił się kontekst polsko-niemieckiego „okrągłego stołu”. Jego robocze posiedzenie - z udziałem Bernarda Gaidy i Rafała Bartka - planowane jest na 8 i 9 grudnia.

Rok 2015 przyniósł mniejszościom w Polsce najpierw radość z nowelizacji ustawy o mniejszościach narodowych, a potem smutek, gdy została ona zawetowana. Co będzie z nią dalej?
Teoretyk powiedziałby, że zawsze jest szansa napowrót do nowelizacji. Wystarczy znaleźć kilkunastu posłów, którzy podpiszą się pod projektem. Ale po 10 latach obecności w Sejmie patrzę realnie. Toteż stoję na rozdrożu. Bo z jednej strony serce mówi, że należy próbować za wszelką cenę raz jeszcze ustawę nowelizować. Taka była przecież wola nie tylko posłów, ale przede wszystkim środowisk mniejszościowych. Z drugiej strony trzeba się obawiać, że nowelizacja może być pretekstem, by na nowo przy ustawie majstrować, co może przynieść więcej strat niż zysków. Dajmy sobie trochę czasu, by z zobaczyć najpierw, jak będzie funkcjonować komisja mniejszości

Po ośmiu latach stracił pan miejsce w prezydium Sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych...
Ustalenia między największymi klubami były takie, że komisja mniejszości - jako mała - będzie miała tylko trzyosobowe prezydium (przewodniczący i dwóch wiceprzewodniczących. Kluby PO i PiS podzieliły te funkcje między siebie (na czele stoi poseł opozycji). Znalazłem się więc za burtą prezydium. W komisji pracuję jak dotąd.