Dobry szef to partner

Edyta Hanszke
Podczas studiów pracował jako kierowca zawodowy, potem też jako instruktor nauki jazdy.  (fot. Daniel Polak)
Podczas studiów pracował jako kierowca zawodowy, potem też jako instruktor nauki jazdy. (fot. Daniel Polak)
Renault, chevrolet aveo, ford fiesta - dziś tych aut najbardziej potrzebują szkoły jazdy, bo na takich kursanci zdają egzaminy w WORD.

Dawid Harynek prowadzi jedną ze szkół nauki jazdy w Opolu. Ma siedem aut, choć część właśnie wymienia, by dopasować się do trendów obowiązujących w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego.

Ta wymiana aut przysparza mu najwięcej zmartwień, bo to duży koszt i trzeba zaciągać kredyty.

Ale jak tego nie zrobi, to straci chętnych do nauki. - Każdy chce jeździć tym, na czym będzie zdawał egzamin, więc to WORD dyktuje nam warunki - żartuje opolanin.

Reklamuje się na samochodach, trochę w internecie, ale najwięcej klientów tradycyjnie przychodzi z polecenia. Bo jeden uczeń powie drugiemu, że mu się podobało, że szybko zdał, i interes się kręci.

Dawid Harynek skończył technikum leśne, potem zaoczne studia magisterskie z ochrony środowiska. Zaczął studia z filozofii, które przerwał,bo nie mógł pogodzić ich z pracą. Próbował sił na stażu w nadleśnictwie, ale nie miał szans na zatrudnienie. Dlatego postanowił, że będzie zarabiał na motoryzacji, która zawsze była jego pasją.

Miał ukończone wszystkie kategorie prawa jazdy. Musiał tylko dodatkowo zrobić specjalistyczny, półroczny kurs.

- Jak skończyłem 15 lat, zrobiłem uprawnienia na motocykl, w wieku 21 lat kategorię D, a pierwszy raz próbowałem jeździć ciągnikiem dziadka na polu, kiedy jeszcze nie dosięgałem do sprzęgła - wspomina Dawid Harynek.

Podczas studiów pracował jako kierowca zawodowy, potem też jako instruktor nauki jazdy. Wiedział więc, co go czeka przy prowadzeniu własnej firmy o takim profilu. Choć nie do końca.

- Najtrudniejsze było skompletowanie zaufanych pracowników. Powierzam im bezpieczeństwo kursantów i warte, niemałe przecież pieniądze, auta. To jak wysyłanie swojej dziewczyny z przyjacielem do kina - żartuje Dawid Harynek.

- Ale nie jestem typem szefa - dyktatora. Bliższy jest mi model partnerski - dodaje.

Bieganie i wypełnianie zaświadczeń i formularzy związanych z firmą nie przyprawia go o ból głowy, a nawet lubi to. Pracuje niekiedy od 7.00 do 22.00: prowadzi jazdy, lekcje teoretyczne, no i sprawy biznesowe.

W prowadzeniu biura pomaga mu żona Milena. - Od kiedy mamy syna, staram się wracać na 20.00, żeby go jeszcze wykąpać i położyć do snu - dodaje Dawid Harynek.

Trudne sytuacje go nie przygnębiają, bo robi to, co naprawdę lubi, a to dodaje sił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska